facebook

niedziela, 1 listopada 2009

Pierwszy..

Za oknami już się ściemnia, więc i napisać też coś mogę.
Tak, pierwszy. Pierwszy dzień nowego miesiąca i pierwszy post po dłuższej chwili. Jak dużo słowo "pierwszy, pierwsza etc." ma dla każdego z nas znaczenie. Wszystko, co pierwsze pamiętamy przez długi czas i łatwo nam przypomnieć sobie tą chwilę, gdy dane wydarzenie miało miejsce. Różne sytuacje i różnie do nich podchodzimy. Ja przypominam sobie swój pierwszy pocałunek, a także chwilę, gdy po raz pierwszy napisałam coś "od siebie", a nie tylko kolejne zadanie domowe. Czułam się taka dumna, gdy dowiedziałam się, że mój wiersz został umieszczony w tzw. białej księdze mojej szkoły. Na tym, jak widać się nie skończyło, chociaż żadnych większych osiągnięć później już nie miałam. Cały czas próbuję zrealizować teorię 10 000 godzin poświęconych jednemu zajęciu, czyli pisaniu. Jak pewnie niektórzy z was słyszeli, by być dobrym w danej dziedzinie trzeba ćwiczyć minimum te 10 000 godzin. Zabrałam się za podliczanie i wertowanie dogłębne mojej pamięci i chociaż magicznej dziesiątki nie udało mi się jeszcze przekroczyć, to już mam bliżej, niż dalej. Oczywiście nie sposób mi podać dokładnej liczby, ale z moich wyliczeń wyszło mi około 7500 godzin. Dla jednych może być to mało, dla innych dużo. Ja dobrze wiem, że mogłoby być tego o wiele więcej, gdybym stale dążyła do konkretnego celu i skupiła się na tym, na czym powinno mi zależeć, zamiast siedzieć bezczynnie przed komputerem czy telewizorem. Mam tylko nadzieję, że uda mi się przekroczyć w jakiś piękny dzień tą magiczną granicę i poczuję, że pisanie przychodzi mi łatwo i bez problemu mogę się na nim skupić, choćby nie wiem, co się działo. To tylko teoria, ale może coś w niej jest.
Wracając do pierwszego... dzisiaj dostałam pierwszą odpowiedź od potencjalnego wydawcy. Nie napiszę "oczywiście odmowną", co może moja twórczość nie spotkała się z entuzjazmem. Cóż, to znaczy, że muszę jeszcze popracować, nie tyle nad książką, co nad samą sobą. Wczoraj udało mi się znów napisać kilka stron "Samotnego w wielkim bólu" i doszłam do wniosku, że za bardzo skupiłam się na rzeczach mało istotnych. Jeszcze nie zaczęłam kasować, ale chyba czas mniej przynudzać, tylko zacząć pisać bardziej ciekawie skupiając się nie tyle na nieśmiałości i wewnętrznej walce z nią, co na głównym problemie, czyli dziecku w drodze. Im dalej, tym bardziej wyraźny będzie kształt całości, póki co mam szkielet i początek.
Pora na małe podsumowanie bloga. Cieszy mnie, że mam stałych czytelników i nie przejmuję się statystykami. Już za kilka dni blog będzie miał pół roku, a to już duży krok - zwłaszcza dla mnie, tej która zawsze się szybko nudzi danymi rzeczami i rzadko doprowadza sprawy do końca. Teraz to dopiero wszystko będzie przede mną. Do kolejnego artykułu  "Samotność, a.." poprosiłam o pomoc swojego przyjaciela, bo sama niestety nie mogę wczuć się w pełni w męski punkt widzenia. Wiem już to, co powinnam, więc powinno mi być łatwiej dokończyć i poprawić niektóre błędy.
Oby w tym miesiącu moja praca nad książką i blogiem była bardziej owocna, niż w poprzednim.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

Nic jeszcze nie napisano. Zapraszam do komentowania...
Już teraz przyłącz się do dyskusji i dodaj nowy komentarz

Prześlij komentarz