facebook

wtorek, 30 listopada 2010

Listopad - podsumowanie

Tak mi jakoś trochę słabo idzie z pisaniem, że nawet 4 postów miesięcznie nie potrafię napisać, dlatego planuję sobie wcześniej, by ukazywały się później. W ten sposób zamiast uzupełniać, mam wyświetlone tylko krótkie wpisy, których nie mam czasu później edytować. Zobaczymy, jak pójdzie mi dalej. We wtorek powinnam napisać podsumowanie mojej pracy i liczby odwiedzin na blogu.
Jest wtorek, więc może się trochę zmotywuję. Nie mam, jak zawsze za dużo czasu, a i sennie mi się trochę robi, lecz coś napiszę. Popatrzyłam trochę na moje statystyki. Mogę być zadowolona, jak i mogę być zawiedziona. Dla mnie samej jest dobrze, bo ktoś wchodzi na mojego bloga. Zawsze może być to więcej, ale dla mnie dobrze wiedzieć, że ktoś mnie czasem czyta, mimo że nie zawsze odpisuję na komentarze. Często robię to hurtowo, gdy przysiądę na chwilę, a dzisiaj to mi się chyba nie uda za bardzo, więc tych, którzy czekają, będę musiała tylko przeprosić i obiecać, że na pewno przyjdzie moment, kiedy odpowiem.
Wrzucam na stronę statystyki od początku istnienia bloga, a podsumowanie i komentarze dopiszę za ostatnie sześć miesięcy. Proszę klikać na zdjęcia, by je powiększyć.
Wizyty na stronie:

Wejścia na stronę:

Wejścia wg polskich miast:
Jak pewnie widzicie ilość odwiedzin i wejść na stronę różni się z licznikiem zainstalowanym na stronie, co wiąże się ze zliczaniem moich własnych wejść. Google Analytics posiada odpowiednie filtry, więc te wyniki są bardziej prawdziwe. Liczba odwiedzin widocznie się zwiększyła i może szczyt wejść na stronę przypadł w dniu ogłoszenia przeze mnie konkursu książkowego. Zobaczymy, czy przy kolejnym także będą widocznie wzrosty.
Ciągle mnie martwi współczynnik odrzuceń, który udało mi się ostatnio zmniejszyć, ale ciągle jest za duży. Tym pewnie też się zajmę.
Najwięcej wejść mam oczywiście przez wyszukiwarkę Google (na frazy: samotność blog i ich pochodne), a także poprzez: eioba.pl i mój profil na facebooku.
Nie będę was już dłużej zanudzać liczbami, więc do usłyszenia w grudniu. Będę miała dla was kilka niespodzianek.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

środa, 24 listopada 2010

Jestem sama, lecz otoczona przez przyjaciół

Taki piękny dzień, mimo że zrobiło się trochę zimniej, niż zwykle, jednak ja nadal jestem pełna optymizmu.
zima śnieg
Pewnie wszyscy stwierdzą, że to nieprawda, bo nadal tak pesymistycznie piszę, lecz tak ciągle jest. Nie ma się nad tym, co zastanawiać. Tak po prostu jest. To, o czym piszę, nie odzwierciedla dokładnie tego, jak się w danym momencie czuję. Mogę pisać o śmierci, a nadal mogę być szczęśliwa w głębi duszy. I tak naprawdę nie jestem, aż taka samotna, jak niektórzy mają o mnie zdanie. To, że nie wyszło mi w życiu z mężczyzną i znalazłam żadnego porządnego, to nie znaczy, że z nikim się w życiu się nie spotykałam. Tak naprawdę najważniejsza jest dla mnie Julka, to ona wypełnia całkowicie moje życie. Cieszę się, że ją mam. Pewnie i tak nie miałabym kota, ani nawet stada kotów, bo jakoś za nimi nigdy nie przepadałam. Od zawsze uwielbiałam psy i w ich towarzystwie czuję się najlepiej.
Newfoundland
Mam mój ciepły dom i rodzinę, na której nie zawsze mogę polegać i nie zawsze się z nią dogaduję, to jednak wiem, że jest blisko mnie. Mogę narzekać na pracę, ale na pewnie nie tak, jak kiedyś, bo jak wiecie po lekkich zawirowaniach i przejściach udało mi się coś znaleźć innego. Przerobiłam w ciągu kilku miesięcy prawie dziesięć miejsc pracy, więc myślę, że teraz się zadomowię trochę na dłużej w tej jednej. Na pewno daleko w niej do tego, co lubię robić, ale z pewnością bliżej, niż wcześniej. Nie zarabiam pisaniem i pewnie nigdy nie będę, ale staram się ciągle dążyć do tego celu. Z każdym dniem pewnie jestem bliżej, niż dalej i znajdę jakieś miejsce dla siebie, ale potrzebuję na to jeszcze trochę czasu. Tak to wygląda w moim przypadku. Wiem, że czasem trochę za dużo narzekam na moje życie, ale często pocieszam się, że niektórzy mają gorzej. Trochę to złe z mojej strony, gdyż powinnam raczej szukać pozytywów u siebie, niż czegoś gorszego u innych, ale uświadomiłam sobie, że nie jestem jedyną osobą, która w ten sposób potrafi poprawić sobie samopoczucie.Tak naprawdę jestem zwykłą kobietą, albo niezwykłą matką starającą się zapanować nad otaczającym mnie światem. To jest moje życie i chcę je przeżyć, jak najlepiej potrafię. Dlatego zwracam się do wszystkich samotnych i narzekających. Zamiast się użalać nad sobą, także znajdźcie kogoś, komu powodzi się gorzej od was i pocieszcie się, chociaż w ten sposób. I przypominam, nie siedźcie w Andrzejki w domu. Może akurat w ten dzień spotkacie kogoś wyjątkowego, albo znajdziecie go w swoich wróżbach.
Jestem trochę dziwna, nie do końca normalna, ale jeszcze ludzie i rodzina potrafią ze mną wytrzymać. Mam nadzieję, że wy także zostaniecie ze mną.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

czwartek, 18 listopada 2010

Nigdzie się nie wybieram.

Tak moi drodzy. Ciągle tu jestem, tylko ostatnio trochę mniej czasu miałam, by coś napisać nowego. Tak naprawdę to pisałam coś nowego, a dokładnie opowiadanie na konkurs Zakochany Wrocław, ale o tym już wam wspominałam. Skończyłam pisać, wysłałam i teraz mam trochę więcej czasu dla samej siebie i oczywiście na bloga. I oczywiście w połowie grudnia będę mogła pomyśleć, co dalej zrobić z tym opowiadaniem, a myślę, że chętnie je przeczytacie wtedy. Tylko będę musiała pomyśleć, jak to technicznie zrobić, gdyż w całości to trochę za dużo wyjdzie, a dzielić na 10 części będzie ciężko. Z pewnością, jakoś rozwiążę ten problem, by zrobić cztery części i zbytnio was tutaj nie zanudzić. W każdym razie wszystko przed wami. Dlaczego nie myślę nawet o tym, że moje opowiadanie może zdobyć zaszczyt wydrukowania go, jako tego trzynastego? Mniej więcej tak samo podchodzę do losowania lotto, chociaż wiem, że tutaj mam trochę większe szanse. Jestem taką realistką z lekko pesymistycznym nastawieniem, ale oczywiście zawsze zostawiam sobie furtkę na świetlaną przyszłość.

Ci, którzy są moimi fanami na Facebooku doskonale wiedzą, co robię każdego dnia i co mi wypełnia czas. Na głowie mam dużo projektów i staram się jakoś je poukładać, by wszystko jakoś poukładać, ale czasami nie tylko czasu, ale i chęci brak. Ciężko połączyć pisanie z pracą, ale myślę, że jakoś się uda. Więcej samodyscypliny i znowu będę mogła przelewać słowa na papier, a dokładniej na ekran komputera. Nadal jestem tradycyjna i muszę wszystko drukować, bo inaczej nie potrafię sprawdzać błędów i chyba szybko się tego nie oduczę. Tak jakoś mi się zawsze lepiej czytało i żadne e-booki mi też nie pomogą. Wciąż wolę dźwigać ze sobą opasłe tomy i moczyć kartki na deszczu, niż korzystać z udogodnień techniki. Wiąże się to oczywiście z finansami, gdyż nie mogę sobie pozwolić na taki wydatek, nawet na święta. Na książki też sobie nie mogę często pozwolić, ale póki co mogę korzystać z centrów tanich książek, bibliotek, a zwłaszcza z bibliotek znajomych. Szkoda mi to słyszeć, że statystyczny Polak czyta mniej niż jedną książkę rocznie, gdyż co roku czytam "Mistrza i Małgorzatę" bez różnicy czy mam czas czy nie, a pozostałe zostawiam sobie na wolne chwile. Przynajmniej tą średnią zawyżam.
Już dzisiaj mogę wszystkich zaprosić na "19. Wrocławskie Promocje Dobrych Książek"
Targi odbędą się w dniach 2-5 grudnia w Muzeum Architektury przy ul. Bernardyńskiej 5 we Wrocławiu. Ja też tam będę, chociaż raczej jako gość. Chyba moja książka nie jest zbyt "dobra", by się tam mogła pokazać. Popatrzę sobie na nowości wydawnictw, ale raczej nie zdobędę się na odwagę, by spytać się, czy może ktoś byłby zainteresowany wydaniem mojej drugiej książki. Wiem, że miałam ją skończyć do grudnia, ale sami widzicie, jak mi ostatnio z pisaniem idzie.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

sobota, 6 listopada 2010

Każdy dzień to szansa na zmianę naszego życia

Podobno piszę zbyt pesymistycznie i zapewne większość ludzi uważa, że sama też w takim nastroju chodzę codziennie. Tak jednak nie jest. Mam swoje wzloty i upadki, ale tak naprawdę jestem w głębi duszy szczęśliwa. W życiu już tak jest, że jak cieszymy się jedną rzeczą, to smucimy się drugą, ale trzeba dążyć do tego, by te dobre rzeczy przysłoniły nam złe. Pokazuję we wpisach te ciężkie chwile, bo o dobrym, lukrowanych życiach nikt czytać nie będzie chciał. Zawsze wolę pokazać tą ciemną stronę medalu, bo wtedy każdy z czytających może powiedzieć: "Tak naprawdę moje życie jest takie złe, skoro ktoś ma jeszcze gorzej."
pesymizm

Tyle chyba tytułem wstępu.

Budzimy się i doskonale wiemy, jaki ten dzień będzie zły, kiepski i do bani, a zwłaszcza to, że na pewno nic się nie wydarzy ciekawego. Nigdy nie myślimy, że to akurat dzisiaj spotka nas coś wspaniałego, że znajdziemy chociażby na ulicy pieniądze, że wygramy w totka lub spotkamy kogoś z dawnych lat. Zawsze układamy sobie dokładnie to, co opisałam w poprzednim wpisie. Większość osób samotnych właśnie w ten sposób podchodzi do każdego swojego dnia - pesymistycznie i nigdy nie myślą o tym, że każdego dnia może się coś wydarzyć. Niekoniecznie musimy traktować każdy dzień, jak nasz ostatni na ziemi, ale chociaż postarajmy się go przeżyć bardziej. Zamiast leżeć na kanapie przed telewizorem - ruszmy się, pójdźmy do znajomych, zadbajmy o siebie. To nie jest takie proste, ale tak naprawdę nasz pesymizm jest spowodowany nie tym, że jesteśmy sami, tylko tym, że za dużo mamy wolnego czasu, który spędzamy tylko w swoim towarzystwie. Co za tym idzie, za dużo myślimy. Możemy być kim tylko chcemy, dajmy uwierzyć nam w siebie i czasem nawet wywrócić nasze życie do góry nogami. Chcesz skakać na spadochronie, a może ty boisz się zostać panią kierowcą ciężarówki? Przekładasz swoje marzenia nie tylko z powodów finansowych, ale z powodu obawy o to, co powiedzą inni. Po co się martwić innymi. Niech mówią. Jeśli to zrobisz i stwierdzisz, że to był głupi pomysł, to przyznasz im rację. Jeśli się nie przekonasz, to nigdy się nie dowiesz, co straciłaś/-eś. Daj sobie szansę na zmianę. Pozwól dopomóc swojemu szczęściu.
Dzisiaj tylko tyle napiszę, bo też muszę wykorzystać dzisiejszy dzień, jak najlepiej, mimo że pogoda nie dopisuje. Na koniec coś dla was.




Za sprawą Edyty i jej bloga: love-ebook ukazała się moja kolejna recenzja:
Antonina Kostrzewa debiutuje w 2010r. powieścią „Zawstydzeni, czyli skazani na…samotność”. Książką nie pozwalająca oderwać się od swej treści od pierwszych stron. Intrygujący tytuł, jak również blogowe wpisy autorki traktujące temat samotności, były dla mnie wyznacznikiem sięgnięcia po tę powieść.
Temat, zdawałoby się, nieobcy żadnemu z nas. Bo jeśli nawet ze śmiałością i łatwością nawiązywania kontaktów jesteś za „pan brat”, to czy naprawdę NIGDY nie zdarzyło ci się zapomnieć przysłowiowego „języka w gębie”? I z pewnością nieraz doświadczyłeś poczucia osamotnienia bez względu na liczbę przyjaciół, bycia w związku, rodzinę itd. Dlaczego autorka na swój debiut wybrała tak trudny temat?
Już wstęp pokazuje, że temat samotności Antonina Kostrzewa zna od podszewki. To plus kolejne dwie historie ukazane w powieści dają przerażający obraz przegranego życia ludzi, którym do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie brakuje tak nie(WIELE) – wydobycia z siebie słów. Tych codziennego użytku, zwyczajnych, jak „dzień dobry” połączone z uśmiechem i w biegu rzucone sąsiadowi, zagadnięcie sprzedawcy w sklepie gdzie codziennie dokonujesz zakupów, proste „co słychać” zadane spotkanemu koledze. Słów od których, pomijając spojrzenia, tak naprawdę wszystko się zaczyna.
Prostota języka, znawstwo tematu i detale ukazujące codzienny żywot nieśmiałych samotników powoduje, że trzymając w dłoniach „Zawstydzeni, czyli skazani na…samotność” ‘stajesz’ się jednym z nich. Nie zastanawiasz się nad doborem słów, bo wiesz, że ich nigdy nie wypowiesz. Czujesz zalewającą cię falę ciepła w zwyczajnych, dla innych, sytuacjach, suchość w ustach, czujesz przeszywający ból samotności odczuwany w każdym milimetrze twego ciała, obolałość duszy. Przez te 152 strony jesteś nieśmiałym samotnikiem.
Żebyś jeszcze lepiej mógł wczuć się w sytuację samotnego nieszczęśnika, autorka wprowadza cię w jego świat za pomocą dwóch historii.
Bohaterami pierwszej „Samotna w wielkim mieście” jest para młodych ludzi – Yoshiko Noda i Kazuo Sasaki. Mieszkają po sąsiedzku, zakochani są w sobie z wzajemnością. Śledzisz ich codzienność, niezręczność sytuacji, pragnienia które nigdy nie zostaną spełnione, płomienie pożądania bez szans na przeistoczenie się w ogień. Ich kolejne dni nie różnią się od poprzednich. Pajęczyna nieśmiałości oblepia ich postaci, potęgując samotność. Nie będąc w stanie uczynić NIC, co mogłoby nadać barwę ich życiu, wywołać jakąkolwiek zmianę, każde niepowodzenie traktują jak przysłowiowy policzek od życia. Wszystko, czego… nie zrobili stanowi ich niepowodzenie, które natychmiast się klonuje aż urasta do monstrum, któremu na imię: Porażka! Jak silne przedawkowanie rzeczywistości wpłynie na tych dwoje? Czy miłość zwycięży? Zakończenie, jestem pewna, zaskoczy cię, jak i mnie zaskoczyło…
Z kolei w „Samotny w wielkim bólu” mamy do czynienia z nieco odmienną sytuacją. On, Sławek – nieśmiały i Ona – Kasia, dziewczyna przebojowa i pewna siebie. Ideał i skryte marzenie Sławka. Pomimo śmiałości dziewczyny początek ich znajomości, wydaje się, nie rokuje żadnych perspektyw. A jednak życie potrafi zaskoczyć. W przeciwieństwie do pierwszej historii, tu padają słowa. Nie jest ich wiele, ale jednak namiastkę rozmowy, czytelniku, tu znajdziesz. Historia ich znajomości toczy się szybko, zbyt szybko, jak na ich młody wiek. Sławek będzie musiał stanąć twarzą w twarz z prawdziwym życiem, w którym przekona się, że nieśmiałość to nie jest to, co boli najbardziej. Najpierw ciąża dziewczyny zagrażająca jej życiu, choroba ukochanej, spotkania z jej rodziną, która – siłą rzeczy – nie jest zachwycona takim partnerem dla Kasi, aż wreszcie…
W książce raziły mnie dwie rzeczy: obcojęzyczne imiona w pierwszej historii nijak mi nie pasowały do obrazu osób, które poprzez treść poznałam i niedopracowany styl pisarski. Przy czym ten drugi można usprawiedliwić chęcią przekazania emocji „na gorąco”, gdzie nie bardzo zwraca się uwagę, jak się mówi tylko, co chce się powiedzieć.
Książka „Zawstydzeni, czyli skazani na…samotność” nie jest z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych. Jeśli takiej szukasz – nie sięgaj po tę książkę. Gdybyś jednak chciał szerzej otworzyć oczy, by zobaczyć to co do tej pory było niewidzialne – przeczytaj koniecznie!
Edyta

Poza tym trzymajcie za mną kciuki w konkursie: www.zakochanywroclaw.com, nie wiem, jak mi pójdzie, aletrochę waszych dobrych słów zawsze się przyda.
zakochany wroclaw
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis