facebook

piątek, 22 marca 2013

Nic się nie zmienia na lepsze

Sama wam często tutaj piszę o zmianach, jakie trzeba wprowadzić w swoim życiu, by coś się potoczyło ono lepiej. Zmian, które powodują impuls do działania i zmian, które prowadzą do sukcesu, albo chociaż do odrobiny szczęścia.
kroki, cel, szczęście, możliwości
Niestety u mnie samej coś ciężko to idzie. 
Zacznijmy od początku.
Rozpoczęłam swoje wiosenne porządki.

Punkt pierwszy szafa i masa ubrań, w których już nie chodzę. Znając już powiedzenie, że trzeba zrobić miejsce na nowe rzeczy, zabrałam się do segregacji. Na pierwszy rzut poszły skarpetki i na tym skończyła się moja segregacja. Nie wiem, jak inni to robią, ale w moim wypadku bardzo ciężko rozstać z ciuchami, które mają dla mnie jakąś historię. To przywiązanie sentymentalne sprawia, że nie mogę pozbyć się starego swetra, który wygląda już tak, że mogę go nosić tylko w swoim zaciszu, ale jednak znaczy dla mnie więcej niż pięć nowych. Ostatnio z pomocą przyszła mi koleżanka, ale niewiele to zmieniło. Musiała wysłuchać historii kilka z moich ubrań i dała sobie spokój: "Z takim podejściem, to masz już ciuchy na starość".
No cóż nie udało mi się do końca. Za to o wiele lepiej poszło mi sprzątanie starych papierów, których sterta urosła mi koło łóżku. Posegregowałam je i połowa z nich zniknęła. Od razu poczułam się lepiej. Nie miałam żadnych problemów, by ich się pozbyć. Będąc już przy papierach postanowiłam sprawdzić, jak wyglądają moje niedokończone książki. I cóż. W tym wypadku nie wiem czy dobrze o tym pisać, ale naliczyłam się czterech sztuk na komputerze i jednej w zeszycie. Otwieram plik, ponad 70 tysięcy znaków, przeglądam. No tak, dobrze to pamiętam, nawet plan jest rozpisany do samego końca książki. Do tego skróty, wykaz imion z powiązaniami i daty. Mogłabym się za to wziąć, ale nie wiem dokładnie, gdzie skończyłam wcześniej. Muszę wszystko wydrukować, przeczytać i... Oczywiście, że nie dokończę jej pisać, tylko będę zmieniać wcześniejszą fabułę i poprawiać błędy. Zamknęłam plik. Na razie. Otwieram następny i podobne wrażenia. Dotarłam do najnowszej pozycji i tu mogłabym jeszcze coś zrobić, ale prawda jest taka, że mam milion innych rzeczy do robienia i zanim trafi się odpowiedni dzień i mogę wszystko na nowo zapomnieć. Nie gonią mnie terminy, wydawnictwo nie naciska, nikt nie oczekuje z niecierpliwością. Dlatego tak ciężko to idzie.
termin, deadline, koniec, praca
Nie pozostaje mi nic innego, niż zacisnąć zęby i postarać się trochę bardziej! Albo wysłać do wydawnictwa fragment, a później gonić i gonić, w razie wstępnej akceptacji.
Zachęcam wszystkich do działania.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

Napisano już 2 komentarze/y. Zapraszam do dodawania kolejnych...
Już teraz przyłącz się do dyskusji i dodaj nowy komentarz

Szacho pisze...

zgodnie z rysunkiem wyżej...musimy dojrzeć do zmian, musimy także chcieć a nie mieć słomiany zapał, dlatego też tak wiele osób poddaje się i zmienia coś w nieznacznym stopniu, lub poddaje się już na pierwszym schodku...powszechnie akceptowane jest to że każdy mówi o zmianach i później rezygnuje...i to jest akceptowane społecznie. No baaa nawet jesteśmy klepani po plecach - nikt nam nie nawytyka bo niewiele osób dochodzi do końca - niestety mentalność ludzi jest taka nie inna. Ja w sumie wolałbym aby ktoś mnie potrzepał ale w sposób motywujący... pozdrawiam // portrecista.blogspot.com

Antonina pisze...

Najczęściej mam problemy ze schodka "mogę to zrobić" do "chcę to zrobić". Na szczęście krytyczna motywacja czasem w takim przypadku dobrze pomaga.

Prześlij komentarz