Pokazywanie postów oznaczonych etykietą święto. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą święto. Pokaż wszystkie posty
piątek, 16 grudnia 2016
Świąteczne przygotowania
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Czas tak szybko mi ucieka, że nawet nie wiem, gdzie podziały się moje ostatnie miesiące. Niestety nie da się go zatrzymać, co najwyżej można ten czas spędzić w różny sposób. Jeden z nich, sam z siebie, nazywa się marnowaniem czasu i to właśnie z nim osoby samotne znają się najlepiej. W końcu, patrząc wstecz na swoje ostatnie miesiące, ciężko jest znaleźć coś naprawdę interesującego w swoich zachowaniach, a z rzeczy wartych do zapamiętania i wspominania, można uznać, co najwyżej, skończenie kolejnego serialu. Życie ucieka każdego dnia, a w ten sposób można się zbliżyć do jego kresu szybciej, niż się wydaje. Co zaś się łączy z szybko mijającym czasem to Święta. Wystarczy tylko chwilę pomyśleć, by uświadomić sobie, że dopiero co siedzieliśmy z rodziną przy wspólnym stole. Mimo całego świątecznego zgiełku, zawsze znajdzie się chwila, by przemyśleć nasze wcześniejsze dokonania. Wystarczy nam zazwyczaj kilka minut, by zamknięci w łazience, czy też wieczorem, na kilka chwil przed pójściem spać, zrobili sobie szybkie podsumowanie ostatniego roku. Jeśli co roku kończy się to stwierdzeniem "Moje życie jest do dupy", to znaczy, że trzeba coś z tym zrobić. Niestety najczęściej na samych słowach nie można skończyć, bo nigdzie to nie prowadzi, ale ciężko jest stwierdzić, że od jutra zmieniam całe swoje życie i od tej pory wszystko będzie lepiej. Obojętnie jednak co postanowimy, to lada moment czeka nas spotkanie z całą rodziną, masa niewygodnych pytań, a także nietrafione prezenty. Dlatego lepiej zawsze kupować wszystkim książki, nawet jeśli mielibyśmy to robić, co roku - po pierwsze zawsze coś znajdziemy odpowiedniego, a po drugie - nie są to wielkogabarytowe produkty, które na dodatek można zamówić bez wychodzenia z domu. O tym, jak przetrwać święta, pisałam już wcześniej.Ze świętami jest jeszcze ten problem, że zaraz po nich jest Sylwester. Niby nic wielkiego, ale najczęściej podczas świąt nie mammy jeszcze żadnych planów, a spędzenie ostatniego dnia w roku, wypadałoby świętować z innymi ludźmi - zwłaszcza, jeśli nie mieszka się pojedynkę. Ten jeden dzień w roku wiele nie zmienia, ale ta mała, ale jak znacząca zmiana, powoduje, że od razu wszyscy zaczynają się zastanawiać, jacy są już starzy i jak mało w swoim życiu zrobili. To sprawia, że zamiast się bawić i cieszyć - myślą. To nie wróży nic dobrego i może skończyć się płaczem w łazience. Jeśli chcemy dowiedzieć się czegoś o nas samych, wystarczy zrobić sobie listę prostych dwunastu rzeczy, które uważamy za sukces w minionych miesiącach. Nawet te małe, jak nieprzypalenie ciasta, nauczenia się nowych słów po angielsku czy chodzeniu wcześniej spać. Wtedy będziemy wiedzieć, że jednak z roku na rok jesteśmy coraz lepsi.
Antonina Kostrzewa
czwartek, 17 grudnia 2015
Coraz bliżej samotne święta
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Tak naprawdę rzadko spędza się Święta całkowicie samotnie.Zwłaszcza poniżej czterdziestki, kiedy posiadamy jeszcze rodziców, utrzymujemy kontakt z rodziną czy pamiętamy o naszych znajomych z pracy czy szkoły. Na pewno znajdzie się ktoś, u kogo moglibyśmy spędzić ten czas i nie jest niczym niestosownym spędzenie wigilii u kogoś, z kim nie jesteśmy spokrewnieni. O ile wieczorem ilość osób się zwiększa, a później można wiele z nich spotkać w różnych knajpkach, to te kilka godzin, gdy wszędzie dobiegają nas świąteczne dźwięki, a internet z naszej strefy czasowej powoli się wycisza, może być naprawdę męcząca. Aby z tego wybrnąć najlepiej wziąć zmianę akurat przypadającą w święta, bądź znaleźć dodatkowo zajęcie akurat na ten czas. Dla osób, które chcą się całkiem wyłączyć, pozostanie tradycyjnie zamknięcie się w swoich ścianach i pochłanianie kolejnego filmu.
Inaczej sytuacja wygląda u młodszego pokolenia. Choćby samotnicy ukrywali się cały dzień lub nawet specjalnie wyszli z domu z samego rana, by kupić prezenty, czy inne rzeczy do przygotowania kolacji, to i tak wieczorem będą musieli pojawić się przy wigilijnym stole. Niektórych tradycji się nie zmieni. Jeśli ktoś chce uniknąć takiej sytuacji, to musi się wyprowadzić z rodzinnego domu i wymigać się od przyjazdu. Jednak, nawet w tej sytuacji nie wszystko się udaje. Czasami obecność jest obowiązkowa i nic tego nie zmieni. Jeśli więc samotnicy nie czują magii świąt, nie lubią chodzić po sklepach i kupować prezentów, jak i otrzymywać po raz kolejny skarpety, to nie pozostaje im nic innego, jak.. zacisnąć zęby i te kilka godzin poudawać, że wszystko jest w porządku. To chyba jedyna możliwość, by wszyscy byli zadowoleni i nie doszło do jeszcze większej eskalacji problemów. Na pytania ciotek o drugą połówkę, można się zawsze pouśmiechać, lecz na pewno będzie to lepsze, niż udawanie choroby i czterdziestostopniowej gorączki. Trzeba tylko zamknąć pokrywę laptopa, odłożyć komórkę i usiąść przy stole, odliczając powoli czas, kiedy znów będzie można wrócić do bezpiecznego pokoju. Świadomość tego, że jest jeszcze wiele osób, które w ten sposób reagują i sobie z tym radzą, na pewno pomoże, więc do dzieła!
Antonina Kostrzewa
piątek, 19 grudnia 2014
Niechciane prezenty, nieszczere życzenia, czyli Święta samotnych
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Zbliża
się niezbyt ciekawy okres dla wszystkich samotnych. Wielkie
zamieszanie, obowiązek ubrania się ładniej, a przynajmniej
schludniej, kupienie prezentów, ubranie choinki i oczywiście
spędzenie połowy dnia ze swoją rodziną, z którą należy
rozmawiać, a do tego złożyć jeszcze życzenia. Wszelkie próby
uniknięcia tego kończą się na kłótni i możemy być pewni, że
i tak, i tak, zostaniemy siłą zaciągnięci do stołu. I to do tego
bez możliwości spoglądania, co chwilę na naszą komórkę. Nie
ukryjemy się przy wmawianiu choroby, ani także nie uciekniemy
nigdzie. W Święta, czy tego chcemy, czy nie, musimy je spędzić z
rodziną. O ile możemy wymigać się od pomagania w przygotowywaniu
kolacji wigilijnej, to na pewno będziemy na nią ściągnięci.
Choćby się paliło, to i tak będziemy musieli zasiąść przy
stole. I to właśnie wtedy zacznie się dla nas największy stres,
który będzie tylko narastał. Zacznie się od życzeń. Będą one
wyglądać, jak życzenia składane największemu wrogowi. Będziemy
się uśmiechać i odmawiać tą samą formułkę, jak co roku.
Zawsze zdrowie, zdrowie i pieniądze. Skoro wszyscy to wiedzą, to po
co o tym mówić. Zdarza się, że czasem ktoś powie coś bardziej
wyszukanego z cyklu:”Abyś znalazł sobie dziewczynę” albo
„Trochę urody nigdy ci nie zaszkodzi”. Takie życzenia są
jeszcze do przełknięcia, ale o wiele gorzej, gdy ktoś wypowie
zdanie w tym stylu przy innych gościach. Wtedy jest pewne, że cała
uwaga skupi się tylko na nas, a dalszych pytań nie będzie
końca. Nawet przygotowanie sobie wcześniejszych odpowiedzi nie
pomoże, gdy mamy przeciw sobie całą rodzinę, czekającą tylko,
by nas dobić w naszej samotności, albo próbować zeswatać z synem
sąsiada. Wtedy warto zacisnąć zęby, gdyż rok temu przeżywaliśmy
dokładnie to samo. Takie rzeczy bardziej zresztą bolą, niż
powiedzenie: „Jesteś nierobem”, bo dotykają nas bezpośrednio i
problemu, którego inni nie rozumieją. Gdy już miną wszystkie
rytuały świąteczne, przychodzi czas na prezenty. Tutaj możemy
podwójnie się rozczarować: z tych, które dostaliśmy, jak i z
tych, które daliśmy. Zazwyczaj nie oczekujemy niczego dużego, nie
musimy dostać najnowszego Playstation ani smartfona, nie muszą być
to ciuchy od Versace, ani perfumy Diora. Tak naprawdę obyłoby się
bez prezentów, ale jak tradycja, to tradycja. Najlepiej by było,
gdybyśmy sobie sami coś wybrali, albo wspólnie zamówili coś z
internetu. Jednak takie są tylko nasze pragnienia, a rzeczywistość
wygląda zupełnie inaczej. Dlatego, co roku otrzymujemy kolejne
skarpetki, sweter i rękawiczki. Co z tego, że nie muszą być wcale
brzydkie, ale po prostu mamy już ich wystarczająco tyle, że nie
potrzeba nam nowych. Zdarzają się też bardziej koszmarne prezenty,
jak: najtańszy zestaw kosmetyków, ubrania w różowych kolorach czy
płyty z muzyką zespołów, o których nigdy nie słyszeliśmy.
Fot. www.izismile.com
Oczywiście wypada się uśmiechnąć i podziękować, należy też
ukryć rozczarowanie, bądź niezadowolenie. W końcu nie każdy musi
lubić otrzymywać prezenty, jak i nie każdy musi okazywać z tego
powodu radość. O ile samych Świąt nie lubimy, to wiemy, jak inni
nasi domownicy przykładają do nich wagę. Dlatego staramy się,
razem z całą masą innych ludzi biegać po sklepach i
zastanawiać się, co możemy kupić innym tak, by im się to
podobało. Mimo że tego nie lubimy, to i tak co roku budzimy się z
ręką w nocniku i nie ma już czasu, by kurier zdążył coś
przywieźć z rzeczy zamówionych online. Przyjdzie nam chodzić od
półek do półek i myśleć, czy ten zestaw kosmetyków może być
odpowiedni czy też nie. Co roku sobie obiecamy, że tym razem nic
nie kupimy, albo weźmiemy pierwszą lepszą rzecz, a i tak
spędzamy mnóstwo czasu buszując samotnie między półkami.
Później zaś możemy zauważyć, że sami staraliśmy się być
mili, a teraz oprócz widoku rozczarowanych twarzy, przyjdzie nam
jeszcze wysłuchać komentarzy z cyklu: „A po co coś takiego
kupujesz”, „Chyba nie myślisz, że będę w tym chodzić” czy
„Jak coś, to damy wujkowi, może jemu się spodoba”. Kolejny raz przyjdzie nam zacisnąć zęby i odczekać jeszcze chwilę, gdy będziemy mogli po cichu odejść od stołu, zamknąć drzwi od naszego pokoju i włączyć komputer, by dowiedzieć się, że inni mają podobnie. Jeśli nikt nas nie zmusi, by pójść na Pasterkę, to Święta są już dla nas praktycznie zakończone i możemy zacząć martwić się, gdzie spędzimy w tym roku Sylwestra.
Młodzi,
którzy najbardziej wtedy narzekają, nie znają dobrze problemów
starszych osób, których samotność dotyka w ten sposób, że
Święta spędzają całkowicie sami. Nie mają, ani znajomych, ani
rodziny, która mogliby odwiedzić, a czasami, z którymi chcieliby
spędzić wspólnie czas, ale nie zostali zaproszeni. O ile, kiedyś
marzyli, by w końcu nie mieć Świąt, nie musieć szukać
prezentów, składać życzeń, a później razem jeść kolację, to
teraz tęsknią za tamtymi czasami, gdy nawet w telewizji nie ma, co
oglądać, a nowe informacje w internecie nie chcą się
aktualizować. Szkoda tylko, że zazwyczaj niektóre rzeczy zauważa
się zbyt późno.
Antonina Kostrzewa
czwartek, 22 maja 2014
Coś mnie ominęło, czyli 5 lat bloga
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Zbierałam się i zbierałam, by coś napisać na blogu, a tu ciągle czasu brak. Mimo że ładniejsza pogoda na zewnątrz się zrobiła i lato zbliża się wielkimi krokami, wcale to nie znaczy, że teraz więcej czasu spędzam na świeżym powietrzu. Powiedzmy, wszystko jest po staremu, tylko mi samej czasu ciągle brakuje na wszystko i czasami się zastanawiam, co by tu zrobić, by móc nim zarządzać lepiej. Nie liczę już tego, że właśnie w tym momencie chce mi się spać bardziej, niż zimową porą, gdy za oknem ciągle ciemno było. Chociaż to raczej problem motywacji, a raczej braku chęci na cokolwiek i zastępowanie wszystkich konstruktywnych rzeczy, tymi najbardziej banalnymi: spanie, granie na komórce i na komputerze, czytanie plotkarskich portali czy przeglądanie zdjęć. Nim się zbiorę do czegoś konkretnego, to mija kilka godzin, a wtedy już mi się nie chce nic więcej robić. Tak mijają kolejne dni, które niewiele zmieniają w moim życiu, choć nie powiem, że się staram. Przynajmniej nigdy nie mam wyrzutów sumienia, gdy się pogrążę w czytaniu. O nie!
Fot. www.izismile.com
Od zawsze mam moje uciekające zainteresowanie, czyli ciekawi mnie coś do czasu, aż znajdę sobie coś nowego. Tak to niestety wygląda, ale podobno nie jestem w tym osamotniona. Przynajmniej z mojego lenistwa nie rozpoczęłam pisania nowej książki, a przez to nie porzuciłam poprzedniej, której dokończenie zabiera mi coraz więcej czasu. Zwłaszcza w momencie, kiedy już powoli dobijam do końca i czekają mnie jeszcze tylko poprawki i kilka uzupełnień opisów przyrody, lecz wolę w głowie obmyślać sobie alternatywne zakończenia, zanim jeszcze dobrnęłam do właściwego.
Patrząc na daty zauważyłam, ze minęło już 5 lat, odkąd po raz pierwszy wpisałam coś na bloga. Czas szybko leci od 2009 roku, aż sama do końca nie mogę uwierzyć. Myślałam, że mi się znudzi i odłożę pisanie tutaj na półkę. Jednak coś karze mi tutaj wracać, może rzadziej, niż wcześniej, ale na pewno nie chce, by ten blog dołączył do kolejnych, na których ostatni wpis był parę lat temu. W takim razie do usłyszenia już za niedługo.
Antonina Kostrzewa
środa, 30 kwietnia 2014
Majówka dla samotnych
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Jakieś majówkowe pomysły, plany, a może po prostu założenia? Wszyscy je robią, nawet gdyby majówka wypadała w środku tygodnia, a przez cały czas miało padać. Niby dwa dni wolnego, a całkiem inna atmosfera, niż święta, a na dodatek daje nam możliwość spędzenia jej z kim chcemy, albo wręcz spędzenia nie z tymi, z którymi musimy. Co jednak, gdy musimy majówkę spędzić w samotności? Może nie dlatego, że nie mamy znajomych, tylko dlatego, że oni zdążyli zrobić sobie plany już kilka miesięcy wcześniej, kiedy nie byliśmy jeszcze zdecydowani. Niby jest zawsze wiele możliwości, lecz wszystko, co robi się w samotności nie przynosi radości. Kiedy ktoś spojrzy na nasze życie będzie nam zazdrościł ilości wolnego czasu i możliwości, jakie stoją przed nami. Nawet nie patrząc na koszty, to oczywiście możemy robić miliony rzeczy, tylko tracą one sens, gdy idzie się na nie samemu, bez motywacji, bez chęci i bez żadnych sił.
Fot:. www.izismile.com
Ktoś może stwierdzić, że możemy biegać czy chodzić na siłownię/fitness, by zadbać o siebie, lecz jak się zachęcić? Możemy z kimś pójść pierwszy raz, by się zapisać, a gdy nam się znudzi przebywanie wśród innych ludzi, zostaniemy z rocznym karnetem. Bieganie też jest dobre, bo można biegać w samotności i odpocząć od otaczającego nas świata, posłuchać muzyki, poćwiczyć trochę. Tylko bieganie jest też formą ucieczki przed codziennością, przed rodzicami/dziećmi, żoną/mężem, współlokatorami. Wtedy możemy pobyć chwilę w odosobnieniu i nie myśleć o tym, co czeka nas w domu. Osoba samotna nie ucieknie z samotności w samotność. Bieganie nie stanowi takiej odskoczni, ani nie daje przyjemności i szybko się nudzi. To po prostu kolejna czynność, którą przeżywa się w pojedynkę. To samo tyczy się wyjścia do muzeum, teatru, opery, na koncert. Wśród innych ludzi zawsze będziemy sami, nie będziemy z nikim rozmawiać, przeżywać, móc się podzielić opinią, skomentować grę, pośmiać się. Nikt nam też nie przyzna racji, a prowadzenie wewnętrznego dialogu, to już chyba początki schizofrenii.
Fot.: www.izismile.com /Anne Emond
Cóż pozostaje. Jeśli spacer lub przejażdżka rowerem nas nie będą smucić po pewnym czasie, a wspólny grill ze znajomymi zrobi się nudny, zostanie nas zawsze nasz własny kąt i okno na świat, czyli komputer z siecią. Nieważne, czy będziemy przeglądać głupie obrazki, albo może obejrzymy całą serię serialu na raz myśląc o tym, co moglibyśmy robić w tym czasie gdzieś indziej, to przynajmniej będziemy bezpieczni wśród swoich ścian. Możemy też uciec w świat wyobraźni z dobrą książki. Na pewno lepsze rozwiązanie, niż ucieczka ze smutkami w alkohol. W domu nikt nam nie będzie zadawał krępujących pytań, nie będzie się dziwnie patrzył, ani litował. Tutaj możemy być sobą.
Antonina Kostrzewa
czwartek, 12 grudnia 2013
Grudzień za pasem
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Połowa grudnia już prawie, chociaż tego dokładnie nie widać. Jakoś tak w miarę ciepło jeszcze jest, a do tego śnieg, który wcześniej padał, dawno już stopniał. Nie trzeba też wkładać na siebie dwóch par swetrów, ani grubych, wełnianych skarpetek. Gdyby nie wszędobylskie Mikołaje, puszczana świąteczna muzyka, a co najważniejsze wielkie wyprzedaże, to bym nawet nie wiedziała, że to już teraz. Dokładnie teraz powinnam się sprężyć i najpierw obmyślić plan, co mam kupić, a później wprowadzić go w życie, tj. kupić prezenty. Jakoś w tym roku nie czuję tej całej magii świąt, więc i o takich rzeczach za wiele nie myślę.
Fot: www.izismile.com
W sumie tak się zastanawiam, czy inni w ogóle też o tym pamiętają. Jakoś nie widzę ludzi biegającymi z zapakowanymi prezentami w rękach, co roku temu było już normą. W takim razie dołączę się do innych i w tej niepewności i beztrosce przetrwam jeszcze jeden tydzień, gdy uświadomię sobie, że już za późno, by kupić coś ze sklepu internetowego, a także zdam sobie sprawę, że w mojej głowie, jak i w portfelu nie ma za wiele. No nic, za świętami jakoś nie przepadam, o czym już wcześniej także pisałam. Pogoda za oknem nawet mi odpowiada, byleby tak nie wiało już, a teraz sennym okiem spoglądam za szybę myśląc tylko o tym, co może mi się przyśnić tej nocy. Z zapamiętaniem snów nigdy nie miałam problemow, więc jutro, gdy budzik swoim wrzaskiem wygoni mnie z łóżka, pomyślę jeszcze chwilę, by przypomnieć sobie nocny sen. I wtedy będę już wiedzieć, że wolę wrócić do niego, niż pogodzić się z rzeczywistością.
Antonina Kostrzewa
poniedziałek, 24 grudnia 2012
Krótko, świątecznie
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Lepiej nie spędzać Świąt przed komputerem, ale korzystając z chwili wolnego postanowiłam coś wam napisać. O tym, jak przetrwać święta pisałam już dawno temu, ale jak ktoś nie czytał, to zapraszam do zapoznania się z moim felietonem. Mam nadzieję, że nie musicie czuć się wyobcowani we własnym domu, ani nie spędzacie Świąt całkowicie samotnie. Zdaję sobie sprawę, że jest to ciężki okres dla wszystkich samotników i cieszę się, że internet łączy ze sobą osoby, które nie mają ochoty ich spędzać.
Ja chcę was tylko poinformować, że od początku istnienia bloga, dokładnie dzisiaj, ma 100 000 (słownie: sto tysięcy) wyświetleń. Dziękuję wam wszystkim za taki miły prezent pod choinkę i życzę wam spełnienia marzeń w nadchodzącym roku.
Fot. www.izismile.com
Głowa do góry, a przy chwilach zwątpienia polecam świąteczne "To wspaniałe życie" Franka Capry.
Antonina Kostrzewa
piątek, 11 maja 2012
Trójka, czyli mała rocznica
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Przyznaję się bez bicia. Dzisiaj nastąpił ten dzień, kiedy jestem z wami już trzy lata. Mimo różnych zawiłości udaje mi się nadal pisać. Czasami więcej, czasami mniej, ale wciąż tu jestem. Sama nie wiem, jak to się udało, skoro zazwyczaj szybko nudzę się jedną rzeczą i szukam nowych wrażeń. No nic, tylko się cieszyć i oby tak dalej. Poza tym pamiętam moje obietnice bez pokrycia, ale przyjdzie czas na modyfikację wyglądu tego bloga, bo mimo pracy włożonej w ten kod, nic więcej lepszego z niego nie osiągnę, a przydałaby się jakaś lekko odświeżona wersja.
Fot. www.recipegirl.com
Mam nadzieję, że będziecie mnie nadal odwiedzać, będziecie pisać komentarze te dobre i te złe (wszystkie poza wulgarnymi i duplikatami są publikowane) i będziecie mnie polecać dalej.
Z mojej strony mogę wam polecić kolejną odsłonę 31.10, czyli Halloween po polsku.
Dokładniej zaś konkurs na opowiadanie. Może twoje opowiadanie znajdzie się w naszym ebooku. Odwiedź stronę konkursową i napisz coś naprawdę strasznego. Strzyżewo czeka.
Dokładniej zaś konkurs na opowiadanie. Może twoje opowiadanie znajdzie się w naszym ebooku. Odwiedź stronę konkursową i napisz coś naprawdę strasznego. Strzyżewo czeka.
Antonina Kostrzewa
czwartek, 9 lutego 2012
14. lutego
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
W tym roku nie będę pisać o Walentynkach. Robiłam to rok temu we wpisie: "Jak przetrwać samotnie walentynki", jak i dwa lata temu w podobnym "Jak przetrwać walentynki". Myślę, że wyczerpałam temat na tyle, że nie ma już, co go bardziej opisywać. Dlatego zapraszam do przeczytania poprzednich wpisów, bo moje zdanie na temat walentynek doskonale znacie. Jeśli nie, to wyrażę je na załączonym poniżej obrazku:
Fot. www.acidcow.com
Nie zamierzam robić wtedy nic specjalnego i nie sądzę, by jakoś moje plany się wtedy wyjątkowo zmieniły. Szczerze, nawet nie zauważyłam nigdzie, że ten dzień się zbliża. Gdyby nie wejścia na moją stroną po tych frazach, to pewnie bym to zauważyła dopiero po czasie. Myślę, że wielu z was także nie przywiązuje do tego dnia szczególnej wagi, bo nie ma się, czym martwić.
Dzisiaj nie będę dużo pisała. Mam milion rzeczy na swojej głowie, a sama sobie potrafię dołożyć kolejny milion, chyba tylko po to, by było weselej. Pewnie to znacie. Lepiej zająć się czymś nowym, by nie dokończyć czegoś starego i tak bez końca.
Antonina Kostrzewa