facebook

czwartek, 17 września 2009

List gotowy

Witam wszystkich po przerwie, nawet długiej przerwie. Wiem, że starałam się pisać, co jakiś czas na twitterze, ale to tylko krótka informacja. Teraz mam do przekazania coś ważnego. Skończyłam pisać list do przyszłego wydawcy. Strasznie długo to trwało i pisałam go na raty, ale nie miałam wcześniej do czynienia z czymś takim. Starałam się nie pisać o sobie, tylko o tym, o czym piszę i o czym jest moja książka. Wiem, że jak zwykle jestem z pewnością zbyt bezpośrednia i lekko dominująca, ale chyba taka po prostu jestem. Co z tego będzie, okaże się później. Teraz, kiedy udało mi się napisać tą jedną stronę, mogę się spokojnie zabrać za poszukiwanie wydawnictwa. To będzie wymagało spędzenia kilka godzin przed komputerem, ale myślę, że nie będzie z tym tak wielkiego problemu. Z pewnością nie znajdę wszystkich możliwych wydawnictw w Polsce i znając życie trafię głównie na te, które nie dają szansy młodym pisarzom/pisarkom, tylko zajmują się zagranicznymi bestsellerami, to i tak będę szukać, dopóki nie znajdę. Może tym razem pójdzie mi szybciej niż z listem.
printing house
Co do drukowania, to jeszcze mnie czeka dalsze drukowanie, ale skoro już wiem, jak rozwiązać problem "PCL XL error" to już chyba wszystko będzie szło dobrze. Ważne, by się nie załamywać na niepowodzeniach. Dobrze, że nie wydrukowałam od razu wszystkiego, bo teraz bym musiała to robić jeszcze raz, bo jak wspominałam pozostawały mi bękarty i wdowy w tekście. I tak patrząc na datę rozpoczęcia "Samotnej w wielkim mieście", czyli 23.03.2009 to za kilka dni minie pół roku odkąd rozpoczęłam ją pisać. W porównianiu do molocha nieskończonego od sześciu lat to i tak chyba sukces. Wiem, że w pół roku to można dwa tomy encyklopedii napisać, ale chyba jeszcze będę miała lepszą wprawę. "Samotny w wielkim bólu" powstaje w zupełnie inny sposób, bo staram się pisać go od początku do końca, a nie rozwijać po kawałku dany opis. Chyba ten sposób jest dla mnie zdecydowanie lepszy. 
I przyznam się, możecie być źli na mnie, że zaniedbałam felietony. Nie jest tak źle, bo chociaż są pozaczynane, muszę tylko je doszlifować, uzupełnić i umieścić na blogu. W sumie szukanie zdjęć na bloga zajmuje mi tyle samo czasu, co napisanie jednego felietonu, więc może łatwiej będzie mi wrzucić na początku sam tekst. Jestem dobrej nadziei.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

Nic jeszcze nie napisano. Zapraszam do komentowania...
Już teraz przyłącz się do dyskusji i dodaj nowy komentarz

Prześlij komentarz