facebook

piątek, 31 sierpnia 2012

Czy nieśmiałość jest śmieszna?

Ja bym tego nie nazwała nigdy śmieszna, bo dla osób nieśmiałych jest ona po prostu żałosna. Dla innych jest nie tyle, co śmieszna, co może być powodem do śmiechu i drwin.
Poniżej zamieszczam kilka filmików. Pierwsze trzy dotyczą zagadywania obcych dziewczyn, przez powiedzmy nieśmiałą osobę. Reakcją dziewczyn w przypadku ucieczki czy zakończenia rozmowy jest śmiech, zdziwienie i zaskoczenie. Prowadzący odgrywa tutaj rolę nieśmiałego i po niepowodzeniu odchodzi z uśmiechem. Tylko wyobraźmy sobie teraz sytuację prawdziwego nieśmiałego. Czy naprawdę będzie mu do śmiechu? Czy może wróci zmartwiony do domu z obietnicą, że już nigdy nie podejdzie do żadnej dziewczyny. To właśnie z takich prostych sytuacji powstają później wielkie problemy prowadzące do długotrwałej depresji i lęków przed rozmową z obcymi. Z punktu widzenia nieśmiałego każda taka porażka jest ciężka i nie będzie on próbował tego powtarzać
Filmiki bardzo miło się ogląda, ale proszę was o spojrzenie na nie w inny sposób. Wyobraźmy sobie minę smutnego, nieśmiałego chłopaka, który naprawdę w tym wypadku ucieka. Może byśmy poszły za nim i same z nim zaczęły rozmowę, a może spotyka nas to czasem i nawet nie zwracamy na to uwagi.
Zapraszam do oglądania:

Część druga:

Część trzecia


A na koniec jeszcze jeden filmik. Tym razem o reakcji ludzi na łapanie ich za rękę:



A wy co o tym sądzicie?
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

środa, 29 sierpnia 2012

Samotność to ciągłe życie pod kreską

Każdego dnia przemysł filmowy pokazuje nam serialowe singielki i singli, którzy żyją we własnych czy wynajmowanych mieszkaniach, jeżdżą dobrymi samochodami, jedzą w restauracjach, uprawiają sport i robią zakupy nie martwiąc się o rachunki. Jeśli do tego dojdzie dziecko, to zawsze ma swoją opiekunkę, a samotny rodzic zawsze znajdzie czas by się nim zając po pracy i z uśmiechem na ustach położyć się spać koło północy. Jak jest naprawdę?

Tak naprawdę nigdy nie wiedziałam, skąd producenci  i scenarzyści znaleźli taki wizerunek samotnych. Zazwyczaj pracują w agencji reklamy, mają swój mały, ale własny kąt z obowiązkowymi meblami z Ikei, a do tego mogą prowadzić imprezowe życie. I to nawet, gdy muszą zajmować się dzieckiem, to większość czasu spędzają ze znajomymi. Czasem się zaśmieją, gdy mówią: "a to zapłacę kartą kredytową, najwyżej spłacę w przyszłym miesiącu". Nikt się nie martwi wydatkami, nie jest zmęczony i ma czas na wszytko. Czy to dlatego, że zawsze znajdą się ludzie sukcesu? Czy może dlatego, że to świat singli, a nie samotnych?
kobieta, żakiet, winda, praca
Jeszcze do niedawna myślałam, że to nieistniejący świat Amerykanów, ale podobne historie produkują polscy filmowcy, więc widocznie skądś muszą czerpać takie pomysły. Może stażystka w dziale reklamy zarabia trzy tysiące na miesiąc, a do tego rodzice płacą jej za mieszkanie, ale jakoś wśród moich znajomych takich osób nie ma. Może nie mają znajomości, a może brak im przebicia. Sama nie wiem, po prostu z mojego doświadczenia, takiego świata osób samotnych nie ma.Prawda wygląda zupełnie inaczej.
Już samo znalezienie dobrej pracy jest dla samotników problemem, co już opisałam w felietonie: "Samotność, a.. praca i pieniądze". Jeśli nie mieszkają z rodzicami, ani ze znajomymi ze studiów, to po opłaceniu czynszu i opłat wiele na życie już nie pozostaje. W tym momencie przydaje się posiadanie karty kredytowej, którą mają zadłużoną cały czas i spłacają ją co miesiąc, z wypłaty, by później znów powiększyć dług. W momencie płacenia rachunków pojawia się comiesięczna depresja spowodowana brakiem dostępnych środków na koncie, a jeszcze bardziej brakiem chęci do zmian tego stanu. Z powodu braków środków nie jedzą na mieście, chyba że w jakiś barze z jedzeniem na wagę, gdy koszt zakupu jest niższy niż gotowanie w domu dla jednej osoby. Zresztą posiłek z torebki z przyprawami nie można nawet nazwać pełnowartościowym daniem. Z powodu ciągłego braku pieniędzy zapożyczają się u znajomych, a później ich unikają, bo nie mają z czego oddać i boją się po raz kolejny tłumaczyć. To nie jest normalne życie, to udawanie, że się nie wegetuje ani nie jest bezdomnym. Rodzinę można jeszcze jakoś oszukać, że wszystko jest w porządku, przyjaciół, jeśli tacy są, już nie. Wtedy samotni stają się zbieraczami niepotrzebnych, używanych rzeczy: kanapa, mikser, krzesło itp. W końcu czasem trzeba coś zmienić w naszym otoczeniu. Gorzej jest z ubraniami, bo jeśli nie kupujemy w lumpeksach, to jak znajdziemy spodnie, kurtki jesienne, jakieś koszulki? Zostają promocje, wyprzedaże zeszłorocznych kolekcji i ciuchy niefirmowe, co w dzisiejszych czasach od razu wyróżnia i spycha jeszcze bardziej na margines. Obserwując znajomych zadowolonych z życia, z pracy czy z rodziny, nie czujemy zazdrości, co własną słabość, bo nie możemy się odnaleźć w świecie. Tak naprawdę te nasze cztery, zamknięte ściany, to wszystko, co mamy, a cała reszta jest tylko monotonnym snem. 
W przypadku samotnego wychowywania dziecka sprawa jeszcze bardziej się komplikuje, gdyż naszych długów nie jesteśmy już w stanie spłacać, co miesiąc. O dzieciach pisałam już w felietonie: "Samotność, a.. dzieci".
ojciec, dziecko, gra, szachy
Nie pomoże nam becikowe, ani używany wózek czy ubranka, które dostaniemy od znajomych. O ile pieluszki jeszcze nie stanowią tak dużego problemu, to jedzenie dla maluchów, a później buty to spory wydatek. Niewiele samotnych matek czy ojców chętnie chodzi też po zapomogi, bo po prostu się wstydzi, zresztą ich wysokość nie sprawia, że odetchną trochę bardziej. Wtedy i tak zaczynają się problemy, bo trzeba zrezygnować z opłaty niektórych rzeczy i na początek najczęściej jest to mieszkanie. Ze spirali długów ciężko wyjść, zwłaszcza jeśli korzystamy z pożyczek bankowych i nie tylko. Gorzej, gdy przyjdzie nam zapłacić za leki, wizytę lekarza lub inne problemy zdrowotne. Możemy czekać na ten moment, aż nasze życie odmieni się, jak w filmach, albo trwać w tym stanie, w nadziei na lepsze jutro. Jeśli do tego wszystkiego uda nam znaleźć miejsce w przedszkolu czy żłobku i wrócimy do pracy, to starzejemy się o 10 lat w ciągu roku. W dzień praca, po południu dziecko, kawałek wieczoru dla siebie, nocne wstawanie i każdego dnia brakuje przynajmniej trzech godzin snu. Będąc w takim stanie, nie mamy sił na prawidłowy rozwój dziecka, na zabawę z nim czy obserwowanie dokładnie jego poczynań. W końcu mając tak niewiele, nie jesteśmy w stanie wynająć opiekunki do dziecka. Wiadomo pomogą rodzice, rodzina, znajomi, ale nie możemy przekazywać im opieki nad dzieckiem. Jest ciężko, ale w końcu przyjdzie ten dzień, gdy zamiast się zadłużać, zaczniemy spłacać nasze długi, tylko ile czasu to jeszcze potrwa. Gdzie jest ten świat samotnych rodziców z seriali? Czy tak ma wyglądać rzeczywistość samotnych?
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Nieśmiali nie potrafią się sprzedać

W dzisiejszych czasach, by znaleźć porządną pracę, zaimponować znajomym, rodzinie czy przyszłej połówce, musimy dobrze się zaprezentować. Nie chodzi o kłamanie czy dawanie fałszywych obietnic, tylko pokazanie siebie, w jak najlepszym świetle. Jak to zrobić, gdy nie chcemy za dużo mówić o sobie, bo jesteśmy nieśmiałe/-i.

Prawdę jest, że nieśmiali nie mają problemów z autoprezentacją, gdyż zazwyczaj nie mówią o sobie. W towarzystwie zapytani, czym się zajmujesz na co dzień poza pracą, rzadko opowiadają o tym, co naprawdę robią.Opowiadają o jakiś drobnostkach, że mają mało wolnego czasu, czasem obejrzą film, albo pojeżdżą na rowerze. I choćby w domu malowali, pisali książki czy gotowali niczym najlepszy kucharz świata, to nie pochwalą się tym. Wstydzą się, że ktoś mógłby to źle skomentować, albo chciałby, co gorsza, przyjść zobaczyć na żywo, jak to wszystko wygląda. I właśnie w tym momencie pojawia się problem przekroczenia granicy prywatności osoby nieśmiałej. I choćby przyszła tylko jedna osoba i nie wnikałaby w szczegóły życia czy aranżacji przestrzeni życiowej, to jedno złe słowo, kiepski komentarz lub krzywe spojrzenie zostanie odebrane, jako atak na nieśmiałych, a to już jest kolejny krok do jeszcze większego zamknięcia się w sobie.
geniusz, wizytówka, prezentacja, umiejętności
Tak naprawdę nikt nie wie dokładnie, co robią nieśmiali w swoim wolnym czasie, a oni sami o tym też nie mówią, bo jakoś nie chcą się przechwalać. I zdając sobie sprawę, że każdy w swoim kręgu znajomych ma kogoś, kto mógłby im pomóc się wypromować, albo pozwolić na tym zarabiać, to musieliby oni pokonać tą granicę, której nie chcą przekraczać i nadal działać w swoich czterech ścianach. Nikt nie wie, że potrafimy tworzyć muzykę, strony internetowe, grafikę, albo że jeździmy konno, mamy patent sternika czy kurs spadochroniarstwa, bo nie mówiliśmy o tym, a nikt też nie zapytał. 
W porównaniu do innych osób, nieśmiali wypadają słabo. Jeśli jeden twój znajomy maluje, a drugi, którego on nie zna ma galerię sztuki, to łatwo można ich skontaktować ze sobą i wzajemnie im pomóc. Brak wiedzy o życiu innych sprawia, że te przypadki ułatwiające życie nigdy się nie wydarzą.
udawanie, słoń, tygrys, maskowanie
Gorzej w sytuacji, jeśli chodzi o pracę. Tutaj umiejętność autopromocji na rozmowach kwalifikacyjnych czy nawet już na etapie rzeczy wpisanych w CV jest bardzo ważna. Są stanowiska, które nie wymagają kontaktu z klientami i dużej ilości rozmów telefonicznych. Nie trzeba także mieć dużej styczności z innymi współpracownikami, lecz jeśli na rozmowie o pracę wypadamy, jako osoba niekontaktowa, to jest już problem. Jeśli w pytaniu o to, co robisz w wolnym czasie, jedna osoba opowiada o swoich podbojach w Himalajach, jest przebojowa i chętnie podzieli się tą wiedzą z innymi, zaś druga bojąc się opowiedzieć o swoich pasjach, mówi że lubi posiedzieć przy książce lub obejrzeć film, to raczej każdy szef wybierze tą pierwszą. Nawet jeśli może to się wiązać z ryzykiem uszkodzenia ciała, bo pracownik posiadający odpowiednie kwalifikacje i realizujący się w życiu prywatnym jest bardziej wydajny.
artysta, krytyk, ocena
Dlatego musimy nauczyć się mówić o sobie. Wydobyć na zewnątrz nasze zalety, umieć się nimi chwalić. Postępując, jak zawsze wpadamy tylko w depresję widząc, jak inni, mniej zdolni, poprzez swoje umiejętności prezentacji, potrafią sprzedać wszystko, a zwłaszcza siebie, a to otwiera im furtkę do wielu możliwości. Nie dajmy się i pokażmy też potrafimy mówić o sobie. I choćbyśmy myśleli, że narzucamy się proponując znajomym pomalowanie ścian, a oni nas zbywają, to musimy wiedzieć, że w momencie, gdy będą tego potrzebowali, to przypomną sobie o nas. W ten sposób to działa. Pokażmy się z dobrej strony, pokażmy się światu.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

piątek, 10 sierpnia 2012

Dwusetka, czyli statystyki i takie różne

Czasami ciężko się u mnie doliczyć w ilości napisanych tutaj rzeczy, gdyż część wpisów jest tylko wersjami roboczymi, które nie wiadomo, kiedy ujrzą światło dzienne. W każdym razie, po wielokrotnym sprawdzeniu, mogę stwierdzić, że to jest numer 200.
200 wpisów, antonina kostrzewa
Czy to coś zmienia. W zasadzie nic. Tak, jak numer 100 czy 1000, ale to jest podobnie, jak z rokiem czy dziesięcioleciem istnienia bloga. Po prostu taka mała rocznica dla mnie samej, o której teraz piszę. Minęło duuuużo czasu, nim dobiłam do dwustu. Nie pojawiam się tu często, chociaż staram się być przynajmniej cztery razy w miesiącu. Nie produkuję jednozdaniowych notek i cieszę się, że mam stałą liczbę czytelników. Pozostali zaś wchodzą na stronę głównie w poszukiwaniu zdjęć, ale i oni czasami zostają tutaj na dłużej. Nie jestem też zbyt płodną pisarką, bo od ostatniej książki "Zawstydzeni, czyli skazani na.. Samotność" minęło już dwa lata, a nie zanosi się, by udało mi się ukończyć kolejną, a raczej wydać ją w tym roku. Ci, którzy zaglądają tu częściej, wiedzą, że mam tendencję do zaczynania i nie kończenia wielu rzeczy, a z pisaniem u mnie wygląda to tak, że mam plan i gdy dochodzą z jedną opowieścią do połowy, to zaczynam się skupiać na następnej. W zamian za to do końca roku opublikuję w formie ebooka kilka opowiadań, co podniesie głównie moją świadomość "nicnierobienia". Może uda mi się pozbierać, bo niezakończone sprawy siedzą w głowie i męczą każdego dnia.
jedna rzecz dziennie
Patrząc na statystyki, to moje top 5 najczęściej czytanych wpisów, ma także przekroczone 1000 wyświetleń. Najczęściej czytany jest: Blog samotnej kobiety, zaś resztę znajdziecie z prawej strony w "Popularnych postach".
Przez trzy lata stronę odwiedziło ponad 30 000 osób, co może nie jest liczbą zbyt wygórowaną, lecz ja sama cieszę się z każdej jednej osoby i jeszcze bardziej cieszę się, jeśli znalazła na tym blogu coś interesującego.
Nie będę was zanudzała statystykami, wykresami i ciągami liczb. Dziękuję wszystkim odwiedzającym, komentującym, polecającym, a także tym, którzy źle o mnie piszą. Życzę wszystkim miłej i ciepłej końcówki wakacji.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis