facebook

czwartek, 29 listopada 2012

Pisanie to zaniedbywanie najblizszych

Obojętnie od tego czy piszemy w nocy czy w dzień, to przeznaczając na nie nasz prywatny czas, zawsze cierpią osoby znajdujące się obok nas najbliżej. I chociaż można się starać podzielić na czas, by starczył on każdemu, to niestety w tym wypadku nie wszystko jest takie łatwe. Nawet pisząc tylko dwie godziny dziennie czujemy na sobie wzrok naszych domowników. Rzadko mi się zdarza, bym mogła pisać w pomieszczeniu, gdzie gra telewizor, albo gdzie ktoś rozmawia. Nie potrzebuję absolutnej ciszy. Może towarzyszyć mi muzyka, ale moja muzyka. Nie jakieś dziwne krzyki czy masa reklam w radiu. Po prostu muszę się skupić. I właśnie wtedy najczęściej jest tak, że nawet, jak posiadam swoje własne miejsce do pisania, to zawsze znajdzie się ktoś, kto przyjdzie i zada mi najważniejsze pytanie na świecie, albo zechce mnie o czymś poinformować, z cyklu: nowa fryzura jakiejś gwiazdy albo popsuty autobus na naszej ulicy. No cóż. Zdarza się, tylko że ja nie chcę być o tym informowana właśnie w tej chwili, a jak inni nie potrafią tego zrozumieć, to robią to specjalnie.
obojętność, samotność, pisanie, łóżko
Są śpiewy pod moimi drzwiami, włączanie głośniej muzyki, no i oczywiście przychodzenie ciągłe z nowymi problemami, bo przecież muszę utrzymywać więzi rodzinne. To oczywiście prowadzi do konfliktów i by je zażegnać staram się pisać późno w nocy, albo w momencie, gdy nikogo nie ma w domu. Szkoda, że w tym drugim przypadku wychodzi więcej nieporozumień, niż powinno. Chyba lepiej by było, jakbym oglądnęła sobie jakiś film, bo na pytanie: "Co robiłaś?". Odpowiadam krótko: "Pisałam". I wtedy się zaczyna: "no tak, to dlatego nie ma obiadu, nie poodkurzane, pranie nie powieszone, nie byłaś na poczcie; obiecałaś, że to zrobisz; sprawdziłaś, policzyłaś?" I można tak długo wymieniać. I niestety dochodzi się w relacjach z bliskimi do tego momentu, gdy unikamy pisania w ich obecności, jak i nieobecności. By odnaleźć siebie w pisaniu wystarczą dwie małe słuchawki, albo nawet i większe oraz zamknięte drzwi. Wtedy mogę spokojnie zamieniać myśli na słowo pisane i tworzyć w spokoju. Do narzekania też się przyzwyczaiłam. W końcu nie takie rzeczy mnie w życiu spotkały, a najlepszym sposobem jest dla mnie pisanie w nocy, gdy już nic innego nie mogę robić, a pisanie nikomu już nie przeszkadza. Szkoda, że w innych przypadkach, to nie działa.
muzyka, pisanie, ostoja, ucho, tatuaż
Gorzej jeszcze, gdy cierpi nasz partner czy partnerka. W końcu my potrzebujemy chwili na pisanie, a odrzucanie czyiś uczuć zawsze boli. Wybieramy naszą samotność z pisaniem podtykając później im nasze świeżo wydrukowane teksty celem sprawdzenia. Oczekujemy jakiejś obiektywnej krytyki lub słów zachwytu, a najczęściej słyszymy krótkie: "może być". Po tym my się obrażamy i żyjemy każdego dnia wśród obojętnych i obrażonych twarzy przemieszczających się niemrawo po kuchni.
Zdaję sobie sprawę, że pisząc każdy z nas jest trochę egoistą, bo myśli tylko o sobie. Rodzina to wyczuwa. Te kilka godzin obojętności, braku zainteresowania czy poczucie wyobcowania. Byłoby łatwiej, gdyby zrozumieli, dlaczego i po piszemy, jeśli nie, stajemy z nimi na wojennej ścieżce w walce o wykorzystanie naszego wolnego czasu. Tylko wiadome jest, że oni są na przegranej pozycji, bo nie porzucimy do końca naszych pasji, a długie chwile spędzone w nocy na pisaniu odbijają się na naszym dziennym funkcjonowaniu. Nie mając sił na nic więcej, potrzebujemy snu, a wtedy znów zaniedbujemy całe nasze otoczenie. Nie przestaje nam zależeć na czystości w domu czy nas samych. Po prostu są inne rzeczy, które zajmują całkowicie nasz czas. Czy oni to zrozumieją? Sama nie wiem. Staram się. Każdego dnia na nowo.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

czwartek, 22 listopada 2012

Nocne pisanie sposobem na.. niewyspanie

Wokół mnie już dawno ciemno i wszyscy, powiedzmy, normalnie ludzie już dawno śpią, lecz ja dopiero w takim momencie budzę się do pracy. Oczywiście nie do pracy zawodowej, lecz do pracy pisarskiej, bo to właśnie w nocy najlepiej mi się pisze. Dokładnie wtedy, gdy nikt mi już nie przeszkadza i przeszkodzić nie może. Dokładnie teraz, po godzinie pierwszej, mimo pierwszych oznak senności, mój mózg zaczyna pracować na podwyższonych obrotach i domaga się przelania swoich myśli na ten przysłowiowy papier. Ja sama nie mogę się nazwać "nocnym markiem", bo zazwyczaj lubię położyć się wcześniej, lecz w momencie, gdy wiem, że coś muszę napisać, to mój punkt zasypiania przesuwa się o kilka godzin do przodu. Nie narzucam sobie jednak dużego tempa, raptem nie więcej niż dwa tysiące znaków dziennie. Mogłoby być o wiele więcej, gdybym w momencie największej chęci pisania nie poszukiwania jakiś prostych i zarazem głupich gierek, albo nie oglądała jeszcze głupszych obrazków. Niestety tak to już jest i odstresowuję się przed pisaniem. 
Piszę teraz o tym, dlatego że obiecałam wam przed końcem roku kolejnego ebooka i robię wszystko by to zrealizować. Realnie patrząc mam czas do około 20. grudnia, bo później to sami wiecie, jak to wygląda. Jestem tak gdzieś w połowie, więc przydałoby się teraz trochę przyspieszyć, by później na spokojnie posprawdzać błędy i przerobić plik na odpowiednie formaty.
Więcej napiszę później, teraz już idę spać, ustawię tylko harmonogram na normalną godzinę i zamykam oczy, by znów wrócić do komputera kolejnej nocy. Cztery godziny snu to zdecydowanie za mało, ale podobno mam się wyspać po śmierci, więc.. jutro także zarwę noc
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

czwartek, 15 listopada 2012

Nieśmiały = aspołeczny?

Dlaczego w naszym społeczeństwie osoba nieśmiała jest automatycznie uznawana za aspołeczną. Gorzej jeszcze jest tu także dyskryminacja ze względu na płeć i tym razem to mężczyźni nie są górą. W końcu w potocznym języku kobieta powinna być nieśmiała, a nieśmiały facet, to nie facet. I jak widać niektóre stereotypy pozostały do teraz. Jak już kiedyś tutaj wspominałam, to mężczyzna jest powinien być zdobywcą, czyli to jego zadaniem powinno być zauroczenie kobiety swoim wyglądem, a w szczególności działaniami. 
Co ma zrobić nieśmiały? Chyba nic, najlepiej jakby nie przychodził na spotkania towarzyskie, bo i tak będzie się nudził. Sama dobrze pamiętam z moich młodszych lat, gdy chłopak siedział sam w kącie i nie rozmawiał z nikim na imprezie, to dziewczyny albo się naśmiewały, albo podchodziły do niego, aby jeszcze bardziej go onieśmielić (No dziewczyny, która mi się przyzna do tego teraz??). Zresztą taki osobnik najczęściej był skreślany, nawet nie z życiowych planów, co po prostu uznawany za osobę niegodną uwagi. Dlatego właśnie, jeśli taki już się znalazł w jakimś towarzystwie, bardzo szybko odizolowywał się od reszty, a później niepostrzeżenie wychodził.
nieśmiałość, aspołeczność, osoba, koszulka
Z perspektywy czasu sama stwierdzam, że nie zrobiłam nic, by pomóc takiej osobie odnaleźć się w towarzystwie. Cóż, może inni wezmą ode mnie dobry przykład i po prostu porozmawiają z taką osobą. 
Z innych przekonań, które pokazało mi życie jest to, że nieśmiałego wszyscy na siłę próbują zeswatać. Nieważne z kim, nieważne jak, liczy się efekt. W końcu można mu jakoś pomóc, bo skoro on nie potrafi zacząć, to pomogą mu znajomi, koleżanki, współpracownicy. Szczęściu wystarczy tylko lekko dopomóc. Może i jest w tym trochę prawdy, bo jeśli uda się nieśmiałej osobie pokonać pierwszy krok, to potem będzie już łatwiej. Tylko zazwyczaj z powolnego wejścia do morza, jest to od razu skok na głęboką wodę, co kończy się jeszcze większym wycofaniem. Wtedy nie tylko unika się płci przeciwnej, ale także i miejsc, gdzie znajomi mogą wpaść na pomysł by nas przypadkiem na kogoś wepchnąć.
swatanie, samotność, nieśmiałość, znajomi, randka
Zresztą by mieć pewność, że tak się nie stanie można w ogóle nie wychodzić z domu lub po prostu całkowicie się obrazić na znajomych za takie działania. Zresztą w oczach płci przeciwnej osoba polecana lub umawiana przez innych na pewno ma coś nie tak ze sobą. I tak źle, i tak niedobrze. Ciężko znaleźć złoty środek, a osobie nieśmiałej najłatwiej przykleić karteczkę aspołecznej, odludka czy dziwoląga. Nawet przy braku takiego szufladkowania i tak będzie odsunięta przez grupę gdzieś na boczny tor, bo brakuje jej czegoś do ogólnie przyjętej "normalności". Nikt nie musi mówić nieśmiałym, jak mają żyć, mogą im czasem pomagać, ale oczywiście nie na siłę, a najważniejsze, by ich po prostu akceptowano, bo bez tego mogą nabawić się tylko depresji.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

środa, 7 listopada 2012

Samotność to poczucie wyobcowania

Każdego dnia, na każdym kroku pojawia się to dziwne, nawet znajome poczucie, że jesteśmy tutaj w ogóle niepotrzebni i że świat poradziłby sobie lepiej bez nas. Tak naprawdę wcale nie musi być dla nas dzisiaj ciężki dzień, ani nikt nam na nic nie zwrócił szczególnej uwagi, lecz gdzieś to w nas siedzi. Obserwujemy wokół ludzi, czy to w sklepie, czy w barze i uświadamiamy sobie, że choć dziewczyna przyszła sama, a on je w samotności, to nie są w ogóle tak zagubieni, jak my. To właśnie nam się tylko wydaje, że wszyscy wokół na nas patrzą i nas oceniają, a z drugiej strony traktują nas, jak powietrze. 
stolik, restauracja, samotność, osobno
Życie w takim świecie to codzienne problemy z otoczeniem, a zwłaszcza z bliskimi, którzy nas nie potrafią zrozumieć, a my ich jeszcze bardziej. Zamykamy się coraz bardziej w sobie zagłębiając się coraz bardziej w błędne koło. Cokolwiek zrobimy będzie coraz gorzej, a raczej tak myślimy, bo nigdy nic nie zmieniamy. Świat obok pędzi bez zatrzymywania, a dla nas każda decyzja niosąca jakieś konsekwencje w życiu wymaga dużo czasu. Nawet, jeśli już coś robimy, to jest to tylko kolejna maska, nasz strój maskujący, by inni zobaczyli, że u nas wszystko w porządku. Dodajemy trochę uśmiechu, rozmawiamy z innymi i nikt już się o nic nie pyta, a w domu gdy już nasz stan emocjonalny wraca i możemy tylko leżeć na łóżku i płakać. 
I tu pojawia się pytanie. Lepiej udawać czy lepiej być sobą? Czy ponosić konsekwencje swoich czynów czy po prostu wtopić się w szary tłum. Wybór należy do Was.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis