facebook

środa, 26 września 2012

Nieśmiałość, a funkcjonowanie w społeczeństwie

Czasami niczym niewidzialni, czasami po prostu pomijani, w ten sposób nieśmiali uświadamiają sobie, jak ciężko funkcjonować jest w wielkim mieście. I dlaczego to akurat na nich, spośród tłumu innych ludzi zawsze wypadnie (przecież niczym się nie wyróżniają), ta obojętność i celowe pomijanie.

Idziemy do sklepu, może być nawet super-, hipermarket i stajemy sobie spokojnie w kolejce do kasy, by od razu usłyszeć, proszę skorzystać z innej kasy, idę na przerwę. I idziemy do kasy obok, gdzie ludziom się z wózków zakupy wysypują, ale stoimy spokojnie. W tym czasie na końcu naszej poprzedniej kolejki ktoś się ustawia (może być nawet zwykły jegomość), a kasjer(-ka) powie tylko: "To niech za panem nikt więcej się już nie ustawia". Nic nie mówimy, bo co mamy mówić. Czekamy cierpliwie na naszą kolej i gdy już mamy być obsługiwani, nagle pracownik musi zadzwonić do kierownika, by mu powiedzieć, że od rana skaner mu się psuje, że źle kody są nabite itp. Kończąc rozmowę bez żadnego przepraszam, zaczyna pakować rzeczy pozostawione przez klientów do koszyka i w łaskawie zaczyna nas obsługiwać. Po chwili kolejny problem, niestety kod na jabłkach się źle wybił i ręcznie też się nie da go wprowadzić. "To ja to pani niestety muszę odłożyć". Kiwamy twierdząco głową wiedząc, że przed chwilą dla kogoś dzwonił do kasy obok po kod produktu, albo nawet poszedł na sklep to samemu sprawdzić. No nic, to w końcu tylko jabłka. Zanim jednak możemy zapłacić musimy tradycyjnie poczekać na wymianę papieru, która zawsze się musi nam przytrafić, a przy samym wyjściu muszą "zapikać" bramki i niczym złodzieje musimy się tłumaczyć i pokazywać paragon. Tak już niestety czasami jest. Idziemy do kiosku po jakąś gazetę, już ma być nasza kolej, gdy nagle ktoś wpada i krzyczy, że chce papierosy. Tym razem zwracamy mu uwagę, że teraz powinno się nas obsłużyć, a tu jesteśmy całkowicie zignorowani, bo pan już rozmawia tylko z ekspedientkę: "Da mi pani tamte zielone, ja się spieszę, tu mam pieniądze odliczone". Oczywiście dostaje paczkę przed nami i jak nigdy nic sobie wychodzi, a my znowu tracimy czas. I jak tu nie krzyczeć.
Idę na autobus. Widzę z daleka, że jedzie, więc biegnę na niego. Kierowca oczywiście mnie widzi i gdy jestem już niecałe pięć metrów od niego, autobus zamyka drzwi i najspokojniej w świecie, sobie odjeżdża. Teraz muszę poczekać tylko dwadzieścia minut, dobrze, że nie pada.
upadek, kobieta, schody, spadanie, parasol
Może jeszcze sytuacja z baru czy restauracji szybkiej obsługi. W tej drugiej to dla mnie jest gorzej, niż gdziekolwiek indziej. Nawet jak jest kolejka i nikt się przed nas nie wepchnął, ani nie zamówił przed nami, to jak dochodzi nasza kolej, to po chwili okazuje się, że jesteśmy pominięci przez samą obsługę. Otóż wszyscy wokół dostają szybciej zamówione jedzenie od nas. Upominamy się po raz pierwszy, w odpowiedzi "A tak, tak, już podaję". Czekamy dalej. Upominamy się po raz drugi, "A co pani zamawiała?". Jakby nie wiedzieli. I dopiero za trzecim razem udaje się wyegzekwować to, za co już przecież zapłaciliśmy.
kobieta, bar, samotna, stolik, piwo
Osoba, która zamawiała w tym samym czasie, co ja, już dawno zjadła i sobie poszła. Czy to nieśmiałość, brak pewności w głosie czy po prostu przypadek? Wracając do barów, do których tak często nie chodzę, to jednak za każdym razem, gdy tam jestem przechodzę przez to samo. Stojąc przy samym barze, barman mnie ignoruje, a przecież widział, że tu stoję, że do tego jestem kobietą, więc nie będę się przekrzykiwać, by dostać coś szybciej. I stoję tak i czekam, jakbym miała być obsłużona dopiero, gdy już nikogo poza mną tutaj nie będzie. Zazwyczaj kończy się to tak, że w międzyczasie przychodzi moja koleżanka i zamawia za mnie, a później by ominąć barowy problem, mówię jej, by zamówiła mi też coś, jak już idzie.
Po takim dniu, gdy już wracam do domu, mam ochotę tylko usiąść i zapłakać. Nie robię niczego inaczej, nie ubieram się dziwnie, ani tak samo nie wyglądam. Jednak każdego dnia jestem gdzieś pomijana, a w pozostałych momentach wyróżniam się z tłumu, jak to w przypadku ochrony bywa. To jeszcze był w miarę spokojny dzień. Gorzej, gdy wybieram się na pocztę, do banku, urzędu skarbowego, zusu. Tam nikt mnie nie słucha, nikogo nie obchodzą moje tłumaczenia, widocznie mam się czuć niczym taka mała, nic nie znacząca istostka.
Tak, czasami jest ciężko.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

Napisano już 5 komentarze/y. Zapraszam do dodawania kolejnych...
Już teraz przyłącz się do dyskusji i dodaj nowy komentarz

Anonimowy pisze...

Nawet dla tych których znasz stajesz sie nie potrzebny. Zapominają, ot tak, po prostu. Boli to, jak nikt nie odzywa sie do Ciebie, jakbyś nie istniał. Człowiek stara sie, nie wychodzi, pyta siebie: dlaczego tak jest?

Apoptose pisze...

O siebie trzeba walczyć...
Życie to bezlitosna gra, a ludzie niewiele się różnią od zwierząt.

mari pisze...

Przeczytałem i...
...z jednej strony chciało by się ciebie przytulić i pocieszyć.
...z drugiej strony ma się wrażenie, że odpuściłaś sobie pewność siebie, poczucie własnej wartości. A to się czuje u kogoś kto podchodzi do baru czy do okienka i... stoi jak taka ciompa: czego chce, na co czeka, o co jej chodzi, może chce poprosić barmana o ślub, albo aby został narzeczonym, może chce się rozpłakać stojąc w okienku i zacząć mamrotać jak to na świecie jest źle - nie wiadomo?

Wiele osób zapomina, że pewność siebie, czy emocje można wyrazić w... spojrzeniu. Jeśli ktoś cię ignoruje lub wpycha przed ciebie to patrząc ci w oczy widać: czy jesteś pewna tego czego chcesz, czy może można cię olać, bo i tak na to sobie pozwolisz.

Może Cię to nie pocieszy, ale po twoich tekstach widać, że brakuje ci oparcia i wsparcia nie przyjaciół, ale kogoś kto by cię kochał i był przy tobie cały czas. Bo to co widać na zewnątrz, czasami ma się nijak do tego co dzieje się w twoim wnętrzu.

Elusiek pisze...

Mnie też często to spotyka, a wcale nie jestem nieśmiała. Nie daj sobie wcisnąć, że powinnaś coś więcej, że powinnaś przepychać się łokciami, to nie Twoja wina, tylko TAMTYCH, bo im się nie chce, bo są zmęczeni, albo zwyczajnie ...hmmm... powiedzmy, niemili...

Walcz! pisze...

Jeśli mówisz, że CZASAMI jest ciężko, to zazdroszczę. Mi jest ciężko bardzo często. Właściwie było, to teraz zaczyna być nieco lepiej. Bardzo małymi krokami, ale jednak. Szukam inspiracji właśnie w necie. W takich miejscach jak to i jak przełamać nieśmiałość. Wielkie dzięki, bo dzięki wam zmiana na lepsze staje się możliwa!!!

Prześlij komentarz