facebook

środa, 8 lipca 2009

Samotność, a.. zwierzęta

Tak, trochę samokrytyki i wzięłam się w końcu do pracy. Trochę książki, trochę bloga i jakieś efekty widać. Dzięki kolejnemu wpisowi i dodaniu gwiazdek od blogfroga mam już rank 7, więc chyba już nieźle, bo jestem tak po środku całej stawki. Teraz kolejne dokończenie lipcowych felietonów. Teraz z dzieci przeskakujemy na zwierzęta, więc praktycznie jesteśmy ciągle w tym samym temacie. Wiem, że trochę krótko, ale zapewne wystarczająco, by zrozumieć istotę przesłania. W takim razie.. Miłej lektury.

Samotność, a.. zwierzęta
Po zapoznaniu się ze wszelkimi „za i przeciw” dotyczącymi posiadania własnego potomstwa samotni dochodzą do wniosku, że może ze zwierzętami będzie łatwiej. Tutaj nie muszą się martwić o szukanie partnera do spłodzenia, jak i wychowania dziecka, bo wystarczy im wizyta w sklepie zoologicznym lub przeglądnięcie ogłoszeń z ofertami sprzedaży. Chociaż w tej kwestii jest o wiele prościej, co nie znaczy, że wprost banalnie. Muszą także porozmawiać ze sprzedawcą, hodowcą czy po prostu z właścicielem zwierząt. Zawsze jest to stresująca sytuacja, bo tutaj często dochodzą pytania o doświadczenie i warunki, w jakich będą je chcieli wychowywać.
Zacznijmy jednak od wyboru przyszłego towarzysza. Odczuwając brak drugiej osoby w swoim życiu wiedzą, że nowe stworzenie choć trochę uzupełni pustkę. Zaczynają rozmyślać, co będzie dla nich najbardziej odpowiednie i wspominają swoje dzieciństwie i swoje teraźniejsze nastawienie do życia. Wiedzą, że wszelkie pasje szybko ich nudzą i myślą czy nie zaniedbywaliby biednych zwierząt? Pamiętają, jak ich rybki udusiły się w brudnej wodzie, a chomik i papuga zdechły z braku pokarmu. Wtedy krzyczeli na nich rodzice i długo płakali po stracie. Zdają sobie sprawę, że teraz może być podobnie, tylko pozostanie im krzyczeć samym na siebie. Nie chcą być okrutnikami, dlatego starają się dokładnie przemyśleć, czy podołają temu zadaniu. Być dobrym opiekunem, to podstawa.
Przystępują do wyboru gatunku. Poczynając od zwierząt akwariowych, jak rybki, żółwie, patyczaki, pająki i węże poprzez różnego rodzaju gryzoni i ptaków do kotów czy psów. Pamiętają także o różnych egzotycznych gatunków. Wypisując coraz to nowe zwierzęta dochodzą do wniosku, że tak naprawdę potrzebują kogoś, do kogo można by było się przytulić czy porozmawiać. Kogoś, kto zastąpi im drugiego człowieka. Jasnym jest, że wybór pada na psa. Dlaczego nie na kota? Gdyż koty są utożsamiane z ludźmi samotnymi, którzy lubią się nimi otaczać. Nie chcą, by o nich także myśleli w ten sposób. I choć na świecie są zwolennicy wyłącznie kotów czy psów, to samotnicy boją się tych pierwszych, jak ognia. Wyobrażają sobie później swój nekrolog w gazetach: "Samotna kobieta osierociła gromadę kotów". Od razu wszyscy pomyślą: "Biedne kotki, kto się nimi teraz zajmie?".
Zacznijmy od psa. Zdajemy sobie sprawę, jaki to wielki obowiązek i ile wyrzeczeń kosztuje. Jednak myśląc o tym wszystkim, a czasem nawet przechowując psa znajomych, gdy ci jadą gdzieś na weekend, dochodzimy do wniosku, że nasze mieszkanie wcale nie jest zbyt małe dla czworonoga. Do tego wychodzenie z psem nie jest takie uciążliwe. Nie trzeba mu też gotować, wystarczy kupić wór karmy, a po odpowiednim szkoleniu pies będzie spokojny i ułożony.
Mając już tak przemyślane podstawowe rzeczy rozpoczyna się wybór rasy. Chociaż i tak jest to bez znaczenia. Bez różnicy, czy nieśmiali kupią sobie Yorka czy Doga, to po kilku dniach dochodzą sami do wniosku, że i tak się do tego nie nadają, a to, czego się bali i tak się właśnie sprawdza. Wiedzą, że ze swoim charakterem i predyspozycjami przywódczymi za parę miesięcy będą mieli w domu bestię sikającą wszędzie, gryzącą, co się da i ujadającą przez całą noc. Do tego nigdy by się ich nie słuchała. Po roku czasu pies nadal zachowywałby się, jak wredne zwierzę, a po skargach sąsiadów wizyty policji stały się częste. Jednakże pies to nie takie zwykłe zwierzę, które mogliby oddać, gdyby im nie wyszło z jego wychowaniem. Jeśli nie udało im się go przekonać do siebie, to teraz muszą z nim żyć przez najbliższe kilkanaście lat. Sypiać z wrogiem, który chce im się rzucić do gardła, a ich dom traktuje, jak swój własny poligon. Pozostaje kot.
Mały, śliczny kotek. Parę puszek z mokrą karmą i mały woreczek suchej. Bez wnoszenia worów po pół tony. Bez spacerów i bez ujadania. Kuweta załatwi całą sprawę. Nareszcie mają szansę na przyjaciela w świecie zwierząt. Tylko z kotami, jak to z kotami. Chodzą własnymi ścieżkami. Te niewykastrowane/sterylizowane potrafią miauczeć całą noc lub uciekać na kilka dni. Te, poddane zabiegowi często przybierają na wadze. Kotów niewiele osób tresuje, ale jeśli ktoś nie zadba o nie od najmłodszych lat, potrafią wejść za skórę. Nie licząc podrapanych mebli i rąk, najbardziej boli zniszczony sprzęt elektroniczny, do którego legną niczym magnez. To mięciutkie futerko i ciepło, które dają łasząc się do ciebie, jest czymś nie do opisania dla osób samotnych. Tylko, co zrobić, jeśli twój kot unika cię, jak ognia. Nie chce się zbliżyć, a gdy próbujesz go dotknąć, drapnie i nastroszy się? Wtedy wiadomo już, że w domu nie przechadza się intruz, ale mieszkasz z ignorującym cię zwierzęciem, które przypomina sobie po tobie, dopiero gdy miska jest pusta. To nie jest to, czego szukali.
Mając już raz jakieś zwierzę w domu, człowiek po jego stracie uzupełnia jego brak nowym nabytkiem. Samotni po śmiercie swego pupila, wolą nie ryzykować cierpienia innych stworzeń pozostając sami ze swoimi cierpieniami. Do tego martwią się, że ich nowy przyjaciel będzie zachowywał się tak samo, jak oni. Będzie bał się innych przedstawicieli swojego gatunku i stanie się samotnikiem wśród zwierząt. Dobrze wiedzą, że w przyrodzie samotne zwierzęta skazane są na śmierć. Te, które nie mogą dostosować się do życia w stadzie lub nieposiadające własnego potomstwa, matka natura szybko pozbawia szans na przetrwanie. W świecie ludzi jeszcze tak nie jest.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

Nic jeszcze nie napisano. Zapraszam do komentowania...
Już teraz przyłącz się do dyskusji i dodaj nowy komentarz

Prześlij komentarz