facebook

niedziela, 31 stycznia 2010

Światełko w tunelu

Postanowiłam coś napisać, bo pewnie sądzicie, że coraz rzadziej tu zaglądam. Zaglądam, zaglądam, chociaż mniej czasu trochę mam, by się tutaj wszystkim zająć. Jak to zwykle bywa zajmuje się wieloma rzeczami naraz i pewnie nie skończę wszystkiego. Tak to jest, jak się porywam na nie wiadomo co. Myślę, że coś się uda, a później porzucam wszystko w środku nie kończąc tak naprawdę niczego. Strasznie się potem czuję z tym moim słomianym zapałem, ale przyzwyczaiłam się. 
Ostatnio pojawiło się światełko w tunelu w moim życiu zawodowym.
światło tunel
Oczywiście nim się do końca zdążyłam nacieszyć, to światełko zgasło. Oczywiście przeze mnie. Po prostu nadarzyła się sytuacja, że mogłam coś zmienić, ale bałam się powiedzieć o moich potrzebach. W ten sposób nawet lekko przyciśnięta do muru nie odezwałam się w ogóle i temat zniknął całkowicie. Czy jestem zła na siebie? Oczywiście. Zamartwiam się tym? Może tylko trochę. Mam, jak zawsze głupią nadzieję, że ktoś weźmie mnie za rękę, jak małe dziecko i poprowadzi przez życie. Tak się pewnie nie stanie, ale mogę w to wierzyć. Może jeszcze raz nadarzy mi się ta okazja i powiem, na czym naprawdę mi zależy. W końcu wszystko zależy tylko ode mnie.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Pesymizm, wieczny pech czy po prostu brak szczęścia?

Tak, w końcu wracam i coś napiszę.
Jeśli znamy "wiecznych samotnych" zauważymy, że w ich życiu przydarzają się ciągłe porażki. Nawet największy sukces zostaje przyćmiony przez kolejne przykre wydarzenie. Jeśli do tego dorzucimy brak jakiegokolwiek zadowolenia z małych rzeczy, to zdamy sobie sprawę, jak ciężko można uszczęśliwić samotną osobę.
smutna, samotna dziewczyna
My nieśmiali żyjący w swoim własnym świecie, potrafimy dostrzec w naszym życiu praktycznie tylko smutne rzeczy, a chwile szczęścia są gdzieś głęboko ukryte w naszej głowie. Każdy dzień jest podobny do poprzedniego i nie dzieje się w nim nic nadzwyczajnego. Budząc się rano mamy tylko ochotę zniknąć z tego świata i marzymy by znów był wieczór, kiedy mamy choć małą chwilę dla siebie. Tylko noc nas ratuje, a poza nią i tak nic nie zdarzy się przyjemnego. Nie pamiętamy, kiedy ostatnio ktoś nas pochwalił, powiedział nam komplement nie oczekując niczego w zamian, spontanicznie odwiedził. Całe to nasze nudne życie sprawia, że po prostu nie potrafimy się cieszyć. Zdajemy sobie sprawę, że prześladuje nas pech. Zawsze to my coś zgubimy, zawsze to nas ochlapie przejeżdżający samochód, ucieknie nam autobus albo narobi na nas gołąb.
wieczny pech
Już nawet nie wściekamy się na to, bo już się do tego przyzwyczailiśmy. To takie normalne w naszym życiu, że możemy się uśmiechnąć, gdyż po raz kolejny wszystko nam się potwierdza. Są ludzie, którzy są szczęśliwi, odnaleźli swoje miejsce, swoją rodzinę, a nawet i coś wygrali. My zakładając na początku, że i tak się coś nie uda, nie przykładamy się w ogóle do tego i często nie próbujemy. Zbyt dużo razy przekonaliśmy się, że prześladuje nas pech i oglądając nawet najgłupsze komedie z nieporadnymi ludźmi, dochodzimy do wniosku, że często sami tacy jesteśmy. Szkoda, że w ogóle nie jest to już śmieszne. Zamykając się w swoich czterech ścianach i tuląc się do poduszki możemy tylko uronić łzę myśląc o naszym życiu. Nie wydarzy się nic, co mogłoby odmienić tą monotonię. Może uciekamy od szczęścia, ale może nie było nam ono nigdy dane. Oszukujemy się twierdząc, że dzięki nam zachowana jest równowaga w przyrodzie i to dzięki nam, komuś się udało.
czterolistna koniczyna, w poszukiwaniu szczęścia
Tak ciężko zobaczyć na naszych ustach uśmiech. Ten naturalny, po prostu. Kiedy był twój ostatni dzień, kiedy poranny deszcz sprawiał podniesienie się kącików ust? Wiem dobrze, że ciężko się z czegoś cieszyć, kiedy człowiek jest zupełnie sam, ale wypadałoby choć raz uwierzyć w siebie i otwierając oczy stwierdzić, że oto nadchodzi szczęśliwy dzień. Nigdy nie znajdziemy swojej drugiej połówki, nowych przyjaciół czy znajomych, gdy odrzucamy ich swoich pesymizmem. Pora zaśmiać się do siebie i pokazać światu, że coś jeszcze znaczymy.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

wtorek, 19 stycznia 2010

Garść wyjaśnień

Pewnie wielu z was stwierdzi, że zaniedbałam bloga. Cóż przyznaję się bez bicia. Jak wiadomo święta, sylwester i później ciężki powrót do rzeczywistości, zwłaszcza po urlopie. Do tego po wypadzie na noworoczne narty dopadła mnie choroba, więc tak naprawdę powinnam mieć o wiele więcej czasu, niż zwykle. Do tego oprócz bloga przestałam odpisywać na maile (a raczej odpisuję po długim czasie), udzielać się na forach i w ogóle robić cokolwiek wokół mojej osoby. Nie chodzi tu o samo rozleniwienie, w końcu więcej wolnego, to więcej możliwości nieróbstwa. Pewnie wiele z was tak myśli. Otóż jest trochę inaczej:
  1. Skończyłam pisać książkę, a dokładniej pierwszy tom i przez ostatni miesiąc może więcej czasu spędziłam na poprawianiu, niż na dopisywaniu, to jednak uważam tą czynność za najgorszą. Może ktoś potrafi pisać tak, by już później nie poprawiać siebie po milion razy, zmieniać wszystko, wyrzucać, przepisywać. Najbardziej mozolna rzecz, jaka może być. Zwłaszcza, gdy można robić wiele innych rzeczy.
  2. W końcu wzięłam się za siebie i zrobiłam zdjęcia na okładkę, a raczej mój znajomy fotograf je zrobił. Z cyklu odkładanie na później i z jesiennej aury zrobiła się w ciągu tygodnia zimowa, ale to chyba wyszło na dobre. Okładkę będzie można zobaczyć, gdy już książka będzie gotowa, gdyż..
  3. Podpisałam umowę z wydawnictwem. Nie znalazło się żadne na tyle zainteresowane moją książką, by ją opublikować, więc musiałam sobie "zasponsorować" wydanie. O tyle dobrze, że książka trafi do księgarń, a nie stanie się tylko propozycją w wirtualnym świecie. Minie jeszcze trochę czasu, nim ją tutaj zaprezentuje i jeszcze trochę, nim będziecie mogli ją zobaczyć na własne oczy, ale chociaż jedną rzecz w swoim życiu zrobiłam do końca.
  4. Czy spełniłam swe marzenie? Jeszcze nie. Stanie się dopiero, gdy będę trzymać swoją książkę w rękach. Wiem, że powinnam mówić: "Realizuje swoje cele, a nie marzenia", ale tym razem się nie będę łapać za słówka.
girl sleeping moon
Po tym krótkim wyjaśnieniu rozumiecie, dlaczego potrzebna mi była chwila odpoczynku. Jak to dobrze było odpocząć trochę od klawiatury, bo nie od czytania. W końcu, gdy skończyłam pisać swoją, znalazłam czas by czytać inne książki. Dobrze wiem, że za niedługo znów się wezmę do pracy. Bo tak chcę.
PS. Wszyscy już pewnie zostali poinformowani przez media, że ruszył już bezpłatny Telefon Zaufania dla osób w kryzysie emocjonalnym (już określany, jako telefon dla zdołowanych). Od poniedziałku do piątku między godziną 14 a 22 pod numerem telefonu 116 123 możecie uzyskać pomoc od dyżurujących psychologów. Zapraszam.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

wtorek, 12 stycznia 2010

Nowy rok

Tak, to już prawie dwa tygodnie temu, a ja dopiero teraz coś piszę. Niestety nie będzie tego dużo, bo jak widać, trochę już późno. Chciałam tylko napisać, że nie próżnuję i już wkrótce rozszerzę ten wpis oraz będzie kilka ważnych informacji. Póki co proszę o wyrozumiałość, chociaż do końca tygodnia.
lonely guy
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis