facebook

Recenzje

Na tej stronie będą się pojawiać recenzje moich książek. Lista będzie sukcesywnie aktualizowana.

"Zawstydzeni, czyli skazani na.. Samotność"
„Zawstydzeni, czyli skazani na.. samotność” to debiutancka książka Antoniny Kostrzewy. Pomimo wielu przeciwności w swoim życiu autorka nigdy nie porzuciła swojej największej miłości: pisania. Jak sama przyznaje samotność zawsze szła z nią pod rękę. Wydaje mi się, że właśnie dlatego ten problem stał się głównym tematem książki.
Tytuł „Zawstydzeni, czyli skazani na.. samotność” jest intrygujący i sprawił, że z przyjemnością i zaciekawieniem sięgnęłam po książkę.
Książka nie jest skierowana do konkretnego typu czytelników, ponieważ problem, który opisuje dotyka ludzi w każdym wieku. Samotność nie dotyczy tylko młodych bądź starszych, ale całego społeczeństwa.
„Zawstydzeni, czyli skazani na.. samotność” opowiada o życiu osób chorobliwie nieśmiałych. Jest podzielona na dwie historie ukazujące nam życie dwóch par, które dotyka właśnie ten problem. Jednakże oba opowiadania poprzedza wstęp, ukazujący życie i charakterystykę osób nieśmiałych. Przeczytałam go z wielkim przerażeniem, ponieważ znalazłam tam opis siebie z przed kilku lat. Bohaterzy pierwszej historii to Yoshiko Noda i Kazuo Sasaki. To dwoje zakochanych w sobie ludzi, ale nie potrafiących zrobić pierwszego kroku z powodu swojej nieśmiałości. Drugie opowiadanie ukazuje historię kolejnej pary: Sławka i Kasi. Nieśmiały chłopak kontra odważna dziewczyna. Czy ta miłość ma szansę przetrwać? W dodatku pojawiają się nowe problemy, z którymi bohaterowie muszą się zmierzyć. Książka jest specyficzna. To nie są wesołe historie. Obie dają dużo do myślenia.
Książka napisana jest w prostym języku, przez co czyta się ją szybko. Natomiast temat sprawia, że zapamiętujemy ją na długo. Ja osobiście nie mogłam się od niej oderwać i z wielką niecierpliwością czekam na następną. Kolejnym plusem jest to, że książka nie jest obszerna, więc szybciej się czyta. Jednak najbardziej do myślenia dają zakończenia obu historii. Są takie bo książka nie wywarłaby wtedy tak wielkiego wrażenia. Nieśmiałość to jest jeden z największych problemów wśród współczesnej społeczności. To jedna z najgorszych rzeczy, która może się przytrafić. No chyba, że człowiek wybrał ją dobrowolnie.
Uważam, że ta książka jest ważna. Powinien przeczytać ją każdy. W ten sposób może choć trochę zrozumie świat nieśmiałych i problemy z jakimi przychodzi im się zmierzyć. Łatwo jest wyśmiać takie osoby, a zrozumieć dużo ciężej. Dzięki Antoninie Kostrzewa ten problem został wreszcie poruszony. Wiele jest osób nieśmiałych i warto wiedzieć jak do nich podejść, zaprzyjaźnić się z nimi i sprawić by przestali bać się ludzi.
Książkę „Zawstydzeni czyli skazani na.. samotność” polecam zarówno mężczyznom jak i kobietom w różnym wieku. Jednakże odradzam ją osobom, które spodziewają się miłych historyjek. Nie o to tutaj chodzi.  
Autor: monia1990, Portal Nakanapie.pl
Zdarzało mi się użyć określenia „sierota boża” wobec osób nieprzedsiębiorczych, słabo komunikatywnych, niezdecydowanych wprowadzając ich w zakłopotanie, zawstydzenie. Dla mnie jedną z pokojowych reakcji ludzkich, a dla osób nieśmiałych jedyną możliwą reakcję, nawet w przypadku agresywnie atakujących ich ludzi. Stąd bagatelizowaną, nieszkodliwą, błahą, niegroźną, a nawet śmieszną.
Ale dla kogo?
To pytanie zadałam sobie po przeczytaniu jednego zdania we wstępie, które wprowadziło mnie w osłupienie: W świecie, gdzie Bóg już nie istnieje, a Nasz własny nas nie rozumie, nie można odnaleźć własnego Ja. W tym momencie uświadomiłam sobie, że moje słowa były jak pociski dobijające rannych. W mroźnym, samotnym świecie widniejącym na okładce, stojąca samotnie postać wśród przytłaczających, szarych pni drzew, ledwo widoczna na ich tle, jak nieśmiali na tle społeczeństwa, dostawali ode mnie śnieżkami prosto w twarz. A ja myślałam, że to zabawa. Ja. Oni walczyli naprawdę, na serio, o siebie. Za nieśmiałym uśmiechem, delikatnym wycofaniem, umilknięciem (o ile w ogóle się odezwali), chłodnym dystansem, szklaną barierą nieprzystępności, niezrozumiałym zachowaniem, niewspółmierną reakcją do czynnika ją wywołującą, krył się świat, o którym nie wiedziałam nic. Nie wiedziałam, że w ogóle istnieje taki świat. Bardzo niebezpieczny dla jego właścicieli, w którym schizofreniczny sposób balansowania między własnym wnętrzem, a rzeczywistością zewnętrzną to sposób na życie. Na funkcjonowanie w społeczeństwie na miarę własnych możliwości i sił psychicznych. Teraz wiem, że im tego nie ułatwiałam, że postaci klinicznych nieśmiałości może być tyle ile osób nią dotkniętych, że przyczyn ją wywołujących jest wiele i tyleż samo stopni jej natężenia, że jej objawy i charakterystyczne zachowania tylko dla mnie mogą być „dziwne” (jak ja nie lubię tego określenia), a dla nich są wynikiem wewnętrznej walki z samym sobą i całym otoczeniem. Walki o istnienie, o prawo do kawałka łóżka, w którym czuli się najbezpieczniej i z którego tylko z konieczności wychodzili do społecznej dżungli, w której każdy dzień był dla nich lekcją przeżycia. Byli tacy, którzy nie wracali. Nie wytrzymując presji otoczenia, wybierali śmierć. Boję się myśleć ilu takich było, gdzie moje słowa mogły być tą kroplą w przelanym kielichu…
O tym właśnie są dwa kolejne opowiadania, umieszczone zaraz po wstępie. Bardzo potrzebnym, którego tytuł Wstęp, czyli kim jesteśmy? sugerował bardzo dobry pomysł na oddanie głosu bohaterom tej książki – ludziom nieśmiałym. Ta bezpośrednia forma sprawiała wrażenie wyjątkowej, kameralnej chwili, bliskiego spotkania, ufnej atmosfery, bezpośredniej relacji, by ku mojemu rozczarowaniu, w miarę opowiadania „o sobie” przejść do narracji „o nich” , gubiąc intymny nastrój na rzecz dystansu, relacji, chłodu, pośredniości, wtórności i poczucia słuchania prelekcji na temat. Niemniej same informacje zawarte we wstępie były niezbędne, by zrozumieć, dlaczego oba opowiadania w dalszej części książki, mimo że jednorodne tematycznie, są tak różne.
Zacznę od końca, od historii Sławka opowiedzianej w Samotnym w wielkim bólu , dla mnie częściej spotykanej, bardziej prawdopodobnej, obserwowanej na co dzień. Mężczyzny samotnie wychowującego córkę. Jak to możliwe, że nieśmiały, skryty w sobie życiowy nieudacznik znajduje sobie piękną kobietę, która go akceptuje i rodzi mu dziecko? Możliwe, jeśli to ona była tą zdobywającą , odważną, komunikatywną, biorącą sobie za punkt honoru przełamanie aspołeczności obiektu pożądania. Zdobywając go, w konsekwencji obarczyła obowiązkiem, który dla Sławka stał się życiowym wyzwaniem. Sposób pokonywania pojawiających się problemów, radzenia sobie z nową sytuacją, rozwiązywanie zadań stawianych przez życie z chorą (jak się później okazało) Kasią, z punktu widzenia osoby, która sama ma problemy z osiąganiem równowagi psychicznej, odkrywało przede mną nie tylko nieznaną dotąd wiedzę na temat funkcjonowania takich osób w rodzinie, w pracy, wśród znajomych, ale i ich punkt widzenia, postrzegania. Niestety emocje (bardzo silne zresztą), towarzyszące walce z chorobą nowotworową Kasi w czasie ciąży i walce o urodzenie dziecka, pochłonęły prawie całkowicie moją uwagę. Zgubiłam w tych traumatycznych wydarzeniach osobę Sławka, odsuniętego w cień, zepchniętego na dalszy plan, będącą przecież w zamierzeniach główną postacią tej opowieści.
Druga historia (w książce jako pierwsza) Samotna w wielkim mieście opowiada o kobiecie i mężczyźnie, których nieśmiałość to ciężkie zaburzenie psychiczne, mające swoje podłoże w uszkodzonym DNA. Kiedy nieśmiałość nie jest taką zwykłą nieśmiałością, nieutrudniającą normalnego życia, ale posiadającą wiele cech Syndromu Aspergera, a tym samym autyzmu. Dwa skrajne przypadki prowadzące do depresji i samobójstwa.
Moje poczucie nieprawdopodobności istnienia takich ludzi autorka zneutralizowała nadaniem bohaterom azjatyckich imion i nazwisk, które wespół z niestandardowością zachowań, rozchwianymi myślami, niezdecydowaniem bohaterów, zaskakującymi decyzjami, nieprzewidywalnością reakcji, wprowadziła mnie w nastrój tak dobrze znany mi z książek Haruki Murakamiego, mimo braku elementów metafizycznych. Wszystko było twardą, ostrą, racjonalną, bolesną rzeczywistością. Czułam bezsilność i psychiczne cierpienie przede wszystkim bohaterki Yoshiko, opowiedziane w formie narracji obserwatora jej zachowań, przerywanej wtrąceniami bezpośredniego głosu dziewczyny wyróżnionego kursywą. Przeplatanie się mojego widzenia (utożsamiałam się z narratorem), osoby przyglądającej się z boku, ze światem dziewczyny bezpośrednio wyjaśniającej lub opisującej własne emocje, pozwalało mi na konfrontację obu naszych tak różnych światów emocji, poglądów, spojrzeń i pryzmatów. Niestety również i tutaj autorka nie była konsekwentna w pierwotnych założeniach. Z czasem pozwoliła na całkowite oddanie głosu bohaterce, zamieniając naprzemienność wypowiedzi w monolog, w którym każde zdanie było bardzo ważne, a wyróżnianie niektórych kursywą stało się zbędne. Niczego nie wnosiło ani w treść, ani w formę. Stało się całkowicie niepotrzebne.
Te trzy różne spojrzenia na tak powszechną cechę ludzkiego charakteru – nieśmiałość, a jednocześnie, jak się przekonałam, najmniej mi znaną, uświadomiły mi jedno: są wokół mnie osoby zniewolone nieśmiałością, która dla mnie była do tej pory niewinną, człowieczą cechą, a dla ich posiadacza oprawcą budującym klatkę samotności dla swojej ofiary, a czasem katem wykonującym wyrok.
To ja się teraz wstydzę za słowa, do których przyznałam się na początku, ale tą nieśmiałością konstruktywną, zmieniającą moje o niej pojęcie, ale nie będącą dla mnie problemem.
Na szczęście.
 Autor: Maria Akida Portal: coolturka.com.pl
Antonina Kostrzewa debiutuje w 2010r. powieścią „Zawstydzeni, czyli skazani na…samotność”. Książką nie pozwalająca  oderwać się od swej treści od pierwszych stron. Intrygujący tytuł, jak również blogowe wpisy autorki traktujące temat samotności, były dla mnie wyznacznikiem sięgnięcia po tę powieść.
Temat, zdawałoby się, nieobcy żadnemu z nas. Bo jeśli nawet ze  śmiałością i łatwością nawiązywania kontaktów jesteś za „pan brat”, to czy naprawdę NIGDY nie zdarzyło ci się zapomnieć przysłowiowego „języka w gębie”? I z pewnością nieraz doświadczyłeś poczucia osamotnienia bez względu na liczbę przyjaciół, bycia w związku, rodzinę itd. Dlaczego autorka na swój debiut wybrała tak trudny temat?
Już wstęp pokazuje, że temat samotności Antonina Kostrzewa zna od podszewki. To plus kolejne dwie historie ukazane w powieści dają przerażający obraz przegranego życia ludzi, którym do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie brakuje tak nie(WIELE) – wydobycia z siebie słów. Tych codziennego użytku, zwyczajnych, jak „dzień dobry” połączone z uśmiechem i w biegu rzucone sąsiadowi, zagadnięcie sprzedawcy w sklepie gdzie codziennie dokonujesz zakupów, proste „co słychać” zadane spotkanemu koledze. Słów od których, pomijając spojrzenia, tak naprawdę wszystko się zaczyna.
Prostota języka, znawstwo tematu i detale ukazujące codzienny żywot nieśmiałych samotników powoduje, że trzymając w dłoniach „Zawstydzeni, czyli skazani na…samotność” ‘stajesz’ się jednym z nich. Nie zastanawiasz się nad doborem słów, bo wiesz, że ich nigdy nie wypowiesz. Czujesz zalewającą cię falę ciepła w zwyczajnych, dla innych, sytuacjach, suchość w ustach, czujesz przeszywający ból samotności odczuwany w każdym milimetrze twego ciała, obolałość duszy. Przez te 152 strony jesteś nieśmiałym samotnikiem.
Żebyś jeszcze lepiej mógł wczuć się w sytuację samotnego nieszczęśnika, autorka wprowadza cię w jego  świat  za pomocą dwóch historii.
Bohaterami pierwszej „Samotna w wielkim mieście” jest para młodych ludzi – Yoshiko Noda i Kazuo Sasaki. Mieszkają  po sąsiedzku, zakochani są w sobie z wzajemnością. Śledzisz ich codzienność, niezręczność sytuacji, pragnienia które nigdy nie zostaną spełnione, płomienie pożądania bez szans na przeistoczenie się w ogień. Ich kolejne dni nie różnią się od poprzednich. Pajęczyna nieśmiałości oblepia ich postaci, potęgując samotność. Nie będąc w stanie uczynić NIC, co mogłoby nadać barwę ich życiu, wywołać jakąkolwiek zmianę, każde niepowodzenie traktują jak przysłowiowy policzek od życia. Wszystko, czego… nie zrobili stanowi ich niepowodzenie, które natychmiast się klonuje aż urasta do monstrum, któremu na imię: Porażka! Jak silne przedawkowanie rzeczywistości wpłynie na tych dwoje? Czy miłość zwycięży? Zakończenie, jestem pewna, zaskoczy cię, jak i mnie zaskoczyło…
Z kolei w  „Samotny w wielkim bólu” mamy do czynienia z nieco odmienną sytuacją. On, Sławek – nieśmiały i Ona – Kasia, dziewczyna przebojowa i pewna siebie. Ideał i skryte marzenie Sławka. Pomimo śmiałości dziewczyny początek ich znajomości, wydaje się, nie rokuje żadnych perspektyw. A jednak życie potrafi zaskoczyć. W przeciwieństwie do pierwszej historii, tu padają słowa. Nie jest ich wiele, ale jednak namiastkę rozmowy, czytelniku, tu znajdziesz. Historia ich znajomości toczy się szybko, zbyt szybko, jak na ich młody wiek. Sławek będzie musiał stanąć twarzą w twarz z prawdziwym życiem, w którym przekona się, że  nieśmiałość to nie jest to, co boli najbardziej. Najpierw ciąża dziewczyny zagrażająca jej życiu, choroba ukochanej, spotkania z jej rodziną, która – siłą rzeczy – nie jest zachwycona takim partnerem dla Kasi, aż wreszcie…
W  książce raziły mnie dwie rzeczy: obcojęzyczne imiona w pierwszej historii nijak mi nie pasowały do obrazu osób, które poprzez treść poznałam i niedopracowany styl pisarski. Przy czym ten drugi można usprawiedliwić chęcią przekazania emocji „na gorąco”, gdzie nie bardzo zwraca się uwagę, jak się mówi tylko, co chce się powiedzieć.
Książka „Zawstydzeni, czyli skazani na…samotność” nie jest z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych. Jeśli takiej szukasz – nie sięgaj po tę książkę. Gdybyś jednak chciał szerzej otworzyć oczy, by zobaczyć to co do tej pory było niewidzialne – przeczytaj koniecznie!
Autor: Elżbieta Dyja, Blog: Love-ebook
Książkę otrzymałem od autorki w prezencie z piękną dedykacją parę miesięcy temu. Przeczytałem, odłożyłem na półkę i chyba teraz nadszedł czas aby coś napisać o   niej. To książka pokazująca życie osób dla których wejście do społeczeństwa i egzystowanie w nim jest niemal koszmarem. Uciekają w samotność, nierozumiani i często wyśmiewani i odrzucani przez środowisko. Książka składa się właściwie z trzech częsci. Część pierwsza to obszerny wstęp autorki, a dwa pozostałe to dwa opowiadanie oczywiście dotyczące samotności.

   Szczerze mówiąc nigdy nie czytałem tyle o samotności, nie patrzyłem na to jak autorka. Wydaje mi się że autorka chce za wszelką cenę abyśmy zrozumieli jak Ci ludzie cierpią. Ja sam zadawałem sobie pytanie dlaczego to robi, ale o to zapytam ją w czasie rozmowy na temat ksiażki i nie tylko. Z książką warto się zapoznać, chociaż ja mam wrażenie że ostatnie opowiadanie nie jest dokończone. Ale przecież nie ja jestem autorem, więc nie znam koncepcji zakończenia, a może powstanie druga część ksiażki?
Autor: Piter Murphy, Blog: http://pisanyinaczej.blogspot.com/

Następne, mam nadzieję, wkrótce.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

Pierwszy wpis już się pojawił. Zapraszam do dodawania kolejnych...
Już teraz przyłącz się do dyskusji i dodaj nowy komentarz

Randki pisze...

To jest nasz wybór, jeśli ktoś chce być sam to będzie....

Prześlij komentarz