facebook

niedziela, 7 lutego 2010

Brak chęci i walentynki w tle

W ten weekend miałam wiele planów, ale splot kilku wydarzeń sprawił, że oczekiwane przez cały tydzień spotkanie z przyjaciółmi nie doszło do skutku. Znaczy się, doszło, ale beze mnie. Jakoś straciłam chęć do widzenia, a nie przebywania z innymi ludźmi i choćbym się nudziła cały dzień, to wolałam spędzić go w domu, niż spotkać się z innymi. Nawet nie chodziło tu o obcych ludzi, tylko o tym, których znam najlepiej, ale nie zmienia to faktu, że postanowiłam weekend spędzić odosobniona od innych. Taka moja mała izolacja.
Zainteresowana problemem innych ludzi z nawiązywaniem kontaktów, wybrałam się do kina na „Adama”. 
Adam movie
Jako jeden z kilku filmów o zespole Aspergera, a do tego produkcji amerykańskiej miałam już z góry ustalone zdanie, co do całej ekranizacji. Może i scenariusz był w miarę przygotowany, ale sporo się zawiodłam na przewidywalności i przede wszystkim znudziłam się. O ile w „Zaklętych sercach” też niewiele się dzieje, to sama fabuła do czegoś dąży. Tutaj wszystko toczyło się wokół poznania przez Adama nowej sąsiadki i co wiadomo od początku, stworzenia nowego związku między osobą z Aspergerem i osobą całkowicie normalną. Z pewnością i scenarzysta, i producenci zapoznali się dokładnie z tematem tego zaburzenia, to jednak relacje głównego bohatera ze światem nie zostały w należyty sposób ukazany czy dopowiedziany. Nawet te idealne porządki w szafkach kuchennych dla osób, które trafiły na ten film przez przypadek wydadzą się całkowicie normalne, ot taki psikus. Brakowało mi tego komentarza i nacisku na problem socjalizacji. O rozwoju sytuacji ze związkiem już nic nie napiszę. Dziwię się, że samo użycie „Syndromu Aspergera” nie powodowało wśród pozostałych uczestników filmu zdziwienia, obrzydzenia, chęci izolacji od chorej osoby i cechowało się pełną akceptacją. W końcu nieraz widziałam, jak „dziwacy” są odtrącani na spotkaniach towarzyskich i jak się takie osoby czują. Nie mówienie o swoich problemach, nieokazywanie uczuć i ataki gniewu mogły być przedstawione w nieco inny sposób. Może inne zdjęcia i montaż wyeksponowałyby to lepiej. Nie będę już narzekać, bo było wiele scen, które mi się podobały i dobrze pokazywały problemy głównego bohatera.
adam scena
Dostrzegłam od razu różnicę pomiędzy Polską a Stanami, po raz kolejny bohatera z byle jakiej pracy stać na własne mieszkanie i życie bez problemów. No i oczywiście nikt z nas nie znajdzie w księgarni książki „Jak znaleźć pracę dla osób z Aspergerem” (lub podobny tytuł, bo dobrze nie pamiętam). Wiemy dobrze, jak wygląda rynek pracy u nas. Gdyby nie dopłaty dla pracodawców dla osób z grupą inwalidzką, to wybraliby oni osoby całkowicie zdrowe. Pod tym względem świat jest okrutny.
Może i poszłam do kina ze zbyt dużymi oczekiwaniami, a może po prostu zabrakło mi tej głębi, porządnego przedstawienia problemu czy innego zakończenia. Jednak cieszę się, że taki film powstał i także nasi widzowie mogą poznać ten problem. W ogólnym rozrachunku daję 6/10, choć mogło być lepiej.
Już tydzień antysamotne święto, czyli walentynki. Już wspominałam o nich w artykule: „Samotność, a.. imprezy”, ale teraz też chciałabym coś napisać. 
serca, miłość
Oczywiście znajomi nie dadzą mi spokoju i nie pozwolą mi siedzieć samej w domu. Córka też przyniesie do domu kartki i zdołuje mnie pytając się, czy ja coś dostałam. Już dzień przed będę się przygotowywać do tego wspaniałego święta psychicznie – opróżniając folder spamu z imprez o singlach, mijając wystawy w serduszka i oglądając reklamy z zakochanymi. Później zaczną się telefony z cyklu: „Co robisz jutro? Gdzie idziemy?”, a potem będę obmyślać plan, co tu zrobić, by zaszyć się w domu i nie wychylić się z niego, choćby na chwilę. Jakie stosować wymówki telefoniczne, jak ukrywać się na komunikatorze i wiele innych rzeczy, by nie dopuścić do tego, by być osobą na doczepkę dla dwóch par, ani też nie wybrać się imprezę dla singli i co najważniejsze nie dać się umówić na żadną randkę. Czy tak wiele oczekuję? Chcę tylko odrobiny spokoju w ten, jakże dla mnie nieprzyjemny dzień. Już dawno nie pamiętam, kiedy dostałam jakąś kartkę (nie licząc elektronicznych od przyjaciół) lub kiedy ostatnio dostałam kwiaty w ten dzień? I najgorsze, co mnie w ten dzień spotkało rok temu, to mina faceta dostarczającego pizzę, gdy przynosząc mi jedzenie o 21 zobaczył mnie w domowych ciuchach i w nieuczesanych włosach. I choćbym chciała i myślała, to jakoś nie mogę wymyślić sposobu na przetrwanie tego dnia, bo każda propozycja znajomych kojarzy mi się z litością. No chyba, że w tym roku pojedziemy na narty i przynajmniej moje myśli będą zaprzątnięte czymś zupełnie innym.

 Edit: Zmieniłam banner tytułowy bloga. Taki bardziej nowoczesny i bardziej czytelny. To jeszcze nie jest wersja docelowa. Ta ostatnia to będzie wycinek z okładki książki, ale jej póki co nie ujawniam.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

Nic jeszcze nie napisano. Zapraszam do komentowania...
Już teraz przyłącz się do dyskusji i dodaj nowy komentarz

Prześlij komentarz