facebook

sobota, 25 lipca 2009

Samotność, a.. wygląd zewnętrzny

Nim pojawi się artykuł, najpierw kilka słów wstępu. Udało mi się skończyć poprawiać moją książkę. Teraz pozostało mi tylko przepisać wszystko i wydrukować finalną wersję. Wersję bez wstępu, bo niejako są nim artykuły tutaj się pojawiające, a w książce będą one połączone w całość i jeszcze poprawione. Pomogła mi w poprawianiu burza i brak prądu przez prawie cały dzień. Dzięki temu miałam więcej wolnego i mogłam zająć się czymś konkretnym, bez tracenia czasu na głupoty. Dokończyłam też ten artykuł, a z dwóch następnych zrobiłam jeden i pewnie w poniedziałek lub wtorek także go tutaj umieszczę.
Na blogu wiele zmian się nie pojawiło. Nie udało mi się znaleźć dobrego skryptu do dzielenia artykułów i "czytaj dalej", bo albo się źle wyświetlały, albo musiałabym do każdego postu dopisywać kilka linijek kodu. Cóż, aż tak mi się bawić nie chce, bo po jakimś czasie stwierdzę, że mi się to nie podoba już i będę miała o wiele więcej roboty. Póki co zostaje wszystko bez zmian. Może w tygodniu przyjdzie czas na lekką rozbudową bloga. Teraz już zanudzam i życzę miłej lektury:

Samotność, a.. wygląd zewnętrzny
Nie ma się, co oszukiwać, żeby osoby nieśmiałe zobaczyć w jakiś wyzywających ciuchach. Nie znaczy to, że nie ubierają się modnie. W naszym świecie istnieje różne pojęcie akceptacji odzieży. W zależności od wieku, płci, kultury, wychowania i wielu innych czynników, każdy z nas ma o tym inne pojęcie, jednak każdy z nas ma swoje wyobrażenie, co do schludnego wyglądu. I w ten sposób są najczęściej postrzegani nasi bohaterowie.
Istnieje także pewne zrozumienie dla norm społecznych, co do ubioru w pracy. Już nie same wymogi szefostwa czy presja otoczenia, a samo nasze poczucie dopasowania się do standardu przyjętego przez wielkie korporacje. W ten sposób upowszechniły się żakiety i garnitury w pracy. Wiemy, że odstępstwo od przyjętego schematu spowoduje zaciekawienie i pytania współpracowników. Sami także czujemy przez to pewne oddzielenie od życia prywatnego. Uczą nas już tego od najmłodszych lat wprowadzając mundurki w szkołach. Nie tylko po to, by zatrzeć różnice między rówieśnikami, a właśnie by rozróżnić czas nauki od zabawy.
Na te części naszej garderoby nie mamy większego wpływu, zwłaszcza w szkołach. W firmie mamy możliwość pewnego odstępstwa poprzez różne kroje czy kolory. Jednak nieśmiali i tak wybiorą najbardziej popularne i stonowane ciuchy. I choćby pracowali w agencji modelek, to nie zobaczymy na nich różowych koszul, bo źle by się w nich czuli, no chyba, że akurat tego koloru wymaga polityka firmy. Nasz wzrok nie uświadczy też wielkich dekoltów, bo skąd by nieśmiałe wzięły takie bluzki. Zresztą i tak uważają, że nie mają, czego pokazywać. To nie jest ich świat. Nawet w pracy ludzie oceniają się za pomocą ubioru, a nasi samotni niczego spektakularnego tutaj nie pokażą. Zostawmy sprawy zawodowe i przejdźmy do życia prywatnego, w którym nikt nam nie powie, jak mamy w danej chwili wyglądać, gdzie sami decydujemy, co chcemy na siebie włożyć.
Każdy z nas otwierając swoją szafę czy garderobę dostrzeże ciuchy, w których chodzimy często, te, w których okazjonalnie i te, w których praktycznie w ogóle na siebie założymy. Te pierwsze to nasze ulubione rzeczy, często znoszone, a jednak dopasowane i wygodne. Następne zakładamy, gdy trafi się dogodna sytuacja – od strojów balowych do sezonowych ubiorów i ciuchów sportowych. Ostatnia kategoria to nie tylko już rzeczy niemodne i te, z których już wyrośliśmy. To także takie, których już nie założymy z powodu zmiany naszego gustu.
Nieśmiałym wystarczyłaby szafa z ubraniami, jak u „Jasia Fasoli” - wypełniona zestawem tych samych ciuchów. Mogliby codziennie wyglądać w ten sam sposób zmieniając tylko niektóre elementy w zależności od pogody. Mają swoje ulubione rzeczy i mogli przy kupowaniu nowych, nabyć dokładnie takie same, jakie mieli wcześniej. Tu nie liczy się przywiązanie do marki czy stylu, tylko do wygody. Najlepiej i tak czują się w stroju domowym. Czy to są jakieś znoszone bluzki czy może wygodny dres, to jest nieważne. Tutaj nikt ich nie dostrzega i mogą chodzić, w czym tylko chcą.
A jaki styl mają nieśmiali? Jeśli można go tak nazwać to jest to styl niewyróżniania się z tłumu, chociaż niektórzy mówią, że ubierają się mrocznie. Nie chodzi tutaj o czarne czy szare ubrania, tylko o te pozbawione żywych kolorów. Zamiast pełnej barwy wybiorą bardziej stonowane pastele. Zależy im tylko na tym, by wyglądać, jak najbardziej zwyczajnie. Kolor czerwony często omijają szerokim łukiem, nawet jeśli strój nie był wyzywający. On po prostu przykuwa uwagę. Dlatego idąc na imprezę łatwo możemy dostrzec te nasze szare myszki. Gdy w środku lata na parkiecie królują krótkie spódnice, one nadal wolą swoje dżinsy i co najwyżej założą jakąś specjalną bluzkę. Panowie, cóż, tutaj mamy takich, którzy zakładają na siebie coś, w czym czują się źle, ale chcieliby się pokazać przed znajomymi, że nie jest z nimi aż tak źle oraz mamy takich, którzy swoją posępną miną zlewają się z ubraniem. Są po prostu bez wyrazu. O tym więcej w kolejnych artykułach.
Najłatwiej jest się ubierać zimą i w mroźniejsze dni jesieni i wiosny. Latem rodzi się mały problem z pokazaniem trochę więcej ciała niż zwykle. Panowie nie odsłaniają swojego ciała uważając, że już krótki rękawek to wystarczająco by znieść upały.
Wstydliwe kobiety rzadko założą sukienkę czy spódnicę, chociaż często praca zmusza je do tego.
Wracając jednak do życia prywatnego, to już samo założenie krótkich spodenek i wyjście w miejsce publiczne może być problemem. Nadal wolą ukrywać swoje blade ciała zamaskowane szczelnie pod ubraniem pokazując tylko ręce, a czasami nawet i ramiona. O wyjściu na basen czy nad wodę nie ma, co wspominać. Otulone sportowym strojem kąpielowym szybko przemykają między ręcznikiem a wodą, często zakładając pareo by zakryć to i owo. Dobrze, że nie jeżdżą na wakacje, więc nie muszą się specjalnie stresować plażowymi sytuacjami. Ciuchy do pracy, a potem domowe, których nikt nie widzi i możemy jakoś przeżyć tą niezbyt przychylną porę roku.

Pomijając już sam ubiór, przyglądnijmy się naszym samotnym. Kobiety praktycznie się nie malują. Po prostu nie łudzą się już, że coś to zmieni, a do tego im się tego po prostu nie chce. Nie żeby nie dbały kompletnie o siebie, ale do tych spraw nie przykładają w ogóle wagi. Czasem, co najwyżej podmalują oko.
Tusz do rzęs i cień do powiek to wszystko, co posiadają w swojej kosmetyczce. Rzadko trafi się tam puder czy pomadka. Nie uważają, że naturalnie jest im lepiej. Po prostu tak robiły od zawsze. Poza kilkoma eksperymentami w latach młodości, to teraz nawet o czymś takim nie myślą. U mężczyzn w oczy rzuca się nieogolony zarost. Mając super maszynkę i mnóstwo czasu na tą szybką czynność wolą chodzić z zarostem na twarzy. Chociaż zawsze znajdą chwilkę na zgolenie wąsika. Po prostu nie chce im się tego robić, ani też nie mają jakiś większych chęci by się golić. Robią to dokładnie raz na tydzień, czasem rzadziej i nawet nie myślą, by posłuchać uwag innych, bo nie zwracają na to uwagi przeglądając się rano w lustrze. Co z goleniem u naszych nieśmiałych? Skoro nie pokazują swoich nóg, ani nikt ich nie ogląda często je zaniedbują i pozwalają wyrosnąć włoskom tu i ówdzie. Jeśli na nogach się zdarza, to o okolicach intymnych nie ma co wspominać, zresztą szansa, że ktoś je zobaczy jest znikoma.

Wyróżnia ich nakrycie głowy, które często mają. Czapka, kapelusz, beret, nawet chustka. Cokolwiek, byleby można było ukryć się przed wzrokiem innych lub ukryć swój.
Nie chcą, by ktokolwiek patrzył się im w oczy, gdyż jest to dla nich strasznie wstydliwe. Kontakt wzrokowy ograniczają do minimum. Chodzą często przez to z opuszczonymi głowami lub wpatrują się wysoko w fasady budynków czy w reklamy, jakby było tam coś ciekawego. W pracy znajdują się wśród swoich ludzi, więc brak nakrycia głowy nie jest tak odczuwalny, ale zapomnienie chociażby czapki z domu jest problemem, jak zostawienie komórki. Bez niej czują się nieswojo i choćby się pod nią nie chowali, to gorzej im się funkcjonuje w życiu codziennym. Taka mała rzecz, a dodaje im pewności, a także zwiększa poczucie własnej obronności. Sami jednak chcieliby patrzeć niepostrzeżenie na innych. Przyglądać się na spokojnie, oceniać, jednak okulary mogą nosić tylko w lecie, bo inaczej wzięliby ich za totalnych dziwaków. Ciężko jest się ukryć, a jednocześnie podglądać innych.
Nieodłącznym elementem stroju są słuchawki. Słuchanie muzyki jest dla nich odskocznią w swój świat. Będąc w największym roju ludzi mogą poczuć się, jakby nadal byli w swoim bezpiecznym pokoju.
Mając zapisanych setki utworów, a odtwarzają zazwyczaj kilkanaście swoich ulubionych lub jedną piosenkę w kółko. To jest dla nich piosenka przewodnia na dany dzień, która im się nigdy nie znudzi nie bojąc się, że osoba będąca obok ją usłyszy, a oni przez to będą się musieli wstydzić. Raz słuchają muzyki wulgarnej, raz spokojnej, raz ostrej, raz poważnej. Nie mają swojego jednego stylu muzyki, dlatego boją się bardzo ujawniać swoje preferencje nawet znajomym. Zresztą nie lubią muzyki, zwłaszcza tej popularnej w radiach. Wszystkie możliwe piosenki opowiadają o wychwalaniu miłości, albo smutku po utracie jej. I to nie ważne, czy jest to nowy utwór czy stary. Schemat się nie zmienia, tylko w tych nowszych jest więcej mowy o seksie. Wolą często utwory bez słów lub w języku, którego nie znają, bo tam nie dostrzegają własnego cierpienia.
Antonina Kostrzewa
antonina kostrzewa podpis

Pierwszy wpis już się pojawił. Zapraszam do dodawania kolejnych...
Już teraz przyłącz się do dyskusji i dodaj nowy komentarz

Unknown pisze...

bardzo madrze!
Zapraszam rowniez do siebie!

Prześlij komentarz