facebook

czwartek, 28 października 2010

Samotność to wieczny pech

Czasami wracam do tematów, o których już pisałam. Teraz przyszedł czas na odświeżenie tematu pecha w życiu samotnych. Wybaczycie mi małą nieobecność, ale mały remont mi się zaczął i internetu też za bardzo nie miałam, więc nadrabiam powoli:

Ile to już razy już sobie to powtarzaliśmy, że codziennie prześladuje nas pech. Nie taki zwykły, jak innych, ale takie, można by rzec, wyjątkowy. Po co ma on dopadać normalne osoby, skoro może dopaść kogoś takiego, jak my, czyli osobę samotną. Jakby nas życie nie dołowało codziennie i nie mielibyśmy problemów chociażby ze znalezieniem sobie kogoś, kto mógłby w przyszłości być naszą drugą połówką. W końcu to nam przydarzają się najdziwniejsze przypadki, bo gdy ochlapie nas samochód, to nikt się nie polituje, ani też nie będzie przesadnie ukrywał swojego śmiechu. I chociaż każdy z naszych znajomych powie nam, że gdy narobi na nas gołąb, to szczęście murowane, tylko jak tu mówić o szczęściu, gdy on robi to codziennie, a nie widać żadnej poprawy na horyzoncie. Mówimy sobie wtedy, że to takie niesprawiedliwe i dlaczego to właśnie nas los tak karze? Czy to tylko przez to, że nie przekażemy genów naszemu potomstwu, to może nas dobijać każdego dnia w nadziei, że w końcu postanowimy sami sobie te życie odebrać. Być może mamy nad sobą tego złego anioła, który wszystkie nieszczęścia spycha na nas i świetnie się przy tym bawi. Pewnie dla wielu takie słowa wydadzą się niezrozumiałe, ale przy tak niskiej samoocenie, kompleksach i drwinach innych osób przysłowiowym gwoździem do trumny może być nawet uciekający codziennie autobus. Dlaczego nie zdarza się to wszystkim? Albo dlaczego inni znajdują dobrą pracę bez problemów, a my się męczymy pracując na czarno i zostając jeszcze po godzinach za darmo. Nie byłoby w tym pewnie nic takiego złego, gdyby ktoś jeszcze użalał się nad nami lub wysłuchał czasami, co takiego nam się przytrafiło. Jednak rodzina ma już dość naszego narzekania, a znajomych ciężko przekonać, by poświęcili nam więcej niż dziesięć minut i musimy pokonać nasze problemy w odosobnieniu. W końcu, kto chciałby słuchać codziennego narzekania pechowca?
czarny kot
Zastanawiając się nad tym zjawiskiem dochodzimy do wniosku, że z pewnością przynosimy równowagę na ziemi i na pewno gdzieś istnieje ktoś, komu kromka chleba z masłem ląduje zawsze tą nieposmarowaną stroną. I to wszystko dzięki nam. Dzięki temu, że to my wykonujemy trzysta procent normy pecha, ktoś może trafić szóstkę w lotka lub cieszyć się z nowego potomka w drodze. Możemy poczuć się dumni, że nawet nieświadomie dajemy komuś szczęście i może ktoś obcy by się z nami nim choć trochę podzielił, gdyby tylko wiedział, że istniejemy. Można także powiedzieć, że sami sobie wmawiamy, że wszystko jest przeciwko nam, ale nawet przy spacerze z psem zauważamy, że każdy trafił na normalnego psa, tylko nasz ma ADHD i to nie ważne, jakiej jest rasy i jakiej wielkości. Po prostu tak to jakoś musi być.
Nie będę pisać, jak uniknąć pecha, bo i tak nikt nie zastosuje się do tych porad. Sama jednak znałam sposoby, by się jakoś usprawiedliwiać. Nigdy nie mówiłam, że mi uciekł tramwaj, tylko że przyszłam wcześniej na ten późniejszy. Gdy ochlapał mnie samochód stwierdzałam, że mam brakujące spodnie do zrobienia prania, zaś gdy atakował mnie jakiś ptak, to wiedziałam, że chociaż uda mi się sprać w pralni plamę z wina, a nikt nawet nie zwróci na nią uwagi. Po prostu nawet z tych najgorszych sytuacji można znaleźć jakieś plusy, tylko trzeba pamiętać by nie szukać ich w tych sprawach, które mają zostać smutne na zawsze.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

wtorek, 12 października 2010

Nadszedł czas na zmiany

Każdy z nas to mówi, jednak tak niewiele dotrzymuje słowa. Wycofujemy się w momencie podejmowania decyzji, a dokładniej nie podejmujemy żadnej zostawiając nasze życie w tym samym miejscu, co wcześniej. Skoro ten jeden, mały krok dzieli nas od zmiany naszego dotychczasowego życia, to podejmijmy go, a nie odkładajmy to na później. To właśnie to później sprawia, że zawsze jesteśmy w tej samej odległości od szczęścia, co wcześniej, bo dobrze wiemy, że nigdy nie pojawi się lepsza okazja, niż jest teraz i będziemy sami sobie wypominali: "Gdyby tylko zrobić to wtedy, to teraz już bym...". Zaczynamy narzekać na siebie, że nie zrobiliśmy czegoś wtedy, a zaraz dokładamy sobie problemów ku temu, by nie zrobić tego tym bardziej w przyszłości. Każdy z nas wie, do czego to prowadzi. Do typowej stagnacji.
wybór decyzji
Ja już wiele razy musiałam podjąć taką, a nie inną decyzję i zdaję sobie sprawę, że za każdym razem wcale nie jest łatwiej. Nawet mogę powiedzieć, że bywało lepiej, bo nie musiałam się martwić o wiele różnych rzeczy, bo mogłam mieć gdzieś rodzinę, mieszkanie czy pracę. Teraz wiem, że muszę wybierać rozwiązania tak, by nie szkodzić swoim najbliższym. Kiedyś byłam uparta i spontaniczna. Wszystko, co zrobiłam ma skutki w życiu teraźniejszym i pewnie nie postępowałabym teraz w ten sposób, lecz muszę ciągle naprawiać swoje życie i postanowiona jeszcze raz w tej, a nie innej sytuacji, postąpiłabym dokładnie tak samo. Dlatego powtarzam, coś cię w głowie męczy, a nie możesz tego zrobić? Zrób to, bo bardziej będziesz żałować rzeczy niezrobionych, niż tych których się wstydzisz, bo je zrobiłeś/-aś. Tak to niestety w życiu bywa, więc jeśli chcesz komuś od dawna wyznać miłość - zrób to, nawet jeśli wasza przyjaźń ucierpi. Chcesz rzucić pracę wiedząc, że nie znajdziesz nowej - do dzieła. Chcesz usunąć dziecko, o którym nie wie twój chłopak czy skoczyć z mostu, ja niczego nie bronię. Po prostu czasem nawet złe w danej chwili rzeczy wychodzą nam później na dobre. Świat dzieli się na tych, którzy biegną przez życie pod prąd i na tych, którzy się mu biernie poddają, więc decyzja należy tylko i wyłącznie do ciebie. Nie podejmując decyzji i tak dokonujecie wyboru!!
sukces
Co zaś się tyczy innych zmian, to dokonuję kilku poprawek na blogu, a raczej naprawiam dawne błędy i staram się jakoś na nowo dotrzeć do moich czytelników. Jeśli czas pozwoli to pozmieniam trochę wygląd bloga na bardziej przyjazny, zmienię trochę nawigację i boczne kolumny. Jak pewnie część z was zauważyła na blogu czasami pojawiają się reklamy. Zaczęłam je testować, ale nie wiem, czy pozostaną. Myślałam, by w ten sposób sfinansować wydanie swojej kolejnej książki, ale nie oszukując się, wiem że musiałabym na to czekać przez najbliższe 50 lat. W każdym razie zobaczę, czy nie wpłyną one negatywnie na przejrzystość mojej strony, a nie będą zbyt inwazyjne. Poza tym więcej nowości na blogu nie planuję. Póki co udaje się go częściej aktualizować, niż wcześniej, co mnie samą także zaskakuje, ale pozytywnie. Mam nadzieję, że taka frekwencja pisania utrzyma mi się na dłużej.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

czwartek, 7 października 2010

Literacka nagroda Nobla - Mario Vargas Llosa

Tak, to dokładnie dzisiaj. W ten wspaniały dzień 7. października na całym świecie mówi się o literaturze. Nie chodzi o to, co ktoś napisał, jakie tematy porusza, ile książek wydał i sprzedał, ani dokładnie, kim naprawdę jest, bo i większość z nas zapamięta tylko, że to ktoś z Peru i tyle.  Nie będziemy pamiętać jutro, co napisał, jego biografii i przeżyć. Niewielu z nas potrafi szybko wymienić polskich noblistów. To temat jednodniowy, dla większości mniej ważny, niż sytuacja gospodarcza czy polityczna w kraju. Jest jednak w nim coś wyjątkowego, bo o nim się mówi.
Mario Vargas Llosa
Ten dzień, powinien być dniem propagowania czytelnictwa na całym świecie, gdyż nawet akcja "Cała Polska czyta dzieciom" nigdy nie miała swoich pięciu minut podczas głównego wydania wiadomości, nigdy nie pojawiła się, jako główna informacja na wielu portalach internetowych. Dlatego też uważam, że samo ogłaszanie zdobywcy nagrody Nobla jest niewystarczające. Powinny razem z nią pokazać się statystyki, a czasem zatrważające statystyki ilości przeczytanych książek przez Polaków w tym roku. Już nie mówię o kupionych, tylko  o przeczytanych. Nawet jeśli liczyć codzienne czytanie bajek dzieciom przed zaśnięciem, to i tak tylko szczerze mogę powiedzieć, że telewizja prawie całkowicie wyparła chęć czytania przez dorosłych. Kiedyś widziałam prawie cały tramwaj ludzi z książkami. Dzisiaj widzę częściej ludzi w słuchawkach i telefonami w rękach, co mnie samą często zastanawia. Gdzie się podziała dawna miłość do książek? Może przez to, że kiedyś tak ciężko było je dostać i tyle kosztowały, albo przez to, że część z nich była zakazana? Słowo pisane przetrwało powstanie radia, telewizji, komputera i minie jeszcze dużo czasu, zanim opowieści babci będą mówiły o szeleszczącym papierze.
Mówmy o literaturze, chwalmy naszych pisarzy i kochajmy się w książkach. Nie tylko przez ten jeden dzień w roku.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

poniedziałek, 4 października 2010

Samotność w jesienne wieczory?

Dlaczego od razu w wieczory, skoro można w ten sposób czuć się o każdej porze dnia. To jest całkowicie bez różnicy. Osoba samotna jest nią obojętnie, czy się obudzi, czy kładzie się spać, albo nawet i śpi. To tak, jakby powiedzieć, że ktoś jest zakochany tylko w momencie spotkania się ze swoją drugą połówką. Dopiero, gdy sobie to uświadomimy, dochodzimy do wniosku, że chyba ktoś ma rację mówiąc, że nawet w grupie przyjaciół czuje się odizolowany. Taka to niestety smutna prawda.
Skoro postanowiłam napisać coś nowego w tym miesiącu, więc zapraszam:

Październik powitał nas lekkim oziębieniem klimatu, ale za to w weekend trochę się rozpogodziło i ja także skorzystałam z pewnie ostatnich w tym roku uroków słońca. Nie myśląc dużo wzięłam ze sobą kolejną książkę pod pachę i ruszyłam do znanego wszystkim Wrocławianom Parku Południowego. Rozkoszowałam się spokojnie czytaniem oraz oczywiście podjadaniem, kiedy uświadomiłam sobie, co się dzieje wokół mnie, a dokładniej, kto mnie otacza. I oto ja, siedzę sobie spokojnie na ławeczce, obok mnie jakieś starsze panie podczas popołudniowych pogaduszkach, na ławce obok matka z dzieckiem w wózku i czym bardziej się rozglądałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że tak naprawdę to tylko ja jestem tutaj sama!!
Jesienna samotność
Fot.: newtovintage
Wszędzie wokół mnie jakieś rodziny, pary (i to nieważne czy młodzi czy starzy, albo zakochani lub nie). Gdy już w końcu zobaczyłam samotnego pana, to okazało się, że ma on ze sobą psa, a po chwili i tak dołączyła się do niego jego znajoma. Może i nie poczułam się źle w tej sytuacji, ale nagle zdałam sobie sprawę, że brakuje tutaj osób samotnych, a dokładniej osób przebywających w pojedynkę, bo każdy z nich może być w głębi duszy samotny. Od razu przestałam się skupiać na książce, tylko coraz bardziej zaczęłam się rozglądać, a później nawet postanowiłam poszukać kogoś samotnego w tej okolicy. Nie jestem żadnym detektywem, ale musiałam się tym zająć. Ruszyłam alejkami rozglądając się wokół. Najpierw spokojnie, później już lekko podenerwowana, bo jakoś nie potrafiłam dostrzec nikogo, kto szedł by tędy samotnie. Nie dałam jednak za wygraną. Wiedziałam, że na pewno kogoś tutaj dostrzegę. Zauważyłam w końcu chłopaka jadącego na rowerze, całkiem samego, więc udało się. Na tym świecie da rady jeszcze dostrzec jeszcze samotne osoby.
Samotność
Fot. www.law.uwo.ca
Sama sobie coś udowodniłam, co w końcu nie musiało być wcale takie trudne. Jednak w końcu zdałam sobie sprawę, że wcale nie jest tak, jak myślałam. Otóż ten chłopak na rowerze i tak spotykał się dokładnie pod pomnikiem Chopina ze swoją dziewczyną, która była notabene zła na niego za spóźnienie. Wiedziałam, że nie jest jeszcze tak źle i wtedy dostrzegłam JĄ. Szła sama, dosłownie sama. Wzrok wpatrzony w ziemię i tylko kątem oka widziała buty innych osób, które omijała bez podnoszenia głowy. Szła prosto na mnie, wstrzymałam na chwilę oddech, a ona jak nigdy nic mnie ominęła i poszła dalej przed siebie. Nie była smutna, ani jak i niektórzy podejrzewają, nie była niechlujnie ubrana lub jej włosy nie były brudne. Była całkowicie zwyczajna. Wiem oczywiście, że mogłam ją zatrzymać i dowiedzieć się czegoś o niej oraz zdobyć nowe inspiracja do swojej książki, ale.. oczywiście jestem nieśmiała i nie mogłam tego zrobić. Ona odeszła i okazało się, że w całym parku tylko ja zostałam sama...
samotna kobieta
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis