facebook

środa, 23 września 2009

Samotność, a.. imprezy

Strasznie, strasznie, po prostu strasznie. Co tu więcej mówić, skoro napisanie kolejnego felietonu zajęło mi prawie miesiąc? Chyba się trochę zagubiłam w tym wszystkim. Nie wspominając już o tym, ile czasu zabrało mi napisanie jednostronicowego listu do wydawcy. Tak, nadal go nie wybrałam. Jakoś tak czas działa na moją niekorzyść, a może to ja zaczęłam prowadzić bardziej aktywne życie. Nie boję się wyjść sama do kina, na zakupy, basen itp. Po prostu staram się żyć tak, jak kiedyś, a nie jak samotna kobieta.
Tyle tytułem wstępu. Było o świętach i urodzinach, więc przyszedł czas na pozostałe imprezy. Zatem. Miłej lektury.

Samotność, a.. imprezy
Wiem, wiem, osoby nieśmiałe powiedzą, jakie znowu imprezy, ale może zacznijmy od początku. Skoro rozmawiają tylko z rodziną i znajomymi (którzy nie mają ich jeszcze dosyć), a wszelkich spotkań towarzyskich unikają, jak ognia, to jak tu można mówić o jakimś wyjściu? Kiedyś może i wychodzili, kiedy niczym się nie przejmowali, a alkohol i bliskość znajomych sprawiały, że potrafili się dobrze bawić. Teraz sami nawet nie pomyślą, by w weekend wyjść poza swój bezpieczny dom. Uważają, że są już w takim wieku, że co najwyżej mogą odwiedzić kogoś w domu lub ewentualnie pójść do jakiegoś pubu. Wszelkie imprezy, koncerty to nie dla nich, wolą spokojniejszy tryb życia. Tylko co tak naprawdę się zmieniło, od czasów, kiedy na każdy piątek czekali z utęsknieniem myśląc tylko o tym, jak dobrze będą się bawić.
impreza weekend
Nadeszły czasy, że problemem jest nie to, by znaleźć czas by odwiedzić wszystkie swoje ulubione kluby, ale w jaki sposób znaleźć wymówkę dla swoich przyjaciół, by móc zostać w domu. Samotnie.
Przychodzi czasem taki dzień, gdy po dostaniu zaproszenia, nie sposób się nie pojawić. Są to zazwyczaj urodziny kogoś bliskiego, albo jakaś inna okolicznościowa impreza najczęściej odbywająca się w domu. Nieśmiali myślą wtedy, jakimi wymówkami się wymigać i robią mnóstwo innych rzeczy, byleby się nie szykować do wyjścia. W końcu nie chcieliby pokazywać się tam sami. Oczywiście będzie tam pełno znajomych, ale i tak nie będę mieli z kim rozmawiać. Lepiej zostać w domu. Czas leci, a jednak pół godziny przed spotkaniem zawsze ktoś zadzwoni i da ostro reprymendę by nawet nie pomyśleli, że mają nie przyjść. W ten sposób wszędzie się spóźniają, ale chociaż się pojawiają.

wiecznie spóźniony
Woleliby siedzieć sobie z boku popijając drinka i patrzeć na innych, jak się bawią, co robią, o czym rozmawiają. Zawsze jednak znajdzie się ktoś, kto spróbuje ich na siłę zintegrować z resztą towarzystwa. Już nie chodzi swatanie, tylko o to, by przez chwilę z kimś porozmawiali. Wiadomo, jak kończą się rozmowy na siłę. Gdy alkohol nie pomaga, bo upijamy się na smutno, a nie ma tak naprawdę z kim porozmawiać, to zaczynamy się nudzić. Najczęściej wychodzimy wtedy po cichu, tak by nikt nie widział i by uniknąć pytań: „Czemu tak wcześnie?” czy „Zostań jeszcze”. I oczywiście by ominąć moment pożegnań.
Pamiętamy przecież, jak to nie tak dawno potrafiliśmy znaleźć nasz złoty środek w alkoholu czy innych używkach, zapomnieć na chwilę o całym świecie i być praktycznie duszą towarzystwa. Bawiliśmy się do samego rana i rozmawialiśmy ze wszystkimi o wszystkim, nawet z tymi, których nie znaliśmy dobrze. Wiedzieliśmy, że nie możemy się nudzić wśród ludzi, których znamy tyle czasu i że oni nie pozwolą nam się nudzić. Wychodząc po cichu z imprez przypominamy sobie, jak to kiedyś zostawaliśmy do samego końca i jeszcze pomagaliśmy sprzątać lub zostawaliśmy do rana, by po obudzeniu mieć wspaniałe after party. Coś się jednak zmieniło w naszym sposobie myślenia. Nie potrafimy się już tak wyluzować, jak kiedyś, a raczej nie potrafimy oczyścić naszego umysłu na tyle, by zapomnieć o wszystkich naszych troskach i problemach. By choć przez ten jeden wieczór bawić się z pustym kontem życiowych doświadczeń, jak małe dziecko w piaskownicy, które tak niewiele potrzebuje do szczęścia. To jest nasza chwila i nikt nam jej nie zabierze. To ją będziemy wspominać jeszcze przez cały tydzień w pracy czy szkole. Będziemy mieli nareszcie o czym opowiedzieć znajomym, jak to dobrze się bawiliśmy, a nie odpowiadać, że w weekend, jak zwykle siedzieliśmy przed komputerem. Tylko, naprawdę ciężko uwierzyć, że to akurat tym razem trafimy w nasz prawdziwy, dobry, imprezowy humor, a nie będziemy siedzieć posępnie z boku czekając do północy, by wymknąć się do domu i zapłakać nad naszym losem.
smutna kobieta
W sumie znajomi przestali ich już zapraszać, bo czemu zapraszać kogoś, kto i tak nie chce przyjść, albo widać po nim, że się męczy. W końcu ile razy można do kogoś dzwonić by ciągle słyszeć odpowiedź odmowną. Chociaż gdy zbliża się sobotni wieczór ucieszyliby się, gdyby ktoś coś do nich napisał by wyjść gdzieś razem. Tylko wtedy, gdy mają na to największą ochotę, nikt się akurat nie odzywa, a sami boją się spytać: „Co tam porabiacie wieczorem?” Ciężko zrozumieć, dlaczego wszyscy wolą wyjść na miasto do klubu, potańczyć niż posiedzieć w domu we wspólnym gronie i obejrzeć film lub porobić coś razem. Te preferencje zmieniają się z wiekiem, ale dla nich i tak są wszyscy zbyt żywiołowi. Nawet jeśli spotkają się z kimś, to posiedzą chwilą z nimi, a gdy wszyscy są już lekko pijani i chcą pojechać się pobawić, oni uciekają. Niby obiecali, że tym razem wejdą do klubu, a jak tylko jest okazja, to szybko pędzą do domu lub znajdą wymówkę, by znajomi dali im spokój tym razem. Ci jednak nie dadzą za wygraną proponując by to właśnie nieśmiali sami podali klub, w którym będą się dobrze bawić, a reszta się dostosuje. I jak tu im nie dziękować? To oczywiście nic nie zmienia, bo w każdym miejscu można się czuć źle, nawet w swoim ulubionym. Po co iść na imprezę, jeśli spędza się ją przy stoliku, barze, albo podpiera się ścianę cały wieczór i obserwuje innych? Wtedy zadajemy sobie znów pytanie: „Co się we mnie zmieniło?”, bo właśnie coś się zmieniło. Kiedyś nie był ważny klub czy muzyka, tylko liczyła się zabawa ze znajomymi. I choćby znalazło się z nimi w największej spelunie, to impreza mogła trwać w najlepsze do rana i każdy dobrze ją wspominał. „Dlaczego teraz wszystko mi nie pasuje?” W poszukiwaniu tej odpowiedzi każdy ma problemy. Leży ona pomiędzy naszym smutkiem i bezradnością. Ciężko sobie odpowiedzieć na takie pytanie, a jeszcze bardziej znaleźć jego przyczynę. Najłatwiejszym sposobem na przestanie rozmyślania na kolejne zagadki naszej osobowości jest alkohol. Myślimy, że pomoże nam on na tyle, że na pewno odnajdziemy się w naszym towarzystwie i będziemy się bawić do rana. Tylko, jak pisałam w artykule o alkoholu, ciężko znaleźć w takim momencie umiar i kończy się na tym, że samotni upijają się do nieświadomości, a niewiele i tak jest z tego pożytku.
brak umiaru w piciu
Podobno świat pędzi do przodu i nie ma czasu na stagnację, ale czy wszystko musi się dziać przeciwko osobom samotnym, którzy wśród bawiących się ludzi nie czują się dobrze. Gdyż rzadko można pójść na taką imprezę, gdzie wszyscy mogą bawić się osobno. Dobrze wiedzą, że nawet na koncercie rockowym wśród tłumu skaczących ludzi, oni będą po prostu stać i odliczać czas do końca, byleby stamtąd uciec. Nawet jeśli grałby ich ulubiony zespół, mogą trafić na swój ciężki dzień i nie zaśpiewać, ani jednej piosenki. Czas imprez techno z magicznymi pigułkami przy wejściu powoli odchodzi do lamusa, a to była prawdziwa odskocznia dla takich ludzi, którzy mogli się po prostu bawić do białego rana bez obawy, że ktoś się im przygląda lub ocenia. Co gorsza podrywa. Każdy ma swój świat i bawi się, jak potrafi. Nie musi nawet z nikim rozmawiać. Zresztą, jak pisałam w artykule o narkotykach, wolą brać je sami w zaciszu swego domu. Chociaż zdarza się, że idąc z grupką znajomych wezmą po cichu lsd w ubikacji udając później, że wszystko jest z nimi w porządku. Wiadomo, że nie da rady wszystkiego ukryć, dlatego często znajomi przez takie wybryki nie chcą ich zapraszać, by nie mieć później problemów i nie zajmować się nimi przez cały wieczór. Faktem jest, że oni akurat wtedy dobrze się bawią, chociaż rzadko coś z tego pamiętają.
Mając dobrych znajomych wiemy, że nie pozwolą nam się nudzić w sylwestra. Chociaż możemy się wymigiwać, że nie mamy za co pojechać na zabawę poza miasto, to zawsze znajdzie się ktoś, kto także zostaje i na pewno będzie świętował na miejscu. Wymówki w tym wypadku są bezowocne, bo prędzej przyjadą po nas do domu i wyciągną na siłę, niż pozwolą nam samotnie patrzeć się na fajerwerki.
sylwester fajerwerki
Fot.: Earl Sod
To właśnie takie imprezy, na które czeka się rok czasu są podobno najlepsze. To właśnie na nich nieśmiali potrafią zapomnieć o swoich problemach i kontrolować się na tyle, by znaleźć tą odpowiednią ilość alkoholu dla siebie. Potrafią tak się bawić, że nowopoznane osoby chciałyby ich później zaprosić na kolejne imprezy, bo dobrze mieć przy sobie kogoś, kto potrafi rozkręcić całe towarzystwo, a do tego jest zabawny i pijąc więcej od innych trzyma się na nogach. To właśnie na takich imprezach robią takie rzeczy, których nigdy by nie robili. W końcu, kto by pomyślał, że wieczny samotnik potrafi poderwać kogoś obcego i jako pierwszy/-a go/ją pocałuje? To przecież jest niewiarygodne. Tak oczywiście rodzą się plotki. Wychodząc rzadko i akurat na tych imprezach raz na pół roku bawiąc się dobrze utrwalić nasz zły wizerunek, a dokładniej taki, który jest naszym przeciwieństwem. Dla nas samych jest to natomiast jednorazowy wybryk, który możemy wspomnieć popijając w samotności drinka w domu. Przypominamy sobie, że ten przypadkowy seks na imprezie nie był wcale taki wspaniały, jednak wiele byśmy dali, by przeżyć to znów. By choć przez chwilę poczuć tą ekstazę roztańczonych ciał i smak zabawy. Teraz to tylko wspomnienia.
wspólny poranek
Sylwester to jeszcze nic w porównaniu do innej cyklicznej imprezy. Urodziny tutaj. Otóż walentynki to po prostu horror dla wszystkich samotnych. Oczywiście nie dla singlów/singielek, dla których jest to kolejna okazja na imprezę i poznanie kogoś nowego. Dla samotnych to dzień, który woleliby zapomnieć. Na ulicach, nie wiadomo skąd wszędzie pojawiają się zakochane pary. Z witryn sklepowych uśmiechają się serduszka, a cały świat zamienia się w różowo-czerwony cukierek, który sprawia, że wszyscy stają się szczęśliwi. Wszędzie widać róże, zabieganych ludzi z prezentami, wokół rozbrzmiewają dźwięki telefonów i życzenia. Tylko, jak się tutaj tym wszystkim cieszyć?! Najłatwiej byłoby zapaść się pod ziemię. To nie czasy podstawówki, kiedy nawet najbrzydszej dziewczynie wychowawczyni sama wyśle kartkę. Życie nie rozpieszcza i nie mamy się co oszukiwać. To jeden z najbardziej dołujących dni w roku, w końcu nie mamy komu ofiarować swojego serca.
pęknięty serce
Fot.: CarbonNYC
Do tego wszędzie, gdzie zazwyczaj jemy są rezerwacje, a zamówić pizzę do domu w taki dzień podobno nie wypada, bo co znowu sobie sąsiedzi pomyślą? Postanawiamy przetrwać oglądając kolejną komedię romantyczną w tv, tylko jak zostać w domu, kiedy na pewno znajomi na to nie pozwolą. I to nie tylko pary, które się o nas tak martwią, a raczej wiedzą, w jaki sposób spędzimy ten dzień, a także nasi dobrzy znajomi, którzy zamiast spędzić ten dzień u boku swojej miłości wolą spotkać się w lekko większym gronie. Oczywiście nie chcemy by ktoś się nami opiekował w taki dzień, więc zrobimy wszystko, by nie dopuścić do sytuacji, że będziemy dostawką do czyjejś miłości. W końcu znajomi już nie kilka tygodni wcześniej zrobią wszyscy byśmy akurat w ten dzień nie byli sami, a raczej, byśmy znaleźli swoją połówkę właśnie czternastego lutego. Zaczyna się na imprezach. Tak przypadkiem. Później za ich zgodą, a na końcu już na siłę. Wtedy, gdy już nie mogą na nich patrzeć, jak siedzimy samotnie z boku. Po prostu znajdują wśród swoich znajomych osobę, która także jest samotna, ale przy tym bardziej śmiała. Próbują posadzić ich obok siebie, przedstawić czy nawet popchnąć na siebie podczas tańca. Jednak wszelkie działania mają przeciwny efekt do zamierzonego. Nieśmiali jeszcze bardziej uciekają przed wzrokiem nieznajomej osoby lub tradycyjnie udają, że ich to nie interesuje i że tak jest im dobrze. Zresztą, jeśli mogliby z kimś się umówić lub porozmawiać, to jest to zazwyczaj znajoma osoba ich starych znajomych. Jeśli zostaną sobie przedstawieni, to mogą nawet z taką osobą porozmawiać. Raczej nie wynika z tego nic poważnego, ale i tak jest to już sukces, bo z obcymi osobami w ogóle nie rozmawiają. Zresztą po kilku minutach każdy zauważy, że coś jest z nimi nie tak. Raczej nie można kontynuować rozmowy, temat się urywa, a pogawędka się nie klei. Po takim zapoznaniu nikt nie chciałby się wiązać z osobą mającą taki bagaż emocjonalny i nie mającą własnego życia.
walentynki swatanie
Dlatego w walentynki samotni są jeszcze bardziej dobici tym, że wszyscy wokół starali się znaleźć im na siłę bliską osobę. Nie chcą nawet myśleć, by w walentynki umówić się na randkę w ciemno czy po prostu pójść na imprezę dla singli. To przecież dla nich oczywiste, że lepiej pozbyć się złudzeń i upokorzeń, dlatego wolą zostać w domu. I nie ma takiej siły, która mogłaby to zmienić. Ewentualnie, gdy znajomi pojawią się u nich niespodziewanie z alkoholem i scrabble czy jakimś dobrym filmem. Tylko takie spontany potrafią uratować ten dzień, a czasem i całe ich życie.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

Napisano już 6 komentarze/y. Zapraszam do dodawania kolejnych...
Już teraz przyłącz się do dyskusji i dodaj nowy komentarz

skwarcia pisze...

Na imprezy nie chodzę chciaż chciałabym.Nie mam z kim poprostu...Ale sama byłam ostatnio 2 razy na koncercie i nawet fajnie że sama nikt mi nie przeszkadzał podczas i mogłam dać się ponieść muzyce a po koncercie rozmawiałam z zespołem:D i naprawdę mi to nie przeszkadało.
A walentynek nie cierpię.Jak dla mnie miłość powinna trwać całym rokiem a nie jeden dzień i żeby kochać kogoś nie trzeba mu dawać prezentów wystarczy poprostu być obok!!

Antonina pisze...

Ciężko jest wyjść samej na imprezę, ale czasem można się do znajomej pary podłączyć i także się dobrze bawić, a nie czuć się, jako dodatek.
Na koncertach można się bawić samej, ale w walentynki chyba nikomu się nie udało...

Blog o mnie, mojej chorobie i o tym co powstaje w mojej głowie. pisze...

Jeśli jesteście samotni, macie dużo wolnego czasu i lubicie czytać. To zapraszam na strony mojego bloga. Jest tam zakładka gdzie codziennie wklejam fragment mego opowiadania. Niewielkiego lotu, co prawda, ale jego napisanie należało do postanowień noworocznych. Więc... ;-D
Są tu także zakładki, dotyczące mojej choroby i moje przemyślenia... http://januszsm.blogspot.com/
Wpadnijcie zatem, zapraszam. Wiem, że wpadłem nie proszony. Wybaczcie... Ale uważam że nie istnieję, dopóki nikt nie wie że żyję. ;-D Pozdrawiam. Janusz. ;-*

Antonina pisze...

Na pewno będę zaglądać.

Twardy Hanys pisze...

Po polsku mówi się kawaler/panna! Strasznie wkurzają mnie te anglicyzmy, skoro mamy polskie odpowiedniki

bm pisze...

Samotności to faktycznie trudna sprawę. Jednak można byc w malzenstwie i zyc obok siebie. Dlatego wazne jest by umiec rozmawiac do drugiej oso y i zauwazac ja. Pozdrawiam.

Prześlij komentarz