facebook

czwartek, 19 sierpnia 2010

Teoria małych kroków - lepszy jeden, ale porządny.

Jakiś czas temu,a nawet może i wcześniej czytałam trochę o "teorii małych kroków". Taki sposób na zmianę swojego życia lub po prostu tego, co nas otacza. Jak każda teoria brzmi dobrze. Powolne kroczki, by coś osiągnąć. Kawałek po kawałku. Wszystko było ok, gdyby nie to, że uświadomiłam sobie, że po kilku krokach dalej jestem w tym samym miejscu i nic się nie zmienia. Myślałam sobie, że może jeszcze jeden krok i będzie lepiej, jakaś odmiana losu, a tu utknęłam. Stwierdziłam, że coś jest w tym rozumowaniu nie do końca tak, jak powinno i spróbowałam czegoś zupełnie innego: Podjęcie radykalnej decyzji, czyli zmiany życia całkowicie. Bez przygotowań, bez większych przemyśleń. Decyduję się na to i na to, robię to i sprawdzam efekty. Ten sposób ma o wiele więcej minusów i więcej niewiadomych, ale skusiłam się. Z początku wszystko idzie dobrze. Nowe wyzwania, nowe okazje i nowe problemy. Nie układa się to oczywiście tak, jak powinno, ale chociaż coś się dzieje. Przynajmniej mogę sama zobaczyć, jakie konsekwencje niosą nowe decyzje - te dobre i te złe. Zdawałam sobie sprawę, że nie zrobię "Auto save'u" i gdy coś pójdzie nie tak, to nie wrócę do punktu wyjścia, ale jednak postanowiłam. Po miesiącu mogę stwierdzić, że zrobienie dużego kroku było dobrym rozwiązaniem, ale w ogólnym rozrachunku gorzej na tym wyszłam. Teraz wiem, że każdy dzień to kolejne szanse, a nie tylko próby. Złość, a raczej zamartwianie się najbliższych po dłuższych rozmowach także źle nie wyszło. Zbliża się nowy rok szkolny, a to oznacza kolejne wydatki dla Julki, a raczej jej oczekiwania by pokazać się dobrze w tym goniącym za pieniądzem światem. W tym marketingowym szale nawet zwykły długopis dobrze zareklamowany jest już czymś niezwykłym, przedmiotem pożądania nastolatek, a co za tym idzie większym wydatkiem dla rodziców. Nie z takimi wydatkami sobie radziłam, więc i teraz też będzie dobrze, choć na koncie ciągle ubywa, zamiast przybywać. W życiu każdego człowieka przychodzi czas na zmiany i jeśli zawsze uważałam, że rzucenie wszystkiego w pewnym wieku to głupota, to teraz uważam, że wszystkie decyzje przyniosą nam kiedyś jakieś plusy. Ja na moje ciągle czekam, ale pewnie są już blisko. Szkoda, że teraz mając więcej czasu wolnego nie wykorzystuję go na pisanie, ale jakoś dla mnie samej, im więcej miałam na głowie, tym łatwiej było mi zarwać noc na tworzenie. Boję się znów poczucia odrzucenia śląc kolejną kolejną książkę do wydawców, ale raz już przez to przechodziłam i powinno być już łatwiej. Wszystko przede mną i świat stoi przede mną. Muszę sobie tylko znaleźć w nim kawałek dla siebie. "Rób cokolwiek, bylebyś był(a) szczęśliwy(a)" - to moje hasło.
banksy czas na zmiany
Fot. Banksy www.banksy.co.uk
To chyba na tyle moich przemyśleń. 
Pozdrawiam wszystkich czytających i zaglądających tutaj. 
Wasza nowa (odmieniona?) Antonina.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

Nic jeszcze nie napisano. Zapraszam do komentowania...
Już teraz przyłącz się do dyskusji i dodaj nowy komentarz

Prześlij komentarz