facebook

sobota, 15 sierpnia 2009

Samotność, a.. styl życia

Jacy są samotni z powodu swojej nieśmiałości? Wszyscy są w sumie inni, każdy jest swoistą indywidualnością, jednak pewne cechy ich łączą. Może nie każdego, ale wiele rzeczy jest dla nich wspólna. Spróbuję opisać te najczęściej spotykane. Wiem, że część rzeczy będzie się powtarzać z poprzednich artykułów, a także będą nawiązania do nich, ale tak to już niestety musi być. Mam nadzieję, że stałym czytelnikom cyklu „Samotność, a..” nie przysporzy to trudności, a nowym będzie się łatwiej w tym wszystkim odnaleźć. Zatem miłej lektury.
Samotność, a.. styl życia
Zaczniemy od nie tyle obojętności czy lenistwa, co od braku chęci do wykonania jakiejkolwiek czynności. Nie mówię tu o szkole czy pracy, bo do takich trzeba się zmusić. Chodzi tu bardziej o rzeczy, które można zrobić w czasie wolnym. Mogliby tak naprawdę robić wszystko. Mają na to i czas, i pieniądze. Mogą pójść do kina, na basen, siłownię, kręgle, do restauracji na dobre jedzenie, na wielkie zakupy, do salonu piękności czy polecieć na wakacje w tropikach, lecz jest jedno małe „ale”. Nie mają z kim. To krótkie zdanie paraliżuje wszystkie ich plany. I choć czasem uda im się wybrać gdzieś samej/samemu to nie czują się zbyt dobrze tylko w swoim towarzystwie (patrz: „Samotność, a.. jedzenie”). Nie chcą być też osobą na dostawkę, gdy ich znajoma para wybiera się gdzieś razem. Nie chcą psuć im tej chwili swoją osobą i wolą siedzieć sami w domu niż wyjść z nimi chociażby do kina. Oczywiście ich znajomi czasem wychodzą gdzieś razem, ale przecież o nieśmiałych nie pamiętają wszyscy. Nie są duszą towarzystwa, by zapraszać ich w pierwszej kolejności, a odmawiając na coraz to nowe propozycje, nikt nie wyjdzie z kolejną spodziewając się ich odpowiedzi. Tak samo, jak przy wyjściu do kina czy teatru, mają te same powody, by nie wybrać się z kimś na wakacje. Im znajomi są starsi, tym rzadziej wybierają się gdzieś większą grupą. Najczęściej wyjeżdżają gdzieś ze swoją rodziną. Starą paczką pojadą gdzieś razem w jakiś weekend, a wtedy nieśmiali najczęściej także im towarzyszą, by nie stracić tej szansy na kolejne chwile razem.
samotna impreza

To jednak tylko weekend, a wolne dni zalegają im i muszą później iść na obowiązkowy urlop, kiedy to akurat wszyscy inni pracują.
Zostają sami w swoich czterech ścianach i choćby powiedzieli sobie, że pójdą dzisiaj gdzieś, to i tak zawsze znajdą jakąś wymówkę by tego nie zrobić, niekoniecznie powodem musi być samotność. Siedząc w domu czas spędzają leżąc przed telewizorem lub siedząc przed komputerem. O zjadaczach czasu napisałam w artykule „Samotność, a.. inne uzależnienia”. Może i się nudzą, ale i tak mając wiele wolnego czasu niewiele robią konstruktywnego. Nie zrobią prania, nie posprzątają u siebie, nie naprawią niczego. Zawsze się mogą wytłumaczyć, że i tak ich nikt nie odwiedza, więc nie muszą mieć czysto, a porozwalana sterta ubrań należy tylko do nich i nikomu przecież nie przeszkadza. I to nie tylko u panów.
To samo dotyczy brudnych naczyń, a raczej podstawowego zestawu – kubka, talerzyka, małej miseczka i sztućców. Więcej i tak nie używają. Przychodzi jednak moment, kiedy ich także to denerwuje i czyszczą wszystko dokładnie i odkurzają. Jest to rzadkość. Istnieje też inna grupa samotnych, którzy należą do mniejszości, potrafiąca utrzymać idealny porządek u siebie. Nie spodziewają się także nikogo, ale po prostu nie lubią żyć w bałaganie i dlatego nim legną na łożu, jak inni, najpierw sprzątają. Wszystko zależy tutaj od człowieka.
Skoro już pisałam o planowaniu, to przejdźmy do list zadań. Wiele osób nie widzi swego życia, od napisania kilku kilku słów na kartce, w zeszycie czy w kalendarzu. To słynne „To do list” jest nieodłącznym elementem nie tyle codzienności, ale także całego życia.
Oczywiście, że jest to pomocne. Ja także często używam takowych, jak chociażby moje zapewnienie, że do końca sierpnia skończę książkę, zrobię zdjęcie na okładkę i będę gotowa na wysłanie do wydawcy. Realne? Jak najbardziej. Gorzej jest, gdy listy rzeczy do zrobienia są zawsze odkładają na później. Czasem są ku temu powody, ale częściej jest to w przypadku samotnych brak chęci. Termin wykonania zadań jest przesuwany i przesuwany, aż nie wypełniają ich nigdy. Znajdując stare listy często zastanawiają się, dlaczego dalej tego jeszcze nie zrobili i dopisują stare rzeczy do nowych. Spis rośnie, ale nic praktycznie z niego nie ubywa. Zostaje tylko ubolewanie nad tym, że nawet prostych czynności nie potrafią doprowadzić do końca. Oprócz zadań do wykonania, rośnie także lista rzeczy do kupienia. Obie się powiększają, a z czasem zaczynamy wykreślać niektóre pozycje, bo już ich nie potrzebujemy czy nie chcemy mieć. Dlatego czytanie obu wykazów jest tylko przytłaczające, a by nie oglądać coraz większej liczby rzeczy, robi się nowe i kolejne nowe listy chowając stare by przypomnieć sobie o nich w chwili zbliżającej się depresji. Pomocna z punktu widzenia rzecz staje się dobijającym czynnikiem. Czytamy o banalnych rzeczach, które i kiedyś i dziś mogłyby nas uszczęśliwić, ale i tak wiemy, że nigdy ich nie wykonamy.
Wiąże się to także z nieodłącznym pesymizmem, który na stałe zagościł w ich życiu. Na każdym kroku, gdy nad czymś się zastanawiają, dokładnie wiedzą, jak to się skończy. Nie chcą wierzyć, że coś się uda, a gdyby jakimś sposobem nawet coś wyszło, to nie cieszą się z tego, tylko skwitują krótko: „Głupi ma szczęście”. Ciężko ich zadowolić, a co dopiero uszczęśliwić. Skoro szansa na znalezienie miłości jest dla nich taka, jak trafienie szóstki w lotka, to z takim podejściem do życia ciężko oczekiwać czegoś dobrego. Kiedy zauważamy tylko porażki i niepowodzenia, a dobrych chwil nawet nie dopuszczamy do myśli, to nie ma sposobu, by na naszej twarzy zagościł uśmiech z chociażby małych drobnostek każdego dnia.
Wśród nieśmiałych są osoby, które na wszystkie prośby odpowiadają „nie”, ale częściej możemy spotkać ludzi, którzy nie potrafią powiedzieć tego słowa. I choćby mieli przez to zaniedbać swoje obowiązki, to pomagają innym. Nieraz się zdarzy, że muszą przez to zarywać noce i wiedzą, że są wykorzystywani, ale nie powiedzą nic, by nie zranić uczuć drugiej osoby. Znajomi potrafią zadbać o siebie i podrzucają im nowe zadania wiedząc, że i tak nie mają nic do roboty. Jednak to po przekroczeniu pewnej granicy prowadzi do ostrej kłótni i nie odzywania się do siebie przez wiele dni. O ile znajomi mają jakiś umiar i wiedzą, że gdy samotni wybuchają, to należy im dać spokój i sami rozumieją, co robili źle, to wśród obcych ludzi z pracy wygląda to całkiem inaczej. Bez żadnych skrupułów podrzucają im swoje obowiązki, jeszcze do tego chwalą się przed szefostwem, jak to oni szybko i sprawnie to wykonali. Ci udają, że nie widzą, co się dzieje i naszych nieśmiałych proszą, by zostali dłużej w pracy, a ci nie mając żadnych wymówek, ani nie potrafiąc odmówić, zostają. Stają się często popychadłem w pracy biegając od jednej do drugiej osoby i pomagając jej, nawet za brak podziękowania, a w wolnych chwilach robią kawę dla wszystkich. Jeśli mogą to część pracy zabierają do domu, gdzie w spokoju mogą robić to, co przez cały dzień nie mogli wykonać. Odejść z pracy też nie potrafią, więc powoli przyzwyczają się do roli, jaką inni i oni sami sobie dali. O ile potrafią odmówić osobie rozdającej ulotki, to w prawdziwych sytuacji, kiedy powinni to zrobić, nie potrafią.
Są tak zakompleksieni, że po prostu to po nich widać z daleka. Już nie mówię o wyglądzie zewnętrznym, ale o zachowaniu. Nieśmiałość dobija ich na każdym kroku. Idąc ulicą by uniknąć wzroku innych osób, patrzą w ziemię, jakby mieli tam znaleźć zwycięski los z loterii.
Mogą oczywiście zerkać, ale wolą unikać długotrwałego wpatrywania się komuś w oczy. Co innego obserwowanie z daleka, a co innego patrzenie z kilku metrów. Najłatwiej to zauważyć w środkach komunikacji, kiedy to wolą patrzeć gdzieś daleko i czytać książkę lub reklamy na zewnątrz niż spojrzeć na kogoś z pasażerów. Zawsze wolą być na uboczu i jadąc pociągiem udają, że ich nie ma. I choćby musieli jechać z danymi osobami przez dziesięć godzin to nie odezwą, ani nie będą kontynuować rozmowy jeśli ktoś inny ją zacznie. Wolą zaszyć się w stronach książki czy gazety, albo patrzeć na świat zza okna. Nawet w tłumie ludzi zawsze potrafią być sami. Podczas najlepszej imprezy potrafią czuć się odosobnieni, ale o tym w osobnym artykule.
Jakie kompleksy najczęściej dotykają samotnych? Jeśli nie jest dla nich sama nieśmiałość w sobie, to najczęściej dotyczy to tych rzeczy, za które obwiniają się za wszelkie niepowodzenia, czy to w życiu prywatnym czy służbowym. Listę otwierają wszelkie niedoskonałości ciała. U kobiet listę otwiera nadwaga i zbyt mały biust, a później praktycznie wszystko, do czego tylko można się przyczepić: nos, usta, oczy, cellulit, łydki, stopy itp.
Mężczyźni narzekają zaś na łysinę czy brak muskulatury, a reszta podobnie, jak u kobiet Dziwnym jest natomiast obawa o wielkość swojego członka (ile z nas kobiet o tym wie, zanim kogoś poznamy??). Dochodzi jeszcze sprawa wzrostu, koloru włosów, skory itp. Jednym słowem, wszystko można podciągnąć do kompleksu wyglądu. Zrozumiałym powodem do narzekań są wady wymowy, jak jąkanie, czy seplenienie, ale z tym nawet zwykli ludzi sobie dobrze nie radzą. Nie ma co chyba wypisywać wszystkich możliwych, bo narzekanie na samotność i szukanie jej powodu może trwać bez końca. Ciężko się przyznać, a co dopiero zrozumieć, że największym kompleksem jest nieśmiałość i gdy uda nam się ją pokonać, dopiero wtedy przestaniemy zwracać uwagę na te pozostałe.
Samotni wstydzą się wielu rzeczy, nie tylko swoich porażek ze swojej przeszłości, ale także swojego wyglądu, gdy nie skrywa go masa ubrań. O wyjściu na basen pisałam w artykule „Samotność, a.. sport”, teraz chodzi mi o całkowitą nagość. Wiem, że niewiele osób widziało ich ostatnio nago, oprócz ich samych, ale faktem jest, że wstyd przed pokazaniem swego ciała jest u nich bardziej spotęgowany niż u innych osób.
I nie ma tu różnicy czy dotyczy to osoby, z którą już jesteśmy przez dłuższy czas czy kogoś poznanego dosłownie przed chwilą. Przy tak niskiej samoocenie boimy się bardzo akceptacji przez drugą osobę, która często nawet nie zdaje sobie z tego sprawy uważając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Brak pochwał z jej strony powoduje późniejsze pytania o swój wygląd, które częściej prowadzą do kłótni niż do zrozumienia, że żadnego problemu nie ma i nie było. W przypadku nowo poznanej osoby rzadko dopuszczamy ją do naszych miejsc intymnych czy pozwalamy się oglądać przy zapalonym świetle. W ten sposób nieśmiałość zabiera nam przyjemność cieszenia się z seksu pozostawiając nam w głowie myśl: „On, ona na pewno zauważyła, że.. ale nie chce robić mi przykrości, dlatego nic nie mówi”. Przez to wszystko samo zbliżenie traktują jako obowiązek chcąc tylko by się skończył i druga strona była choć trochę zadowolona. O kompleksie zbyt szybkiego wytrysku czy braku zaangażowania u kobiet nie wspominam, by już bardziej nie obnażać nieśmiałych. To tylko niektóre powody, dla których unikają seksu, chociaż ciężko im policzyć, kiedy go ostatni raz uprawiali...

Zaraz, zaraz, chyba o czymś zapomniałam, a to o stylu życia miało być, więc jeszcze coś dopiszę:
Czasem nam się zdarza, że przyjdziemy na przystanek i nie wiemy, czy nasz autobus już odjechał, czy może będzie dopiero za 15 minut. Nic trudnego spytać się kogoś na przystanku. Wiemy, czy mamy czekać, czy może pójść na inny autobus. Jednak nieśmiali wstydzą się spytać i wolą czekać, niż spróbować się przełamać. Te same sytuacje możemy mnożyć, jeśli chodzi o inne sytuacje z zapytaniem się o coś nieznajomej osoby i to nawet nie płci przeciwnej - może to być osoba starsza, albo chociażby dziecko, może być to pytanie o godzinę, o długopis czy prośba o skasowanie biletu. To tylko kilka błahych życiowych sytuacji, a tak naprawdę problemy zaczynają się, gdy szukamy drogi lub gdy się zgubimy gdzieś w górach. I nie jest to domeną tylko mężczyzn, że wolą sami błądzić i znaleźć odpowiednią drogą, tylko wstyd przed spytaniem się o to obcego. Jak wiele takie zachowanie utrudnia, nie trzeba mówić.
Już wcześniej pisałam, że osoby nieśmiałe są małozaradne w życiu i przez to są często wykorzystywane przez innych w pracy czy w domu. Często jednak zdarza się, że robią to także obce osoby. W sklepie czy na poczcie perfidnie wpychają się przed nie, a nasi nieśmiali rzadko reagują na coś takiego. Tłumią złość w sobie i prędzej wybuchną niż zwrócą komuś uwagę. Tak samo nie zwracają uwagę sąsiądom, którzy uprzykrzają im życie i innym osobom, którym króka uwaga uzmysłowiłaby, co robią źle, a nawet czasem nie zdają sobie z tego uwagi. Brak interwecji nieśmiałych w najbliższe otoczenie sprawia, że jeszcze bardziej pożądają swoje cztery ściany, z których nie chcą wyjść do pełnego zła świata.
Za każdym razem, gdy jesteśmy na imprezie, wyjeździe czy po prostu gdzieś w większym gronie zauważymy, że osobom nieśmiałym ciężko jest zrobić jakiekolwiek zdjęcie. To, które zostało już zrobione jest na ich prośbę często kasowane. Boją się uwieczniać swoje fotografie twierdząc, że kiepsko wyglądają, albo wszyscy zobaczą, w jakim kiepskim nastroju właśnie się znajdują. Dlatego najczęściej zasłaniają się rękoma, odwracają głowę lub zakładają ciemne okulary ukrywające ich oczy. W końcu oczy to zwierciadło duszy.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

Napisano już 3 komentarze/y. Zapraszam do dodawania kolejnych...
Już teraz przyłącz się do dyskusji i dodaj nowy komentarz

Anonimowy pisze...

Od kilku dni czytam tego bloga natrafiłam na niego przez przypadek,jednak trochę zgadza się on z moim życiem..
ale muszę powiedzieć,że dominuje tu strasznie dużo pesymizmu.moim zdaniem należy cieszyć się małymi rzeczami,a nie skupiać się na swoich wadach,bo to jeszcze pogarsza sytuację.lepiej wyjść na spacer,czy chociażby na zakupy.co z tego,że samemu?
ja nie jestem przebojowa,nie mam znajomych ale mimo to nie zamykam się w 4ech ścianach.to jest najgorsze.umilajmy sobie dzień,nie psujmy już na starcie.

Antonina pisze...

Witam,
podobne odczucia po przeczytaniu bloga pisały mi osoby na eioba.pl; Wiem, że może przyczerniam życie nieśmiałych samotników, ale opisuję życie nie jednej, ale wielu osób, a po nałożeniu na siebie ich wszystkich problemów powstaje, mniej więcej, coś takiego, jak tutaj. Sięgam do tych najgorszych przypadków, by uświadomić także innym, że nie jest z nimi, aż tak źle. Myślę, że jeszcze pojawi się bardziej optymistyczny artykuł, gdy opiszę te, które mam przygotowane (a już ich nie jest dużo).
Ja także mogę zaprosić samotników by wyszli z domu z książki i poczytali ją na ławce w parku, tylko najpierw trzeba zrobić pierwszy krok i wyjść...
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

a ja mam taką pracę że non-stop rozmawiam z ludźmi więc samotność jest dla mnie wybawieniem

Prześlij komentarz