facebook

piątek, 11 czerwca 2010

Blog samotnej kobiety

Czyli tak naprawdę mój. Zawsze, gdy potrzebuję jakiejś rady czy pomocy, jestem sama. Może to przez to, że sama o to nie proszę i chcę by inni się domyślili? Nie mówię wprost o swoich problemach, nie daję nikomu o tym znać, a smutnych oczu pod moją maską nikt nie dojrzy. Przyjaciół mam, gdy trzeba wspólnie pójść na zakupy, grilla, imprezę, spotkać się, by pogadać o pierdołach, a o nie o tym, co boli. Długo mogłabym się okłamywać, że tak nie jest. Mogłabym zadzwonić i powiedzieć, o co mi chodzi, umówić się i spotkać, ale dobrze wiem, że będę wpatrywać się godzinami w telefon, później będę myśleć, co powiedzieć, jak zacząć, a gdy w końcu uda mi się wybrać numer, to będę mówić o wszystkim, tylko nie o tym, o czym chciałam i rozmowa skończy się na niczym. Zresztą sama rozmowa przez telefon jest dla mnie wyzwaniem. Zazwyczaj mówię szybko, cicho i niewyraźnie, więc jak tu powiedzieć o czymś, co boli w danej chwili. 
Cóż, nie będę tutaj mówiła o tym, co mnie boli, jakie mam problemy itp, bo każdy z nas ma jakieś i nie ma, co czytelników tym zanudzać. Poruszę tylko problem samotności:
Tych samotnych poranków, gdy marzymy, żeby się nigdy nie obudzić;
Tych samotnych obiadów, kiedy nam się nie chce nawet gotować dla jednej osoby;
Tych samotnych chwil w tramwaju, gdy wydaje nam się wszyscy na nas patrzą i współczują;
Tych samotnych pryszniców, gdy woda zmywa nam łzy, a my krzyczymy wiedząc, że nikt nas nie usłyszy; Tych samotnych kąpieli, gdy z całej wanny zajmujemy jej malutką część podkurczając nogi pod siebie;
Tych samotnych wieczorów, gdy patrzymy ślepo w telewizor popijając kolejnego drinka;
Tych samotnych nocy, gdy przytulamy do siebie kołdry szukając ciepła drugiego człowieka;
Tych wielu samotnych chwil, gdy potrzebujemy kogoś, do kogo moglibyśmy się odezwać.
Mogłabym pisać o tym dalej i dalej, ale za dużo takich momentów w życiu nas wszystkich. Gdy dopada cię dół, myślisz o tym, jakie życie jest beznadziejne, gdy masz bliskich przy sobie, oni wytłumaczą ci, jakie ich życie jest beznadziejne, a ty możesz sięgnąć gwiazd.
Ja natomiast pójdę na samotny spacer.
Więcej o samotności przeczytasz w moich felietonach.
spacer samotnej kobiety
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

Napisano już 78 komentarze/y. Dodaj coś od siebie...
Już teraz przyłącz się do dyskusji i dodaj nowy komentarz

Anonimowy pisze...

Ja sobie tłumaczę,że samotność jest wpisana w życie każdego człowieka, że żadna osoba nie zabierze ode mnie poczucia osamotnienia, lęku, niepewności...tłumaczę sobie, że jednie ja mam wpływ na to co myślę i jak się czuję, jednak czasami tak bardzo brakuje Kogoś, by się z nim podzielić swoimi myślami i tym wszystkim co niesie życie i moja własna głowa. Czasami brakuje zwykłego przytulenia, uśmiechu i może słów "nie bój się jestem z Tobą"...Pięknie o samotności pisał Herman Hesse, i tak staram się ją postrzegać...bywa, że brakuje argumentów, by samej sobie wytłumaczyć i wtedy najbardziej boli to życie...pozdrawiam

Anonimowy pisze...

I we mnie jest taka pustka i w nas wszystkich

Antonina pisze...

Każdy czasem potrzebuje odrobiny samotności, bo nasze życie czasem ma także ciężkie chwile i musimy podjąć trudne decyzje, dlatego szukamy miejsca odosobnienia i staramy sobie to wszystko poukładać jakoś w głowie. Wiadomo, że każdy z nas potrzebuje słowa uznania od drugiej osoby lub poparcia, a gdy czegoś takiego brakuje, to nie potrafimy się zdecydować i najczęściej nie robimy nic.

Anonimowy pisze...

Podobno samotność to przywilej...
Podobno jest nie doceniana a moim zdaniem mówią tak osoby, które nigdy tak naprawde nie miały z tym do czynienia...
Zawsze byłam otoczona tysiącami ludzi...
Mnóstwo przyjaciół pełno znajomych, może dlatego teraz się czuję taka samotna? Może... Nie wiem i nigdy się nie dowiem. Obiezuję kiedyś będę gdzieś z kimś szczęśliwa. Wierze w to i nigdy nie przestane...

Antonina pisze...

Czasem lepiej jest przejść samotność w młodym wieku, jak Świnkę, bo później sobie z nią już poradzimy. Gdy dopada nas nagle, to ciężko się z niej wydostać, nawet jeśli otaczają nas znajomi.
Szczęścia nie szuka się na siłę, ono samo nas znajduje, w najmniej oczekiwanych momentach.

Anonimowy pisze...

Świnki nigdy nie miałam podobnie jak nigdy tak się nie czułam jak teraz... Jestem jeszcze dość młoda stąd moje obietnice. Niestety każdego dnia szukam tego szczęścia pakując się w jakieś bezsensowne znajomości bez przyszłości mimo tego, że wiem o tym, że kiedyś samo wszystko przyjdzie. Po prostu czasem to silniejsze ode mnie.

Anonimowy pisze...

Na samotność najlepsza jest rozmowa, nawet z obcą osobą. Niestety często nie mamy z kim porozmawiać o naszych problemach, a człowieka na ulicy nie zaczepisz i nie zwierzysz mu się z Twojej samotności, chociaż osoba ta może sprawiać miłe wrażenie...Jeśli masz potrzebę porozmawiania, opowiedzenia o tym co Cię raduje lub martwi, wejdź na mojego bloga i porozmawiajmy...http://wyslucham-cie.blogspot.com/
Pozdrawiam p.Antoninę i gratuluję pomysłu na bloga..

Anonimowy pisze...

Najgorsze są chwile w których uświadamiamy sobie własną samotność. Ja właśnie taką przeżywam. Jestem na cholernym zakręcie a przy mnie nie ma nikogo. Ani przyjaciół ani rodziny. Nie mam z kim pogadać, komu wypłakać się w rękaw i zastanawiam się czy naprawdę jestem tak beznadziejna że nikomu na mnie nie zależy.

Anonimowy pisze...

Witam ja wlaśnie ucieklam z wielkiego miasta gdzie bylam,no nie czulam że jestemsamotna na wieś ale taką zabitą dechami i na początku było ok ale zbiegiem czasuokazalosię że ta przypadlośc i tu mnie dopadla.Po pierwsze za duża przepaść kulturowa ja probowalam się dostosować ale pewne nawyki wielopokoleniowe tych ludzi mnie przerosły.I siedzę w domu cośtam robię ale nawet nie mam zkim pogadać ,już muślalam aby z kimś zamieszkać nawet szukalam ludzi którzy nie mają gdzie mieszkać ale o dziwo nie znalazlam .Idzie zima a ja sama.Brak ludzi w domu.

Anonimowy pisze...

Przerażająca jest ta samotność.. A najbardziej przerażająca, że z upływem lat bardziej dotkliwsza...

Anonimowy pisze...

Najgorsze są wieczory,święta,niedziele spędzone w samotności

Anonimowy pisze...

samotność odbiera całą radość życia. nie cieszy niegdyś ukochany początek wiosny, ciepły letni wieczór, ani pyszna kawa...bo ból jaki rozdziera piersi jest potężniejszy niż jakakolwiek przyjemność..

Anonimowy pisze...

ja wiem co to znaczy... mam 20 lat.Dni spedzam wgapiajac sie w telewizor,nawet nie wstaje z lozka,nie ubieram się bo po co?Gdyby tylko ktos okazal odrobine zainteresowania.Zajecia na uczelni sa dla mnie traumą.Wokol mnie tocza się rozmowy,ludzie wspominaja wspolne imprezy,umawiają się na spotkania,ze mną nikt nie zamieni ani slowa i przychodzi myśl co jest ze mną?czy jestem az tak głupia,beznadziejna,pusta,dlaczego nie mam przyjaciela,dlaczego jestem wszystkim tak obojetna?Czasami nie mam juz na to sily...a dni wydaja sie takie dlugie...

Anonimowy pisze...

Pisałam tu wcześniej i obiecywałam poprawe... Ciągle sobie to obiecuje... A co do Ciebie mam 21 lat czyli nie wiele więcej i pomimo mojego życiowego optymizmu ciagle jestem samotna. I przeciwnie do Ciebie mam wielu znajomych podobno nawet przyjaciół, ale i tak brak tej jednej konkretnej osoby, która potrafiła sprawić jednym słowem czy gestem, że swiat wygladał całkowicie inaczej. Zawsze wśród osób, które spotykam szukam takich jak ty... Samych, osamotnionych gdzieś obok stojących, bo zawsze mam nadzieję, że może chociaż krótka rozmowa z tą osobą w jakiś sposób ją uszczęśliwi. Szkoda, że się nie znamy i nie uda nam się poznać.

Anonimowy pisze...

Rodzimy się sami i sami umieramy, więc samotność jest integralną częścią naszego życia. Lubię ją personifikować, traktować, jak domowe zwierzę - czeka na mnie gdy wracam do domu, jest ze mną gdy gotuję, gdy się kąpię, gdy robię zakupy, gdy jadę samochodem, gdy idę na spacer, więc... ciężko być samotnym, gdy ona jest obok, jak najlepsza przyjaciółka i jak najgorszy wróg. Jesteśmy nieszczęśliwi, bo jej nie akceptujemy, a ona też po prostu potrzebuje przy kimś pobyć.

Antonina pisze...

Jak dawno nie odpowiadałam na komentarze, chociaż czytam wszystkie przed opublikowaniem. Ciężko odpisać samym Anonimowym, ale postaram się.
Internet daje nam tą anonimowość, którą potrzebujemy czasami, by powiedzieć o naszych problemach, nawet obcym osobom. Robimy to zazwyczaj za późno, bo gdy już wiemy, że jesteśmy samotni, to w ten sposób wypełniamy pustkę w naszym życiu, a nie szukamy wskazówki do powrotu do społeczeństwa. Izolujemy się i popadamy w depresję. Nie rozmawiamy z ludźmi, nie wychodzimy z domu i zamartwiamy się nad sobą. Życie przechodzi nam między palcami, a my jesteśmy gdzieś obok czekając, aż samo się wszystko zmieni. Przyzwyczajamy się w końcu, bo nie mamy wyjścia. Czasami też jest ona potrzebna, lecz tak naprawdę, we wszystkim potrzebny jest umiar.
Pozdrawiam wszystkich.

Anonimowy pisze...

a mnie moj maz odizolował od wszystkiego co wspólnie budowaliśmy !Czuje sie fatalnie beznadziejnie nie chce mi sie wstawac bo w kółko to samo sprzatanie zascielanie łóżek i obiadek.A gdy moja rodzina wróci do domu to jest tak samo mój maz uwieziony z komputerem a ja w kacie siedze i zastanawiam sie z kim pogadac wiec włanczam komputer i tu odnajduje ludzi bo jestem cały dzien sama nie ma do kogo buzki otworzyc! i czyta was rownie osamotnionych .Żałosne to życie ! NAWET PRACY NIE MOGE ZNALEZC !!chce uciec od tej pustki do ludzi ---i nie ma jak !!!!ed

Anonimowy pisze...

nie jestem znawcą komputera i nie umiem się w nim za bardzo poruszać ale dziś po raz pieszy wpadłam na pomysł żeby wyksz yczec wyszeptać moją straszną samotność i czytam o młodych ludziach tkórzy są samotni ale samotność osoby przed 70tką jest inna absolutnie bez nadziei że coś się zmieni bo niby co i jak może ktoś będzie chciał nałamach blogu porozmawiać ze mną tak bardzo proszę o odzew kogoś takiego jak ja proszęo tak niewiele a jednak tak dużo

Anonimowy pisze...

ja nie wiem jak zaczac bo to jest dla mnie coraz gorsze!!! juz nie wiem co mam robic! mieszkam z rodzicami ale oni zawsze byli dla mnie obcy!!tzn. nigdy nie potrafili ze mna porozmawiac jak ojciec czy matka z corka !!! moj maz wychodzi sobie wieczorami w kazdy piatek nawet nie wiem gdzie!!! zreszta oddalilismy sie od siebie bo ja potrzebuje usiasc pogadac co dzis sie wydazylo itd. a on mnie zlewa!!!!albo komputer albo koledzy czy kolezanki do ktorych potrafi gadac godzinami!!!! a ja?????? wtedy kiedy zbiera mu sie na amory a ja tak nie chce bo malzenstwo nie jest tylkoo do jednej rzeczy!!!!kiedy chodzilam do szkoly, na studia to bylo prostsze bo tyle sie dzialo ze zapominalo sie o problemach albo rozwiazywalo sie je w grupie!!! teraz czy w pracy czy gdzie kolwiek samotnosc!!!! nie moge znalezc sobie kolezanki czy kolegi do wspolnych rozmow bo nikt mnie nie rozumie!!!!!!!!edi

Anonimowy pisze...

Ja też jestem sama i zaczynam uczyć się samotności....znajomi się ode mnie odwrócili chłopak okazał się dupkiem i w ogóle....internet teraz jest moim przyjacielem. Dlatego też jeśli ktoś z Was czuje się sam w tym gówniamy świecie z chęcia poklikam może akurat stworzymy grupe samotnych...Mój blog

http://alicja-postanawia-umrzec.bloog.pl/index.html?id=328658103&title=Poczatek-konca

Anonimowy pisze...

Jesteś młodą kobietą a już jesteś samotna
nie odwracaj sie od ludzi choć oni to zrobili wobec ciebie .Tyle lat jeszcze życia przed tobą ,chwil złych i dobrych .Nie przejmuj się tak głowa do góry . Samotna ale starsza .

Unknown pisze...

Krespo

Ale ile można być samotnym! ile jeszcze mam przez to przechodzic! nie mam nikogo! NIKOGO! nawet rodziny!mam 21 lat, studia... i do cholery nie mam już dłużej sił! na to wszystko . zwierzam się ludziom z internetu!...:(((((

Anonimowy pisze...

Jak to ile ? przez 30 lat jak ja , a potem kolejne 30 lat, i jeszcze kilka może do końca zostanie, bo kiedy umrę nie wiem... wiem że po drugiej stronie nie będę bardziej sam niż obecnie. ( I przestańcie więc wypisywać te brednie o samotności w wieku 20 lat).

Anonimowy pisze...

Czytając wpisy zrozumiałam że nie jestem samotna,chociaż tak się czuję.Ludzie spójrzcie ile nas Jest nas Samotnych. jak wiele.....więc chyba nie powinniśmy się czuć samotni ..........

Unknown pisze...

ale jednak to czujemy dlaczego? bo kiedy potrzebujemy kogoś tak naprawdę nikogo nie ma...

Anonimowy pisze...

samotność niestety wciąż nas dopada.Teraz mąż śpi dzieci wrócą niedługo do domu.każdy schowa się w swoim kącie.codzienność bywa niestety niezbyt obiecująca.Może ta forma którą mamy w internecie jakoś nam daje poczucie że z kimś rozmawiamy.Wiem że niestety rozmowa w cztery oczy nie tak by przebiegała.Pewnie też usłyszałabym idz do pracy to nie będziesz o głupotach myśleć.Może to i prawda ,ale to tylko część naszych niedogadanych chwil. Telewizor zapełnia jakąś pustkę. Godziny się na nią. Jest mi smutno i jakoś żle ale cóż robic pozdrawiam

Tiamka pisze...

Rozumiem Cię...

Anonimowy pisze...

Witam
sama borykam się z problemem samotności i wiem jak to jest....
Zapraszam na mojego bloga...
Zostaw swój ślad- podziel się refleksją, przemysleniami...
pozdrawiam

Jem i nie tyję pisze...

Znane i aktualne rozterki, brak sensu życia, obojętność i tysiące pytań - dlaczego ?.

Pozdrawiam
D.

Unknown pisze...

dopada nas codziennie, najgorsze jest że każdy z nas nie wie jak z nią skutecznie walczyć, bo komputer czy telewizor to tylko wyjście Tymczasowe:/

Anonimowy pisze...

I mnie dopadła samotność, nie mam już na nią sił, nie chce mi się żyć

Anonimowy pisze...

Witajcie.
Wiecie co mnie zastanawia. Dlaczego ludzie którzy zazwyczaj znajdują sobie partnerów bez problemu nie doceniają tego. Ile bym dał by chociaż chwile być zakochanym. Co wieczór kładę się spać i wyobrażam sobie że "ona" śpi obok, tak słodko, niewinnie, zwyczajnie. Chciałbym się w końcu obudzić i czuć jej ciepło, jak oddycha, zapach włosów i perfum. Marzy mi się widok jej bielizny leżącej gdzieś w kącie, pod stołem-tak pospiesznie zerwanej. Wszystkie problemy muszę rozwiązywać samemu. Gdyby to jeszcze jakoś wychodziło, to może byłoby łatwiej. Ludzie od zawsze uczą się być silnym...ale jak tu być skoro od tak dawna jest się samemu a nadzieja już dawno ma mnie w dupie. Niby mam dopiero 22 lata ale to już trwa za długo...

Anonimowy pisze...

Dziwi mnie to wszystko przeciez wasza samotnosc jest na wlasne zyczenie .Owszem mozna czuc sie samotnym ale nie codziennie.Jestescie tacy mlodzi a ja .......... coz troche juz przeszlam i czuje samotnosc tylko dlatego ze dzieci moje przebywaja za granica;)Stracilam prace tuz przed emerytura i to dopiero jest pustka i boje sie bardziej depresji niz samotnosci.Poki czlowiek ma z kim sie podzielic myslami ?ODWAGI
Zycie nas nie rozpieszcza a raczej daje porzadnego kopniaka w .....

Anonimowy pisze...

Witam!!!!
Samotni to nie tylko Ci, którzy mieszkają sami, albo nie mają rodziny czy partnera. Ja mam wspaniałych rodziców, męża który kocha. I mimo tego czuje sie samotna. Oni wszyscy mnie kochają ale nie czuje się im do czegoś potrzebna, poprostu jestem i tyle :( Kolejny wieczór siedze sama... rodzice wyszli do przyjaciół, mąż na impreze z kolegami z pracy... a ja siedze z psem. I taką pustkę czuje. Chciała bym miec kogoś dla kogo bede kimś ważnym, kto w te wieczory bedzie ze mną :(

Anonimowy pisze...

jestem sama zle mi z tym mam rodzine dzieczi wnuki ale brakuje mi osoby z ktora moglabym wyjsc porozmawiac i przezywac cudowne chwile , jestem wdowa

Anonimowy pisze...

a ja czasami zastanawiam się co musiałam w życiu takiego złego zrobić, ze płace za to tak wysoką cene... nie dosyć, ze ja cierpie to jeszcze teraz bedzie cierpiał moj synek, ktory za chwile ma przyjśc na świat i na co go skazałam?? na samotnośc... nie ma tatusia i nie bedzie bo mamusi jedyne co pozostało to wyjechac zaszyc sie gdzies w najciemniejszej norze i wegetowac? bo na nic juz nie czekam, niczego juz nie oczekuje, zycie mnie dobiło!

Kasia pisze...

Koniecznie musisz się przed kimś otworzyć. Kiedy to zrobisz, poczujesz w sobie mniejszy ciężar, aż w końcu poczujesz się lekko, wszystko się zmieni, musisz to sobie tylko ułożyć w głowie, zrozumieć, zmienić sposób myślenia i w ten sposób zmieni się Twój świat. Jestem przekonana, że jesteś wartościową osobą i zasługujesz na szczęście, jak każdy. Możesz napisać do mnie na maila, na pewno Ci odpowiem. Tylko pomyśl - nic nie tracisz, możesz tylko zyskać. Wiem, że to pomoże, ponieważ sama to zrobiłam... Trwało to trochę i wiem, że trwałoby krócej, gdyby moi rozmówcy mnie nie krytykowali, ale wysłuchali...
kasiasienkiewicz@poczta.blog.onet.pl
mój blog:
jestemcorkarozy.blog.onet.pl

Aleja57 pisze...

Cześć,
Mam to samo co ty, też czasami czuję się strasznie samotna i właśnie najgorsze są wieczory, czasami myślę że problem tkwi we mnie, w tym jaka jestem...a nie w ludziach którymi się otaczam...Rozumiem cię tak doskonale ze nie masz pojęcia...niedawno założyłam swojego bloga ale jeszcze nie umiem tak otwierać się do ludzi i pisać o tym co mi " na sercu leży" jeśli chcesz się ze mną zapoznać byłoby super...co ja prawda mój blog tematyczny jest inny niż twój ale co tam, grunt to pokrewieństwo myśli :) może samotność nie bezie taka ciężka. Pozdrawiam Cię serdecznie

Anonimowy pisze...

O rany ! Czuję się , jak na jakimś spotkaniu AA ! :) (Choć nigdy w takowym nie uczestniczyłem) No to czas na moją opowieść .... Otóż , jak większość z was jestem samotny . I chyba na tym kończy się nasze podobieństwo . Gdyż w odróżnieniu od was , coraz bardziej mi się podoba ta samotność !!! Powaga !!! Z czego tego wynika ? Czy ja wiem ? Może moja samotność wynika z umiłowania wolności ? Dla mnie zaletą samotności jest święty spokój ! Mam luzik ! Nikt mi nie mówi , co mam robić ? Nie muszę rezygnować z niczego co lubię (a drugiej stronie przeszkadza). Nie muszę iść na żadne kompromisy . Nie muszę pakować się w czyjeś problemy . Nikt nie wtrąca się do mojego życia . Ja o nim decyduję ! Dlatego lubię swoją samotność ! :) Co raz częściej dochodzę do wniosku , że drugi człowiek oznacza nic innego , tylko - problemy , zgryzoty , ból , itd . Pewnie mi nie wierzycie , że lubię samotność . Szczerze mówiąc - wisi mi to kalafiorem :) . A ja napiszę tak - lubię swoją samotność , bo lubię siebie . Nie jestem żadnym narcyzem zapatrzonym w lustro ! Po prostu lubię siebie , bo nikt mnie nie rozumie , tak jak ja ! Nigdy samego siebie nie zawiodłem ! Nie porzuciłem ! Nie zdradziłem ! Jestem swoim najlepszym przyjacielem i pocieszycielem ! Po co więc , mi drugi człowiek ? Do czego ? Nie jestem nowicjuszem w temacie samotności ! Swoją "choduję" już dziewiąty rok !!! Także głowa do góry samotnicy ! I zacznijcie w końcu doceniać swój błogosławiony stan ! :) Amen ! Wszelkie obelgi przyjmuję pod adresem - ramar968@gmail.com

Anonimowy pisze...

Do anonimowego...rozbawiłeś mnie..:)))))))))))))

Anonimowy pisze...

samotności ,słowo które wpisuje się w każda sekundę mojego życia.nienawidzę go.kiedyś było ich tysiące teraz tylko ono, gdzie uciekli ludzie którzy mnie kochali ,gdzie ja uciekłam ?? gdzie mój dawny świat ??chciałabym zawołać ratunku ale nikt nie usłyszy bo nikogo nie ma.
żyję cicho ,krwawiąc,cierpiąc.

Anonimowy pisze...

Wiem co każdy z was czuje tosamo tyle, że inaczej na swój sposub. Jak będziecie siedzieć z załorzonymi rękami nic się nie zmieni, trzeba wyjść do ludzi, dać sie zauwarzyć dać sobie szanse na leprze jutro, a nie siedzieć i użalać się nad sobą np:jaki ja jestem sam, nikogo niemam[ bliskiej,kochającej mnie osoby itp..]Jak tak bedziecie robić to nic niezmieni, troche samozaangarzowania z waszej strony

Anonimowy pisze...

Samotność nigdy nie będzie dobra. Ona niszczy człowieka. Jak tylko raz wkradnie się do naszego życia to bardzo ciężko się jej pozbyć.

Zapraszam do mnie
http://samotnosc-i-tyle.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

wiem doskonale o czym piszesz... mam 22 lata, jestem po nieudanym malzenstwie.chcialam ulozyc sobie zycie ale to byl bardzo zly czlowiek. mieszkam z ojcem z ktorym prawie nie rozmawiam, mama za granica od mojego 13 roku zycia. rodzina zyje swoim zyciem. zawalilam sszkole majac 17 lat. wdalam sie w zle towarzystwo.a teraz ponosze tego konsekwencje.tylko ja dopiero teraz zaliczam liceum,zrozumialam ze bylam potrzeban tylko do imprez potem wszyscy pourywali kontakty. wracam do pustego pokoju . nikogo nie mam, byc moze podwiadomie sie przed tym bronie przez krzywdy, ale rowniez dlatego ze nikt jak dotad nie przyciagnal na dluzej moich oczu i mysli ... cczasami mam dosc... czesto zabijam to alkoholem. nikogo nie prosze o pomoc bo nie umiem o tym mowic, ukrywam sie pod maska smiechnietej ,wyzwolonej dziewczyny bez problemow..nie dajcie sie... tak jak ja ..pozdrawiam serdecznie :***

Antonina pisze...

Witam wszystkich, zwłaszcza anonimowych, którzy piszą tutaj najwięcej komentarzy, co zazwyczaj utrudnia odpisywanie. Jak widać mam tutaj małą przerwę, ale zaraz to naprawię.
Coraz gorzej, jeśli ludzie szukają ucieczki do innych ludzi poprzez internet, ale czasami naprawdę nie mają wyjścia. Lepiej mieć wielu znajomych w sieci, niż być samotnym w domu lub, co gorsza, w związku. Gdy nie potrafimy rozmawiać już ze znajomymi, albo z bliskimi, poznajemy samotność z tej gorszej strony. Już do niej nie uciekamy, to ona nas dopada sama. Wtedy odliczamy czas do nastania wieczoru, bo tylko wtedy, gdy już wszyscy wokół śpią, my zaczynamy funkcjonować. Gdy jednak dopada nas sen, tak naprawdę nie chcemy spać, bo boimy się poranka i kolejnego dnia. Kolejnego beznadziejnego dnia.

dawidzalupski@interia.pl pisze...

czesc...ja mam za soba kilkuletni zwiazek ktory skonczyl sie z 8 miesiecy temu i chyba swiat sie zmienil bo nie moge sie teraz odnalezc... myslalem ze jak zaczne normalnie zyc to wkoncu poznam kogos i przestane czuc sie samotny no ale niestety nie udalo mi sie i internet to jakby ostatnie miejsce gdzie mozna poznac kogos...masakra jakas...nie chce byc anonimowy czuje potrzebe poznawania i pisania z kims w podobnej sytuacji...pozdrawiam

Antonina pisze...

Ja dłużej żyję poza związkiem, ale nie mogę ci doradzać, gdyż nie znalazłam nikogo nowego, kto zasługiwałby na stały związek. Mogę tylko powiedzieć, że można się przyzwyczaić do nowej sytuacji. I też się cieszę, że jest jeszcze internet, gdzie można się wygadać przed obcymi osobami.

Anonimowy pisze...

pocieszające przez kilka chwil ,wiedząc że nie jest sie jedynym samotnym ,ale niedługo wraca się do codzienności i nadal myśl że tylko my jesteśmy tak beznadziejni powraca . A najlepsze jest to że nikt z tej samotności nie może nas wyciągnąć .To pierwszy krok do samobójstwa .Chęć zobaczenia co będzie w przyszłości ,tylko to cofa przed zakończeniem życia ...

Antonina pisze...

i oby zawsze cofała. Chwile słabości może się kiedyś skończą. Może trzeba pół życia przecierpieć, by być szczęśliwym emerytem :)

Anonimowy pisze...

wiem co to znaczy samotnosc ma sie przyjaciół kiedy chce sie pogadac o pierdołach a nigdy nie ma sie ich kiedy chcecie sie zwierzyc .Zawsze jest sie samym w ty zyciu.I chociasz mam niewiele lat bo 16 to doskonale was rozumiem

Anonimowy pisze...

Chociasz mam nie wiele lat bo dopiero 16 i moge wielu zeczy nie rozumiec to wiem co to znaczy samotność ból i cierpienie .Zawsze trzeba znosic go w samotnosci bo nikt cie nie zrozumie nawet "najblirzsi" przyjaciele oni są tylko wtedy gdy czegos chcą od nas

Anonimowy pisze...

hmmm. tak czytam i odnajduję tutaj siebie... ciągle odczuwam okropną samotność, a jestem z tych którzy potrzebują do życia innych ludzi... moze faktycznie Ci którzy lubią sami siebie i dobrze czują się w swoim towarzystwie potrafią się tą samotnością cieszyć. Mnie ona niesamowicie przytłacza...jestem tym typem który ma znajomych, ma z kim wyjść na imprezę, ale po imprezie następnego dnia jestem sama. a dodatkowo zdałam sobie sprawę że Ci moi znajomi nie mają pojęcia jaka jestem... myślą, że jestem zawsze uśmiechnięta, przebojowa... a to pozory. gdy mam dzień że nie chce mi się udawać wiecznie zadowolonej z życia trzpiotki widzą, że jest coś nie tak ale nigdy nie spytają dlaczego, jeśli spytają to wiem, że ich to wcale nie obchodzi.. tylko chcą żebym była jak zawsze zadowolona pełną życia dowcipnisią.. więc spełniam te oczekiwania, a ze swoja samotnością zmierzam się po powrocie do domu. nie wiem tylko dlaczego nie potrafię znaleźć bratniej duszy, której tak potrzebuję

Anonimowy pisze...

witam kochani :)
i ja dolacze pewnie niebawem do ludzi bardzo samotnych,nie to ,ze jestem sama bo sama juz nigdy nie bede bo mam dzieci.
Mame,Tate,Siostry itp.
wiem jedno,ze facetowi zawsze w zyciu bedzie latwiej,wyjdzie z domu z walizka w rece do nowej "milosci" i jak to mi powiedzial,ze o dzieciach i przeszlosci trzeba zapomniec bo tak latwiej jest,
trzeba zyc terazniejszoscia,
ze nowa "milosc" na pewno nie bedzie chciala,zeby odwiedzal wciaz swoje dziecko,no bo idac odwiedzic dziecko bedzie musial widziec i mnie przynajmniej poki co...bo dziecko male jest.
mam mętlik w glowie gdyz wszystko swieze jest,
ale mialam potrzeba jak to ktos napisal pozbyc sie balastu bo ogromnie ciezko mi :(,
musialam to wyrzucic z siebie.

Antonina pisze...

Znajomi nigdy nie wiedzą, co czujemy i kim jesteśmy naprawdę. Zawsze mamy swoją maskę pod którą się potrafimy ukryć i nigdy nie mówimy o sobie, a jeśli zaczynamy to nigdy o niczym poważnym. Gdy jesteśmy z innymi, nic o nas nie mówi, że jest nam źle. Nikt nie widzi naszej samotności w niedzielne poranki, zaraz po imprezie. Jakiś sms czasami i na tym kończy się zainteresowanie naszą osobą.

Bratnia dusza znajduje się zazwyczaj wtedy, gdy jej nie szukamy, ale też ciężko ją znaleźć, nawet gdy tak bardzo chcemy.


Niby facetom jest łatwiej odejść, bo nie czują tej więzi emocjonalnej z dzieckiem. Skoro nie chce, to nie dawaj mu później tej możliwości, jak mu się nie uda z tą nową. Bądź niedobra i nie poddawaj się łatwo. Początek zawsze jest ciężki, ale z czasem zrozumiesz, że tak może być lepiej.

Anonimowy pisze...

Największym paradoksem chyba jest to, ze samotnych ludzi przybywa, a mimo to ciężko odnaleźć kogoś, kto będzie blisko niezależnie od tego czy w życiu nam się układa, czy nie... Każdy ma przecież takie chwile, ze potrzebuje wsparcia, zwykłej rozmowy z kimś kto poklepie po ramieniu gdy jest ciężko. Niby nic wielkiego, a jednak szybciej dzięki temu bierzemy się w garść i nabieramy siły. Ja całkiem niedawno uświadomiłam sobie ze nie mam takiej osoby. Pomimo, ze byłam trzy lata w związku, otaczałam się fajnymi ludźmi, nie czułam, ze mogę na nich polegać. Często słyszałam ze jestem kochana, nazywali mnie prawdziwym przyjacielem ale ja tego o nich nie mogłam powiedzieć. Dlaczego tak jest na tym dziwnym świecie, ze ludzie nie odwzajemniają ile serca im daje, chociaż sami tego ode mnie oczekują??

Anonimowy pisze...

Samotność, samotność, sramotność. Wydawałoby się, że to nic takiego. No, bo co z tego, że nie ma komu rano zaparzyć kawy i z kim zjeść śniadanka? Że nie mam się o kogo martwić, o kogo dbać? Że nie muszę obiadu gotować? Że po powrocie z pracy nie mam z kim pogadać o tym, jak minął dzień? Albo o wszystkim i niczym, tak po prostu? Nie mam nikogo, z kim mogłabym wypić popołudniowej kawy. Nie mam się do kogo przytulić. Co gorsza, nie ma nikogo, kto by mnie przytulił. Nie mam z kim ustalać wspólnych planów weekendowych ani żadnych innych. Weekendy to koszmar. Odliczam godziny, kiedy się skończą, bym mogła wrócić w poniedziałek do pracy, której nie cierpię. W pracy można pogadać. Towarzystwo. Lepsze takie niż żadne. Właściwie, o co mi chodzi? Może o to, że nikt na mnie nie czeka? Że nikt się o mnie nie martwi? Nikogo nie obchodzę? Że nie mam nikogo, kogo mogłabym nazwywać "mój". Jestem niczyja. Nikt mnie nie chce. Jestem nikomu niepotrzebna. Boli.

Antonina pisze...

Im większe skupiska ludzi, tym paradoksalnie, więcej samotnych i odludków. Taka to widocznie ludzka natura. Świat teraz wygląda na taki, w którym prawdziwi przyjaciele to ci, których znamy tylko z sieci, bo ci prawdziwi rzadko mają dla nas czas.
W ten sposób sami pogłębiamy naszą samotność, gdyż zamykamy się w swoich czterech ścianach szukając ukojenia w komputerze.
Pamiętajmy, że z ludźmi z sieci możemy także spotkać w realnym świecie. Możemy znaleźć wiele ludzi interesujących się daną dziedziną lub sportem. Początek jest zawsze trudny, ale czasami trzeba zrobić pierwszy krok i wyjść do ludzi. Nigdy nie wiadomo, czy ci całkiem obcy ludzie, to nie są nasi przyjaciele na całe życie.

Anonimowy pisze...

Niesamowie jak można czuć się samotnym w dużym mieście, bedąc w związku, gdy rodzina daleko... brakuje jeszcze ....dobrych przyjaciół. Takich właśnie co można by razem zrobić grilla i porozmawiać na luzie nie tylko o pierdołach. Dobrze się ze soba czuć, tj, swobodnie.
Gdy partner jest zajęty swoim hobby które pochłania sporo jego czasu wolnego - pięknie by bylo mieć kogoś z kim można by spędzić czas(iść na siłownię, do parku, czy nawet napić się przysłowiowej kawy..;))
Myślę, że mając rodzinę(mamę czy siostrę) bliżej (choćby 3 h drogi autem) to juz jest dużo, można by pojechać na weekend co jakiś czas i oderwać się od codzienności.
Z partnerem owszem miło spędzać czas, ale nie można go ograniczać, i wtedy właśnie gdy on ma np.treningi ty możesz pojechac sobie na weekend do rodziny i spędzić miło czas.
A tymczasem siedzi człowiek i się zastanawia co tu zrobić? Bo ile można chodzić na spacery samemu, jezdzic na zakupy samemu czy chodzić na plażę lub siłownię samemu? Owszem można - ale człowiek jest przesycony w końcu tylko swoim towarzystwem. I z tesknotą patrzy na ludzi w grupkach - troszkę im zazdroszcząc, że mają to szczęscie i spędzają czas czasami nie w samotności.
A może to przyzwyczajenie, że zawsze się miało przyjaciółkę blisko, rodzinę bliżej i znajomych bliżej, nie tylko na telefon ma taki efekt? Bo teraz ciężko tak żyć.

I tyle tu ludzi i tyle samochodów, codziennie na ulicach ...ciekawe ilu samotnych wsród nich jest ludzi?..

"Jedyne lekarstwo dla znużonych życiem w gromadzie: życie w wielkim mieście. To jedyna pustynia, jaka jest dziś dostępna" -Camus.

Anonimowy pisze...

To ja napiszę coś co zaobserwowałam w ostatnich czasach..,dziwny paradoks.
Tyle jest ludzi samotnych, a tak ciężko się z kimś zaprzyjażnić gdyż ludzie zamykają się na innych. Ja, wcześniej miałam więcej znajomych i przyjacioł, czy dobrych koleżanek. Tak. Ale jak to w życiu bywa, część ludzi wyjeżdza i przeprowadza się, czasem my też i teraz sytuacja wygląda tak,że przyjaciół brak na miejscu.
Wiele razy wychodziłam na przeciw i próbowalam nawiązać kontakt bliższy z tzw. znajomymi (ludzmi których sie poznało ale czestego kontaktu nie ma). Ktos narzekal ze mąż wyjeżdza na 2 tygonie, to poszłysmy do kina i na tym się skonczyło. Gdyz ta druga osoba dalej nie ma inicjatywy żadnej. Zauważyłam ze wiele kobiet mających mężów/chłopaków nie potrzebuje nikogo więcej. Zamykaja się i ten mąż to cały ich świat. Mąz jedzie tu ona też, mąz ma takie hobby to ona też za nim, sla w ślad. A gdzi emiejsce na jej zycie? CZemu nie chce miec kolezanek? Ktoś inny poznany np. ma 5 sióstr i 3 kuzynki i akurat więcej bliskich koleżanek już nie potrzebuje. KObiety w ogóle są chyba mniej emocjonalnie inteligentne w tym sensie że zatracją się w związkach i mąż kontynuuje hobby a kobiety nie lub ich nie mają po prostu. Wszystkie moje obserwacje prowadzą o tej konkluzji że facet ma wiecej zainteresowań z których nie rezygnuje w związku a kobieta albo ich nie ma albo z nich rezygnuje. I sie dostosowuje do męża, związku i potem dzieci.

Zatem jak znależć tych fajnych otwartych ludzi skoro wszyscy sie pozamykali na 7 spustów?? Ja też już powoli tracę nadzieję, że można zobyć dobrych znajomych nie mówiąc już przyjaciól. Mówię tu o czasie po studiach bo na stuiach łatwiej. I mam ich ale daleko a ja potrzebuję tez kogos blizej, w jednym i (to duzym) miescie. A dodam,że jestem osobą otwartą ktora trafia na same zamknięte w swoich związkach osoby, lub mające już swoich znajomych czy chociazby siostry, kuzynki. Kilka prób i dalej nic. A przecież nie bedę kogoś prosić- zaprzyjaznij sie ze mną. Więc odczuwam tę samotność w uzym mieście pomimo że jestem w związku to uważam że poza mężem/ chłopakiem tez trzeba mieć koleżanki, przyjaciół.. czy wspolnych choćby znajomych żeby porozmawiać na luzie, bez maski i grania. A o takich coraz ciężej. I często ci ludzie zamknięci są w 4 ścianach -mąż i żona, praca, czy dzieci. I nie ma miejsca u nich na przyjażnie czy nowe znajomości. Kropka. A szkoda ...bo tyle nas samotnie czujących się widze jest. Tylko jak znalezć takie osoby w realnym nie wirtualnym swiecie? MADZIA

Anonimowy pisze...

Anonimowy Ty chyba nie jesteś facetem bo z tego ca ja zauważyłem jest zupełnie odwrotnie... Do autorki... Kiedy czytałem Twój blog łza zakręciła mi się w oczach... Pozdrawiam Alan

emila pisze...

mam 25 lat i czuję się samotna, zwłaszcza weekendy, swieta.. fakt rodzina jest znajomi tez. chociaz tez ciezko sie spotkac czasami kazdy ma swoje sprawy i czlowiek jest sam.

niewieszotymze pisze...

Doskonale Cię rozumiem..
Mimo, że otacza mnie morze znajomych, jestem sama jak palec..
Brak mężczyzny również jest dotkliwy..
Mimo, że nie narzekasz na powodzenie..

Anonimowy pisze...

Madzia ładnie na pisała

Anonimowy pisze...

ja w swoim zyciu nie mam znajomych nie mam przyjaciół nawet nie mam przyjaciółki... mam chłopaka który nie znajduje dla mnie czasu ale z nim nie moge porozmawiac o swoich problemach bo zawsze konczy sie na tym ze sie nad soba uzalam i zawracam dupe i klepie głupoty wiec juz nawet nie chce zaczynac takich tematów jak problemy... nie mam nawet do kogo zadzwonic. dopadł mnie taki dziwny stan ze nie mam ochoty na nic leze i placze w poduszke czuje sie nie potrzebna . bardzo to boli szczególnie jak patrze na osoby chodzace na spacery dziewczyny w restauracjach a ja wiecznie sama ...

Anonimowy pisze...

Samotność towarzyszy mi całe życie...i już dawno nie mam dwudziestu paru lat. Byłam...jestem na zawołanie wszystkich a zapomniałam o sobie, o własnych potrzebach...wszystkich jest pełno dokoła i nagle robi się pusto, cisza...samotne wieczory, weekendy, urlop w pojedynkę, święta...najgorszy moment? życzenia o północy w sylwestra..wszystkie pary życzą sobie co najlepsze, jakiś pocałunek...a ty stoisz obok i czekasz na swoją kolej...najgorsze sekundy z całego roku:(

Anonimowy pisze...

czy można być samotnym w pozornie szczęśliwym związku... owszem, można. Wracam po całym dniu pracy i slyszę "jak było"- odpowiadam, myśląc jednocześnie po co pytasz skoro mnie nie słuchasz. Niegdyś byliśmy parą przyjaciół i strasznie trudno mi zrozumieć dlaczego kiedys z jego ust słyszalam słowa wsparcia, teraz widze wyłącznie sztuczne zainteresowanie tym co mam do powiedzenia. Nie należę do osob milczących, otwarcie mówię, że potrzebuję czuć się kochana... niestety nawet to jest dla niego zbyt trudne. Czuję się w tym związku strasznie samotna... każdego dnia przegrywam z tv, kompem. Jesteśmy młodzi, zledwie chwile po ślubie a nasze życie już stracilo barwy. Chwilami mam wrażenie, że przez tą samotność byłabym gotowa wpaść w ramiona każdego mężczyzny, który by mnie przytulił, troskliwie poglaskal po glowie i wypowiedział jakieś czule slówko...
Czy można być szczęsliwym, zadowolonym z życia, w ktorym udaje się, że jest pięknie i cudownie...a w rzeczywistości czuć się tak strasznie samotnym. Nie mam pomysłu na moje życie, nie wiem jak temu wszystkiemu zaradzić, skoro moje słoa nie pomagają. Czy na prawdę trzeba kogoś stracić, żeby zrozumieć jak ważne jest okazywanie uczuć...

zdjęcia pisze...

Przypominasz mi kogoś jak czytam posty jeden po drugim zastanawiam się czy to nie o moim życiu samotność czasem wydaje się to straszne ale czasem można się do tego przyzwyczaić i nawet nie wiesz kiedy a szczęście jest obok Ciebie Dzięki za tak realistyczne bardzo bardzo ciekawe przemyślenia czasem warto przeczytać coś na temat innej osoby i zrozumieć że tak naprawdę nie jest się samemu w sidłach samotności.

Anonimowy pisze...

Dziewczyny. Głowy do góry. Podstawą jest spojrzenie z boku na przyczyny samotności. Może warto otworzyć się trochę na świat i ludzi. Jeśli macie ochotę, zapraszam Was na forum kobiece, na którym rozmawiamy o wszystkim i o niczym, lecz ciekawych tematów u nas nie brakuje.

Domka pisze...

Też tak kiedyś myślałam, ale zatracanie się w samotności jest autodestrukcyjne! Więc nie róbcie tego! Nie myślcie o tym tak, że jesteście samotne. Jesteście WOLNE. Zapanujcie nad swoim życiem, a wsparcie w końcu przyjdzie samo. ;)

Zapraszam do mnie --> http://haveareallynicelife.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

Od samotności uciekam przez całe życie, a ona mnie wciąż dopada. Znam już sposoby na walkę z nią w ciągłości dnia. Ale są chwile gdy moja słabość mnie odsłania na razy i cierpienie. Wtedy samotność mnie zabija. Boję się wtedy, że nie będę miała siły obudzić się następnego dnia.

Anonimowy pisze...

No widzisz jak to jest mowisz ze masz przyjaciol na zakupy , grila , na impreze , spotkac sie by pogadac o pirdolach ale to cie nie cieszy i nie zadwala . Wiec problem twojej samotnosci tkwi w czym innym . jak widzisz osobowosc ludzka jest bardzo skomplikowana a szczegolnie kobiecosc ktora nie daje sobie rady w ciezkich warunkach tej samotnosci ktora sprowadza sie do uczuc wszczepionych w serce kobiety ktora to ma za zadanie miec kogos osobistego by nie byc samotna w przekazywaniu zycia dalszym pokoleniom . To znaczy ze kobieta ma w sobie wszepione wypelnianie swego zadania przekazywanie zycia razem z kims a nie w swojej samotnosci . Noi tu wlasnie problem tkwi w braku tej osoby ktorej moglabys jej sie zwierzyc drzed nia wyzucic nieraz wszystko przed nia z serca i ufac ze cie ona nigdy nie opusci . I tutaj widac ze twoja samotnosc oznacza wyraznie brak milosci tej uczuciowej do mezczyzny takiego jakiego jestes powolana to znaczy widzianego oczami serca jako [ to jest to czego pragne ] tego jedynego . Tak to juz jest ze samotnosc jest brakiem milosci , konczac powiem ze chyba sie nie myle ze tobie potrzebny jest mezczyzna taki sam samotny jak ty . A zatem glowa do gory ruszaj w poszukiwanie on na pewno na ciebie czeka zeby ci powiedziec juz nie bedziesz samotna .

bp krom pisze...

Samotność to wielka wartość. W samotności słyszymy własne myśli. Nie obrażam się więc na życie, tylko wsłuchuję w siebie. Nie zaplanowałabym tego sama. Wszystko w życiu ma swój czas. Polubiłam czas na własne myśli. Zaprzyjaźniłam się z laptopem. W nocy dużo myślę i piszę. W ciągu dnia żyję. A przyjaciele? Czasem pytają: po co ci to? Odpowiadam: Dla siebie.

Weronika z Młodej Pani Domu pisze...

Ja też chcę być taka silna, zaradna, wszystko unieść na własnych barkach. Proszę o pomoc w ostatecznej ostateczności. I wiecie co? Źle na tym wychodzę. Bo jestem sama. śród znajomych, wśród przyjaciół... Niby są, a jakby ich nie było...

Miłość pisze...

..ale wszystko w życiu się zmienia! za dzień, miesiąc, rok możesz całkiem inaczej odbierać swój własny wpis..

Unknown pisze...

Pierwszy raz od wielu, wielu lat szukałam miejsca, które pasowałoby do mojego stanu. Antonina, znalazlam je u Ciebie. Przeczytałam Twoj wstep i poczulam spokoj w Twoich slowach. Poczulam chec przylaczenia sie do Ciebie. Ja czuje sie samotna, ale inaczej samotna, bo samotna w zwiazku i nie w wielkim miescie. Jestem przezarta moja samotnoscia we dwoje. Zostawiona sama sobie, nie mogoca powiedziec cokolwiek o swoich myslach i stanie psychicznym tej drugiej polowce, ktora kocham, jak nigdy nikogo nie kochalam. Nie odzywam sie i nie mowie juz o mojej samotnosci - kobiety troche majetnej. Bo moje slowa rozumiane sa jak fanaberie, bo takim jak ja to nie wypada, bo co tacy jak ja moga narzekac. Bo mam duzo rzeczy materialnych, wiec nie moge czuc sie zle. Jakby zakupy byly konfesjonalem dla duszy. Nie mam z kim porozmawiac, bo boje sie mowic, ze czuje sie dobita w swoich 4 scianach. Ze moze i mam mozliwosci, ale odciecie od znajomych i moich miejsc, zabilo cala moja inicjatywe, aprzede wszystkim marzenia. Ze Ukochany narzuca mi styl zycia, przerywa, gdy mowie, ochrzania, gdy moje nerwy puszcaja i chce krzyczec (bo co sasiedzi powiedza, gdy moj krzyk uslysza). Ze czuje sie gorsza bo nie mam pracy i traktowana jestem, jak ekonomiczny niedorowzoj, ktoremu nie warto poswiecac uwagi. Umieram tutaj, sama przy Ukochanym mezczyznie. Jestem samotna, chociaz w drogim samochodzie.

Anonimowy pisze...

czytam ten wpis na blogu i łzy same nasuwają się na oczy..
chciałabym jedynie uwierzyć w swoją wartoość i stać sie dla kogoś nią ,

Tobię i innym zyczę tego samego!!

Anonimowy pisze...

gdzie odnalezc rozmowy z samotnymi noca niezaleznie od wieku przytulam sie po przyjacielsku do wszystkich odczuwajacych bol samotnosci

Anonimowy pisze...

Samotny jestem i beznadziejny

Prześlij komentarz